Od stycznia do maja tego roku lekarze wystawili o niemal 9 proc. więcej zwolnień chorobowych niż przed rokiem, kiedy było ich 9,3 mln. Tym samym ich liczba w tym czasie ponownie przekroczyła 10 mln – wynika z danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Mniejsza odporność

Profesor Krzysztof J. Filipiak, prezes Polskiego Towarzystwa Postępów Medycyny – Medycyna XXI, mówiąc o przyczynie, wskazuje na długo trwające okresy grypy i innych wirusowych chorób układu oddechowego.

– A w sytuacji, kiedy po pandemii COVID-19 jest osłabiony układ immunologiczny, mamy zjawisko wzrostu innych zakażeń wirusowych, np. RSV – wyjaśnia. Dodaje, że do tego pracujemy ponad miarę, słabo wypoczywamy, żyjemy w stresie, przez co też jesteśmy bardziej podatni na zakażenia, głównie wirusowe.

Potwierdzają to dane ZUS. W tym roku najczęstszą przyczyną absencji są choroby układu oddechowego – to aż 1,84 mln zwolnień. Na drugim miejscu znalazły się urazy i zatrucia – 1,34 mln, a trzecie przypadło chorobom układu ruchu i urazom ortopedycznym – 1,12 mln przypadków.

– Znam firmy, w których odsetek absencji pracowników podwoił się w kolejnych miesiącach, licząc od lutego w stosunku do stycznia tego roku – wyjaśnia Mikołaj Zając, ekspert rynku pracy, prezes zarządu Conperio.

Ucieczka na chorobowe

Ale przedłużający się sezon zachorowań i nowe wirusy to niejedyny powód. Zdaniem ekspertów Polacy wciąż wykorzystują L4 jako ucieczkę od pracy na wakacje, bez konieczności wykorzystywania do tego celu urlopu.

– Do chorowania są doskonale przygotowane osoby starsze. Znają przepisy prawa pracy, dzięki czemu potrafią łączyć opiekę ze zwolnieniem i z rehabilitacją do tego stopnia, że są w stanie dotrwać do momentu, aż wejdą w okres chroniony. I to nie chodzi o pracowników fizycznych, ale też osoby na eksponowanych stanowiskach – wyjaśnia Mikołaj Zając, podkreślając, że do takich sytuacji przyczyniają się zarówno pracodawcy, jak i warunki panujące w zakładzie pracy. Podaje przykład dwóch firm, z których każda zatrudnia po 3,5 tys. osób, z tym że pierwsza w sposób rozproszony, bo prowadzi punkty detaliczne, na każdy przypada ok. 20 osób. Brak anonimowości sprawia, że ludzie mają większe poczucie odpowiedzialności. W drugiej natomiast wszyscy pracują w jednym miejscu, a pracodawca sam zakomunikował, że godzi się z absencją chorobową pracowników na poziomie 12 proc.

– I tyle ona wynosi – dodaje Mikołaj Zając.

Skuteczniejsza kontrola

Z kolei zdaniem dr Katarzyny Kalaty, radcy prawnego, specjalistki w dziedzinie prawa pracy oraz ubezpieczeń społecznych z Kancelarii Kalata, wzrost liczby zwolnień o niemal milion w tym roku świadczy, że mamy do czynienia z nadużywaniem zwolnień lekarskich, i to na dużą skalę. Oznacza to również, że dotychczasowe mechanizmy kontroli i odpowiedzialności w systemie L4 są niewystarczające.

– Przyrostu liczby zwolnień lekarskich w tak krótkim czasie nie sposób wytłumaczyć wyłącznie wzrostem zachorowań. Zwłaszcza że struktura absencji – dominacja krótkich, kilkudniowych zwolnień – wskazuje na zjawisko wykorzystywania L4 jako substytutu urlopu. Potwierdzają to wyniki kontroli ZUS. Okazuje się, że co roku tysiące świadczeń chorobowych są wstrzymywane z powodu nadużyć. Z raportów wynika natomiast, że nawet 30–35 proc. zwolnień jest wykorzystywanych niezgodnie z przeznaczeniem – informuje dr Katarzyna Kalata.

Dlatego, jak podkreśla, jest pilna potrzeba zmian, bo skala nadużyć zwolnień lekarskich już teraz prowadzi do realnych strat finansowych (ZUS wstrzymuje wypłatę dziesiątek milionów złotych rocznie), ale również do zaburzenia relacji społecznych – zarówno w firmach (gdzie lojalni pracownicy są obciążani obowiązkami nieobecnych kolegów), jak i w systemie ochrony zdrowia (gdzie rosną kolejki do lekarzy po zwolnienie).

– Krokiem w dobrym kierunku byłoby rozszerzenie uprawnień ZUS do kontroli – szczególnie wobec większych firm i miejsc, gdzie do tej pory były one rzadkie. Poza tym konieczne jest wprowadzenie jasnych zasad, co wolno na L4, a co stanowi naruszenie. Dziś wielu pracowników nieświadomie łamie zasady, np. wychodząc z domu, co formalnie może być zakwestionowane – zauważa. W jej ocenie rozważeniu powinna zostać też poddana propozycja częściowych zwolnień lekarskich, czyli np. L4 na 50 proc. etatu, z proporcjonalnym świadczeniem i częściową pracą. To zbliża system do realiów wielu chorób, które niecałkowicie, ale częściowo ograniczają zdolność do pracy. Inny pomysł to wprowadzenie progów wypłaty zasiłków przy powtarzalnych zwolnieniach, np. pełna stawka przy pierwszym L4, niższa przy kolejnym w krótkim odstępie. To uderzyłoby w „seryjnych” pracowników korzystających z L4, nie krzywdząc jednorazowych przypadków.

Konieczna edukacja

Katarzyna Kalata wskazuje też na ryzykowne regulacje zaproponowane przez rząd (w trakcie uzgodnień jest projekt nowelizacji ustawy, który ma wprowadzić zmiany w zasadach korzystania z L4). Za takie uważa zezwolenie na pracę zarobkową podczas chorobowego, które w praktyce może się stać furtką do obchodzenia prawa, czy zgodę na wyjazdy zagraniczne podczas choroby.

– Niezdolność do pracy i wyjazd rekreacyjny są bowiem trudne do pogodzenia. W wyjątkowych sytuacjach, np. leczenia klimatycznego, można dopuścić taką możliwość, ale tylko za zgodą ZUS i w przypadkach uzasadnionych medycznie – podkreśla.

Profesor Krzysztof J. Filipiak zwraca uwagę na zwiększenie działań edukacyjnych. Kuleje bowiem edukacja zdrowotna, która nie jest obowiązkowa w szkołach. Przez to Polacy nie wiedzą, jak dbać o zdrowie.

– To bardzo trudne w kraju, w którym dopiero zabieramy się za rynek znachorów i denialistów wiedzy, ale musimy to robić. Widzę na twarzach moich dobrze wykształconych pacjentów z Warszawy zdziwienie, gdy dowiadują się ode mnie, że istnieje coś takiego jak kalendarz szczepień dorosłych, że na grypę trzeba się szczepić co roku, ponadto należy raz na kilka lat zaszczepić się przeciwko pneumokokom, a w niektórych grupach rozważyć szczepienie przeciw RSV czy półpaścowi – tłumaczy. ©℗