Chodzi o nieudzielanie zwolnienia od pracy zawodowej z zachowaniem prawa do wynagrodzenia na czas niezbędny do wykonania doraźnej czynności wynikającej z funkcji związkowej. Jak informuje Paweł Galec z wydziału prawno-interwencyjnego Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych (OPZZ), już od 2017 r. rośnie liczba problemów z otrzymaniem tzw. zwolnień doraźnych. Przypomina, że wtedy – 14 grudnia 2017 r. – Sąd Najwyższy wydał orzeczenie (sygn. akt II PK 322/16), w którym wskazał, jak należy interpretować zwrot „wykonywanie doraźnej czynności wynikającej z funkcji związkowej'. Zdaniem sądu doraźność zawiera w sobie element nagłości i krótkotrwałości. Chodzi o to, aby działacz związkowy miał sposobność wykonania czynności, której nie dało się przewidzieć wcześniej, a jest ona istotna z uwagi na pełnienie funkcji związkowej.
– Orzeczenie co prawda dotyczyło wielodniowego szkolenia i czynności związanej z funkcją pełnioną w zakładzie pracy, a nie funkcji ponadzakładowej, jednak zmieniło ono postępowanie wielu pracodawców w zakresie zwolnień doraźnych – mówi Paweł Galec.
Norbert Kusiak, sekretarz prezydium Rady Dialogu Społecznego (RDS) przyznaje, że w tym roku incydentalne przypadki przerodziły się w nagminne. Coraz częściej dotyczą osób pełniących funkcje doradcze w RDS, czyli problem dotyka już nie tylko szkoleń, spotkań w ramach organizacji związkowej, lecz także najważniejszego szczebla współpracy. I przypomina, że w RDS omawiane są najważniejsze kwestie z punktu widzenia zakładowego.
– To osłabia efektywność dialogu społecznego i podważa jego znaczenie. Nie mówiąc już o tym, że praktyki takie stanowią naruszenie praw pracowniczych, wolności związkowej zagwarantowanej Konstytucją RP. Łamią też zobowiązania wynikające z Konwencji Międzynarodowej Organizacji Pracy – dodaje.
Dlatego zdaniem związkowców, czas zmienić tę sytuację, która jest widoczna nie tylko w podmiotach publicznych, lecz także prywatnych.
Profesor Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, przyznaje, że z czynnościami doraźnymi jest problem. Jak mówi, bywa, że są nadużywane, co może rodzić kłopot dla firmy.
– O spotkaniu w RDS czy szkoleniu związkowiec wie często z kilkudniowym wyprzedzeniem. Zawiadomienie od razu o tym fakcie pozwoliłoby przygotować się pracodawcy na brak pracownika w firmie, czyli dostosować organizację pracy do okrojonego składu – wyjaśnia i dodaje, że otrzymywał zapytania od firm, jak powinny postąpić, gdy po wolny dzień zgłasza się związkowiec.
Związkowcy tłumaczą, że problem z wolnym do pracy jest w każdym przypadku. Dlatego podejmują kolejną próbę uregulowania tej kwestii. W planach jest zawiadomienie organizacji pracodawców oraz ministra aktywów państwowych, by poinformowali firmy publiczne i państwowe o konieczności przestrzegania prawa. Ostateczne formy nacisku mają jednak zostać ustalone jutro na spotkaniu sekretarzy związków zawodowych.
Warto dodać, że już w lutym OPZZ zwracało się do przewodniczącego RDS o podjęcie interwencji. W nawiązaniu do dyskusji przeprowadzonej na kwietniowym posiedzeniu Prezydium Rady Dialogu Społecznego w tej sprawie Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przedstawiło swoje stanowisko, w którym zostało podniesione, iż prawo pracowników do zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy dla wykonywania funkcji związkowych stanowi szczególnie istotny element gwarancji dla właściwego i skutecznego funkcjonowania związków zawodowych. MRPiPS przyjęło wykładnię językową wskazaną w wyroku SN z 2017 r. Jednocześnie podkreśliło, że żadna z wykładni nie daje pracodawcy prawa do decydowania, czy czynność ma charakter doraźny. Zdaniem MRPiPS o czasowym zwolnieniu decydują zatem zawsze przesłanki obiektywne, a nie swobodne uznanie pracodawcy. Jednak sytuacja zamiast się poprawić, sukcesywnie się pogarsza.
– W praktyce działacze związkowi borykający się z bezpodstawnymi odmowami w przedmiotowym zakresie zwracają się o udzielenie urlopów wypoczynkowych lub bezpłatnych, aby móc realizować swoje obowiązki związkowe. Nie zawsze jednak urlopy te są udzielane, abstrahując od faktu, iż nie temu urlopy te powinny służyć. Bywa, że mają zmieniane grafiki i muszą wtedy podejmować czynności w dniu wolnym – mówi Paweł Galec. ©℗
Nie ma porozumienia w sprawie płacy minimalnej
W piątek na posiedzeniu plenarnym Rada Dialogu Społecznego debatowała nad propozycją rządu dotyczącą minimalnego wynagrodzenia na 2026 r. Rada Ministrów przedstawiła podwyżkę na poziomie 140 zł, do kwoty 4806 zł brutto, co w praktyce oznacza 3 proc. wzrost najniższej krajowej względem tego roku. Z kolei minimalna stawka godzinowa ma wynieść 31,40 zł. Pracodawcy poparli propozycję rządu. Natomiast związkowcy, którzy zaproponowali przyszłoroczne minimalne wynagrodzenie za pracę na poziomie 5015 zł brutto, zawnioskowali o wyższą podwyżkę od rządowej. Jak tłumaczą, propozycja Rady Ministrów oznaczałaby pogorszenie relacji płacy minimalnej w stosunku do przeciętnego wynagrodzenia. Z uwagi na to, że przedstawiciele pracowników i pracodawców nie doszli do porozumienia, decyzję w sprawie minimalnego wynagrodzenia podejmie rząd. Ustali je w drodze rozporządzenia Rady Ministrów, które do 15 września jest ogłaszane w Dzienniku Ustaw. ©℗