Kancelaria Sejmu ogłosiła powrót starych zasad wejścia dla dziennikarzy. Na kilka minut.
„Jednorazowe przepustki oraz przepustki stałe i okresowe za rok 2016 obowiązują na starych zasadach” – taką informację przekazała w czwartek Kancelaria Sejmu. Komunikat opublikowano po burzy, jaka wybuchła, gdy w środę napisaliśmy, że choć na papierze żaden zakaz wstępu nie obowiązuje, to dziennikarze nadal nie mogą wejść na Wiejską. Okazało się jednak, że stare zasady są mimo wszystko bardziej nowe. Wygląda na to, że spór z władzami Sejmu wciąż jest daleki od rozwiązania.
Marszałek Senatu Stanisław Karczewski za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował, że do Sejmu wracają stare zasady wejścia. Jednocześnie zaznaczył, że zamknięta dla mediów od 20 grudnia galeria sejmowa nadal będzie niedostępna.
Karczewski, który otrzymał zadanie przygotowania projektu nowych zasad pracy dziennikarzy w Sejmie, obiecywał też w czwartek, że „kompromisowe warunki przedstawi w przyszłym tygodniu” (najpewniej jutro) i że ma nadzieję, iż „wszyscy zainteresowani będą zadowoleni z tych propozycji”. Marszałek dodał, że w czasie przyszłotygodniowej konferencji odniesie się też do sprawy wstępu na sejmową galerię.
Szybko okazało się, że zapewnienia Karczewskiego nie weszły w życie. „Oprócz legitymacji prasowej potrzebne są e-maile z redakcji. Straż marszałkowska: zasady obowiązywały 10 minut” – napisał na Twitterze dziennikarz RMF FM Patryk Michalski.
W środowym DGP opisaliśmy, jak 2 stycznia nie udało nam się wejść do Sejmu na posiedzenie komisji skarbu i energii. Do dziś nie otrzymaliśmy w tej sprawie wyjaśnień z biura prasowego Kancelarii Sejmu. Z formalnego punktu widzenia pisemne ograniczenia wprowadzone 17 grudnia 2016 r. przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego powinny przestać obowiązywać 20 grudnia. Wątpliwości budzi zresztą także forma wydania takiego zakazu; zmiany powinny bowiem zostać wpisane do regulaminu Sejmu. W czwartek za to żadnych problemów z wejściem do Sejmu oraz ze spotkaniem z marszałkiem izby niższej, który wrócił właśnie z urlopu, nie mieli m.in. Paweł Lisicki, Tomasz Terlikowski i Krzysztof Skowroński. Pytani o sprawę przez „Gazetę Wyborczą” powiedzieli, że było to spotkanie prywatne.
Straż marszałkowska pytana przez dziennikarzy o mocodawców swoich decyzji bezradnie rozkłada ręce. Samodzielnie nie podejmuje takich decyzji – jej komendant podlega bowiem we wszystkim marszałkowi Sejmu. Mimo to rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek właśnie straż obarczyła odpowiedzialnością za kłopoty dziennikarzy. – Też się temu dziwię i też tego nie rozumiem. Natomiast wiem, że w ubiegłym tygodniu został ujawniony komunikat straży marszałkowskiej, że jest to decyzja straży marszałkowskiej, a nie marszałka Kuchcińskiego – mówiła Mazurek na antenie RMF FM.
Nowe zasady pracy dla dziennikarzy ograniczające wstęp do Sejmu do dwóch osób z każdej redakcji, a resztę reporterów spychające do nieistniejącego centrum prasowego, wywołały w grudniu protesty przed Sejmem. Po kilku tygodniach rozwiązania tej sytuacji wciąż nie widać. Pozostaje za to chaos informacyjny.