"Bądźmy realistyczni. Czechy to nie jest supermocarstwo, jesteśmy średnim krajem w UE, na 12. lub 13. miejscu pod względem wielkości w Unii; nie mamy stałego miejsca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ" - powiedział niedawno unijnym korespondentom wicepremier Czech i minister ds. europejskich Alexandr Vondra. "Ale ufam i jestem pewien, że sobie poradzimy" - dodał.
Małe kraje - przykładem niech będzie Luksemburg - potrafiły kierować Unią sprawniej i z większymi sukcesami niż na przykład Włochy, których półroczne przewodnictwo w UE w 2003 r. do dziś wspominane jest jako wielka klapa. W Brukseli jako czynnik niesprzyjający przywódczej roli Pragi wskazuje się nie liczbę ludności, ale niewystarczające zaangażowanie Czech w projekt europejskiej integracji. W ostatnich tygodniach przez prasę europejską przelała się fala dość krytycznych artykułów na ten temat.
"Trzeba skończyć ten czarny PR i dać Czechom duży kredyt zaufania" - apeluje przewodniczący Komisji ds. zagranicznych Parlamentu Europejskiego Jacek Saryusz-Wolski. W rozmowie z PAP wyraził przekonanie, że Czechy są "technicznie i logistycznie świetnie przygotowane", a premier Mirek Topolanek to "bardzo energiczny człowiek" i nie pozostanie w cieniu poprzednika, Nicolasa Sarkozy'ego.
"Nie mierzmy sukcesu przewodnictwa liczbami flag"
Ale Czechy częściowo zasłużyły sobie na krytykę ze strony unijnej prasy. Tylko w ostatnich tygodniach na forum UE jako jedyny kraj zgłaszały sprzeciw wobec dyrektywy o "niebieskiej karcie" dla wykwalifikowanych imigrantów, skrytykowały unijny plan ratunkowy ws. kryzysu finansowego i zbyt dużą ingerencję państwa w ratowanie banków, a także nie dały zgody na podniesienie budżetu unijnego programu wspierania najuboższych obywateli w UE.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso oraz prezydent Francji Nicolas Sarkozy wyrazili natomiast oburzenie, że w Pradze nie powiewają unijne flagi - nie tylko na zamku eurosceptycznego prezydenta Vaclava Klausa, ale też na niektórych budynkach rządowych.
"Nie mierzmy sukcesu przewodnictwa liczbami flag" - apelował Vondra.
Według najbardziej optymistycznych scenariuszy, ratyfikacja traktatu przez czeski parlament zakończy się w pierwszym kwartale 2009 roku
Faktem jest jednak, że spośród wszystkich stolic UE to Praga najdłużej ociągała się z rozpoczęciem procesu ratyfikacji Traktatu z Lizbony (nie licząc oczywiście Irlandii, gdzie ratyfikacja zakończyła się niepowodzeniem). W tej sytuacji wszelkie inicjatywy czeskiego przewodnictwa w kierunku pogłębiania projektu integracji europejskiej będą wyglądać mało wiarygodnie.
Według najbardziej optymistycznych scenariuszy, ratyfikacja traktatu przez czeski parlament zakończy się w pierwszym kwartale 2009 roku. Pod dużym znakiem zapytania stoi podpis pod ratyfikacją prezydenta Klausa.
Vondra, główny człowiek od unijnej polityki w czeskim rządzie, uspokaja partnerów w UE, że za politykę unijną oraz czeskie przewodnictwo odpowiadać będzie nie Klaus, tylko premier Topolanek, który zdecydowanie opowiedział się za nowym unijnym traktatem. Obaj politycy wywodzą się jednak z tej samej, założonej przez Klausa, a kierowanej dziś przez Topolanka Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), która w europarlamencie tworzy sojusz ze słynącymi z chłodnych uczuć do UE brytyjskimi konserwatystami. (Klaus zrezygnował ostatnio z honorowego przewodniczenia partii, ponieważ według niego jej polityka skierowała się ku centrum).
Przewodnictwu czeskiemu przyświecać będzie hasło "Europa bez barier", które też wywołuje w Brukseli mieszane uczucia.
Po pierwsze gospodarka - Praga zapewnia, że będzie koncentrować wysiłki UE na walce z kryzysem finansowym i gospodarczym
"Wymyśliliśmy je dawno, jeszcze przed wybuchem kryzysu finansowego...." - zauważył Vondra. Kryzys, jak powszechnie się uważa, spowodowany był bowiem m.in. brakiem odpowiednich regulacji i kontroli na rynku finansowym.
Trzy wymieniane przez czeski rząd najważniejsze priorytety przewodnictwa to tzw. 3xE (ekonomia, energia i Europa na świecie).
Po pierwsze gospodarka - Praga zapewnia, że będzie koncentrować wysiłki UE na walce z kryzysem finansowym i gospodarczym, czego nie ułatwi jej nieobecność w strefie euro.
Po drugie energia. Szczyt marcowy UE ma być poświęcony bezpieczeństwu energetycznemu.
Czechy chcą przyspieszyć negocjacje o ułatwieniach wizowych
Po trzecie - miejsce Europy w świecie. Tu nacisk ma być położony na przyspieszenie negocjacji członkowskich z krajami zachodnich Bałkanów, zwłaszcza z Chorwacją, którą Praga widzi w UE już w 2010 roku.
Praga chce uroczyście wylansować Partnerstwo Wschodnie podczas szczytu 27 państw UE w Pradze "późną wiosną" z przywódcami sześciu wschodnich sąsiadów UE (Ukraina, Gruzja, Mołdawia, Azerbejdżan, Armenia i warunkowo Białoruś).
Jak podkreślała niedawno czeska ambasador w UE Milena Vicenova, Czechy chcą przyspieszyć negocjacje o ułatwieniach wizowych i umożliwić studentom z tej szóstki uczestnictwo w programie wymiany Erasmus.
Inny kluczowy priorytet to współpraca transatlantycka, a zwłaszcza zacieśnianie kontaktów gospodarczych z USA dzięki powołanej w mijającym roku Transatlantyckiej Radzie Gospodarczej. Praga wysłała już zaproszenie do nowo wybranego prezydenta Baracka Obamy na szczyt z 27 przywódcami państw UE, który - jeśli przyjmie on zaproszenie - miałby się odbyć w czeskiej stolicy około 3 kwietnia, kiedy Obama przyjedzie do Europy na szczyt NATO.