Wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans po raz kolejny upomniał polski rząd za to, że nie respektuje konstytucji. Stało się to przy okazji ostrej wymiany zdań z ministrem spraw zagranicznych Witoldem Waszczykowskim podczas piątkowej konferencji bezpieczeństwa w Monachium. Do końca lutego polskie władze powinny przedstawić KE informację o realizacji jej ubiegłorocznych zaleceń dotyczących rozwiązania konfliktu wokół TK.
Spięcie między Waszczykowski a Timmermansem zbiegło się w czasie z apelem skierowanym do Komisji Europejskiej przez Fundację Helsińską oraz 20 innych polskich i międzynarodowych organizacji pozarządowych, które zażądały wyciągnięcia w końcu poważnych konsekwencji wobec Polski. A konkretnie – przejścia do kolejnego etapu kontroli praworządności i wszczęcia procedury z art. 7 traktatu o UE, określanej czasem mianem opcji nuklearnej. Jeśli tak się stanie, grozi nam zawieszenie prawa głosu w Radzie UE.
Sygnatariusze apelu zwracają uwagę, że rząd Prawa i Sprawiedliwości wciąż nie zrealizował żadnych zaleceń KE z ubiegłego roku. Nadal nie zaprzysiężono trzech sędziów TK wybranych zgodnie z prawem przez Sejm poprzedniej kadencji i nie opublikowano wszystkich wyroków trybunału. Nic też nie wskazuje na to, aby przypadki naruszeń rządów prawa miały się w Polsce zakończyć. Wręcz przeciwnie, jak czytamy w apelu, polskie władze podjęły prace nad kolejnymi ustawami, które ograniczają obywatelom swobodę wypowiedzi, wolność zgromadzeń, prawo do prywatności oraz prawa kobiet. W ocenie organizacji dotychczasowy dialog KE z rządem PiS nie przyniósł efektów, więc należy przejść do kolejnego etapu. „Dalsze opóźnianie odwołania się do art. 7 traktatu naraża na ryzyko wiarygodność Komisji Europejskiej. Jest to wskazówka dla innych państw członkowskich, że mogą kwestionować wartości, które zobowiązały się szanować (...)” – czytamy w apelu.
Sceptycznie do tej inicjatywy podchodzi europoseł Kazimierz Michał Ujazdowski. – Mam bardzo krytyczną opinię o działaniach kierownictwa PiS, ale jednocześnie uważam, że wątpliwe są podstawy prawne postępowania KE wobec Polski. Przyjmuję zasadę, że problemy wewnętrzne należy rozwiązywać środkami krajowymi, a nie na arenie europejskiej – tłumaczy w rozmowie z DGP.
Zgodnie z art. 7 traktatu o UE Rada Europejska może (np. na wniosek KE) po uzyskaniu zgody europarlamentu stwierdzić poważne i stałe naruszenia przez państwo członkowskie podstawowych unijnych wartości. Jest to zielone światło dla Rady UE do nałożenia na taki kraj sankcji, czyli zawieszenia go w niektórych prawach członkowskich.