Postawienie zarzutów kontrolerom lotów ze Smoleńska to nowa jakość; nie możemy udawać, że nie było winy po stronie rosyjskiej - powiedział w poniedziałek europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

3 kwietnia 2017 roku Prokuratura Krajowa poinformowała, że dwaj rosyjscy kontrolerzy z wieży w Smoleńsku są podejrzani o umyślne sprowadzenie katastrofy; wcześniej zarzucano im przestępstwo nieumyślne. Zarzut pomocnictwa w sprowadzeniu katastrofy miałby usłyszeć trzeci Rosjanin obecny na wieży.

Czarnecki był pytany, czy zarzuty dla kontrolerów oznaczają, że władze rosyjskie są odpowiedzialne za katastrofę smoleńską. "Postawienie zarzutów jest nową jakością. To zwrócenie uwagi na to, co już komisja (Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego Jerzego - PAP) Millera też w swym raporcie podkreślała; podkreślała zaniechania ze strony rosyjskiej kontroli lotów w Smoleńsku" - mówił w radiu TOK FM europoseł.

Dodał, że kontrolerzy 10 kwietnia byli "w ścisłej łączności z Moskwą". "Śledztwo wykaże, na ile jest to odpowiedzialność również ich przełożonych w Moskwie" - zaznaczył.

"Nie możemy udawać, że nie było winy po stronie rosyjskiej, bo była" - podkreślił Czarnecki.

Dopytywany, czy rząd Beaty Szydło zwróci się o pomoc w śledztwie ws. katastrofy do Komisji Europejskiej, odparł, że o jego umiędzynarodowienie należało przede wszystkim zwracać się "tuż po katastrofie smoleńskiej". "Federacja Rosyjska w sytuacji pewnego szoku byłaby dużo bardziej skłonna ulec presji międzynarodowej, presji Unii Europejskiej czy Zachodu generalnie, łącznie z USA. Wtedy Rosja pewnie nie miałaby innego wyjścia i musiałaby to uczynić" - mówił europoseł. W jego ocenie "teraz jest sytuacja dużo trudniejsza".

10 kwietnia 2010 r. doszło do katastrofy samolotu Tu-154M, którym na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej leciała polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele. Zginęło 96 osób.