Administracja Donalda Trumpa wciąż znajduje się w stanie chaosu, a i Europa nie wydaje się zjednoczona. Na tym tle Rosja prezentuje się inaczej. Wygląda na zwinnego gracza o świetnej taktyce – mówi James Nixey, specjalista ds. relacji Rosji z Zachodem w brytyjskim Chatham House.
Odwołany we wtorek doradca prezydenta Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego, emerytowany generał Michael Flynn był postrzegany jako zwolennik mniej konfrontacyjnego kursu względem Rosji. Czy jego dymisja oznacza zmianę kursu względem Moskwy?
Pytanie jest zabawne, ponieważ nie wydaje mi się, żeby administracja Trumpa miała wypracowaną, spójną politykę względem Rosji. W tej dziedzinie mamy raczej do czynienia ze sprzecznymi pomysłami i dezorganizacją. Z tego względu uważam, że administracja zmieniła kurs już kilkukrotnie. Przecież nie tylko Trump, ale i Nikki Haley, ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ, powiedziała niedawno na forum organizacji, że sankcje na Rosję będą utrzymane, dopóki Krym nie wróci do Ukrainy. Można to skontrastować chociażby z tym, co obecny prezydent powiedział w wywiadze dla Billa O’Reilly’ego (publicysta telewizji Fox News nazwał w wywiadzie z Trumpem Władimira Putina zabójcą, na co prezydent odparł, że Ameryka też nie jest niewinna – red.), czy z faktem, że republikanie tuż przed ubiegłoroczną konwencją partyjną usunęli z programu pomoc Ukrainie. W związku z czym uważam, że nie możemy mówić o czymś takim, jak „zmiana kursu względem Rosji”, bo żadnego kursu nie było.
A czy okoliczności, w jakich Flynn został zwolniony, możemy uznać za alarmistyczne? Trump napisał na Twitterze, że niepokoi go to, iż tajne materiały są rozdawane mediom jak cukierki. Wywiad prowadzi wojnę przeciw prezydentowi?
Musimy pamiętać, że administracja prezydencka nie jest tak odporna na zainteresowanie wymiaru sprawiedliwości, jak ekipa przejściowa prezydenta elekta. Zupełnie inną odpowiedzialność ponosi współpracownik nowej głowy państwa przed zaprzysiężeniem, a zupełnie inną zaprzysiężony urzędnik prezydenckiej administracji. Dlatego doniesienia o występkach z czasu kampanii nie mają takiej wagi, jak występki z okresu urzędowania. Jak na ironię, nielegalność rozmów Flynna z Rosjanami bierze się stąd, że amerykańskie prawo zabrania tego osobom, które nie pełnią żadnej funkcji rządowej. Myślę jednak, że cała sprawa sprowadza się do pytania, kto kazał Flynnowi rozmawiać z Rosjanami.
Tego nie wiemy. Powinniśmy się martwić?
Martwimy się od momentu, kiedy Trump okazał się poważnym kandydatem na prezydenta. Przecież już wypowiedzi Trumpa z kampanii wyborczej martwiły szczególnie mieszkańców Europy Środkowej i Wschodniej, ale też z państw Europy Zachodniej, a także demokratów i tradycyjnych republikanów, czyli całą masę ludzi, którzy zdają się rozumieć Rosję lepiej niż obecna administracja. Może jednak zamiast się martwić, powinniśmy być wdzięczni. W końcu Flynn kilka miesięcy temu odwiedził Moskwę z okazji 10-lecia kremlowskiej telewizji RT. Jeśli więc nie jest już członkiem administracji, to może powinniśmy się cieszyć.
Złowieszcze są również doniesienia, jakoby Rosja zakończyła prace nad nowym pociskiem balistycznym średniego zasięgu. Broń taka została zabroniona na mocy podpisanego jeszcze przez Ronalda Reagana i Michaiła Gorbaczowa układu INF z 1987 r. Co Rosjanie chcą osiągnąć, łamiąc liczące 20 lat porozumienie?
Sama informacja o pociskach jest nowa, ale trend, w jaki się wpisuje, już nie. Prace nad nową bronią to kolejny etap testowania przez Rosję Zachodu i poszukiwania obszarów, w których może coś ugrać dla siebie w czasach słabości Zachodu. Wszak nowa administracja w Stanach Zjednoczonych wciąż znajduje się w stanie chaosu, a i Europa nie wydaje się zjednoczona. Na tym tle Rosja prezentuje się inaczej. Wygląda na zwinnego gracza o świetnej taktyce, który potrafi się doskonale zaadaptować do zmieniających warunków. Co więcej, Rosja jest znacznie bardziej konsekwentna w wyrażaniu tego, co chce, nawet jeżeli sięga w tym celu po ekstremalne środki. Nie można zaprzeczyć, że Władimir Putin ma za sobą kilka niezłych miesięcy.
To niebezpieczny kontrast.
Nie powinniśmy się jednak martwić codziennymi doniesieniami dotyczącymi Rosji, ale spojrzeć z szerszej perspektywy, spróbować dostrzec trend. A trend wyraźnie nie sprzyja Moskwie. Nie mogę przewidzieć przyszłości, ale jeśli możemy wnioskować na podstawie tego, co już wiemy, to przyszłość dla tego kraju rysuje się słabo. Moskwa praktycznie nie ma przyjaciół. W byłych republikach radzieckich pojawia się fala niezadowolenia z powodu rosyjskiej polityki. Nikt nie chce już przystępować do instytucji pod auspicjami Rosji. Rezerwy walutowe wyczerpią się do końca tego roku. Gospodarka będzie się miała gorzej, co znajdzie odzwierciedlenie w raportach Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego. Co więcej, w przyszłym roku w kraju odbędą się wybory, a Rosjanie są już lekko zmęczeni sankcjami i wiedzie im się gorzej niż w przeszłości. Jeśli więc bierzemy pod uwagę tylko codzienne wydarzenia, może się wydawać, że Rosja jest silna. Ale obserwując trend, dochodzi się do wniosku, że nie chciałoby się być członkiem rosyjskiej elity.