Rzeczywiście, jestem głównym inspektorem już 10 miesięcy. Ten czas minął mi błyskawicznie. W tym krótkim okresie dokonaliśmy jednak daleko idących zmian w wewnętrznym funkcjonowaniu inspekcji. Przykładowo wprowadziliśmy pracę zdalną, ruchomy rozkład czasu pracy, zniesione zostały rygory dotyczące dodatkowego zarobkowania. Ponadto pracownicy otrzymali podwyżki wynagrodzeń.
Jeżeli chodzi o reformy zewnętrzne, to bardzo dużą wagę przywiązujemy do rozmów z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych w sprawie umożliwienia inspekcji dostępu do bazy ubezpieczonych w systemie ubezpieczeń społecznych zarządzanych przez ZUS. Równolegle staramy się o uzyskanie od Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) dostępu do bazy podatników. Obecnie trwają negocjacje, jak ma ta wymiana danych wyglądać, m.in. sprawdzanie, czy mamy odpowiednie możliwości zabezpieczenia i ochrony tych danych. Współpraca z ZUS spowoduje, że nasze kontrole będą mogły być lepiej planowane, bardziej efektywne i jeszcze skuteczniejsze niż są dzisiaj.
Chodzi o dane, kto i od kiedy jest ubezpieczony u danego pracodawcy. W praktyce podczas kontroli przedsiębiorcy inspektorzy pracy mają ograniczony dostęp do tych informacji. Słyszą, że osoby pracujące na kontrolowanym placu budowy czy w placówce handlowej są w dniu wizyty inspektora pierwszy dzień w pracy, przez co zgłoszenie tych pracowników do ZUS dopiero co zostało wysłane. Zmierzamy do tego, aby inspektor pracy miał dostęp do tych danych na bieżąco, mógł błyskawicznie weryfikować informacje uzyskiwane w czasie kontroli. Ma to ogromne znaczenie w zwalczaniu szarej strefy i poprawy losu zatrudnionych, wobec których przedsiębiorcy w rażący sposób nie wykonują podstawowych obowiązków pracodawcy.
Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej powołało już zespół ds. reformy PIP. Cieszy mnie, że ministerstwo wyszło z taką inicjatywą i propozycją zmian. To też bardzo ważny sygnał. Liczę na to, że już niedługo nawiążę współpracę z resortem pracy w tym zakresie i nasze doświadczenia oraz uwagi zostaną wzięte pod uwagę podczas tych prac. Ale gospodarzem tego zespołu jest pani minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i to od niej będzie zależało, jaki będzie ostateczny kształt tego projektu. Musimy pamiętać o jednej bardzo ważnej rzeczy – jako główny inspektor pracy nie mam inicjatywy legislacyjnej i nie mogę procedować projektów ustaw w Sejmie. Mam nadzieję, że projekt, który przygotuje ministerstwo, będzie nie tyle skonsultowany, ile nawet uzgodniony z PIP. Wdrożenie nowych przepisów na koniec czerwca 2026 r. to będzie naprawdę olbrzymie wyzwanie, duży wysiłek dla nas wszystkich, żeby te przepisy przygotować i przeprowadzić przez cały proces legislacyjny. Choć czasu jest bardzo mało, z natury jestem optymistą i wierzę, że jest to możliwe.
Z informacji, jakie mamy, wynika, że na początku zespół będzie miał wymiar wewnątrzresortowy. Zasiadają w nim przedstawiciele ministerstwa. Jego działalność ma zostać jednak niebawem rozszerzona i znajdzie się w nim miejsce dla naszych przedstawicieli. Proszę się nie obawiać, że zmiany w ustawie o PIP zostaną przygotowane bez naszego udziału. Jesteśmy otwarci na taką współpracę, służymy naszą wiedzą i doświadczeniem zdobytym podczas dziesiątek tysięcy kontroli funkcjonowania obowiązujących przepisów w praktyce. Nieskromnie powiem, że najlepiej wiemy, gdzie i jak trzeba zmienić niedziałające regulacje, aby osiągnąć pozytywne efekty dla naszego rynku pracy i urzędu.
Po pierwsze, chciałbym likwidacji upoważnień do kontroli. Dla nas te upoważnienia stały się symbolem biurokracji. Od lat borykamy się z tym problemem. Szacuje się, że ok. 70 proc. czasu pracy inspektora pochłania „papierkowa robota”, co oznacza, że na czynności kontrolne zostaje mu tylko jedna trzecia jego dniówki. W zeszłym roku przeprowadziliśmy audyt i okazało się, że gdyby nie obowiązki związane z wystawianiem upoważnień, moglibyśmy przeprowadzać rocznie ok. 2 tys. kontroli więcej. To sporo, bo dzięki ograniczeniu biurokracji moglibyśmy zadbać o warunki pracy, bezpieczeństwo i prawidłowe wypłaty wynagrodzeń dodatkowych tysięcy pracowników. Po drugie, będę zabiegał o to, by inspektorzy pracy, tak jak kontrolerzy ZUS, mogli elektronicznie podpisywać protokoły z kontroli. Trzecia rzecz to wprowadzenie możliwości przeprowadzania czynności kontrolnych zdalnie, nie tylko prawnej ochrony pracy, ale również w niektórych innych sytuacjach, np. przy kontrolach na budowie, gdzie pracownik służby bhp mógłby prowadzić transmisję na żywo, a inspektor zza biurka w innej miejscowości weryfikować, czy przepisy są przestrzegane.
Ponadto chciałbym zmian w zakresie wydawania nakazów wypłaty zaległego wynagrodzenia za pracę. W zeszłym roku wydaliśmy łącznie wszystkich środków prawnych w formie decyzji, wystąpień i poleceń na 270 mln zł, ale moglibyśmy być jeszcze skuteczniejsi, gdyby w ustawie był przepis, że utrata statusu pracodawcy wynikająca z zamknięcia firmy, po wydaniu nakazu, nie spowoduje jego wygaśnięcia.
O to uprawnienie PIP zabiega już od kilkunastu lat, gdyż dzięki niemu będzie mogła realnie przeciwdziałać patologiom i nadużyciom na rynku pracy. Chciałbym uspokoić pracodawców, że jeżeli otrzymamy taką możliwość, to nie przewidujemy likwidacji wszystkich umów cywilnoprawnych w naszym kraju. Nie neguję swobody ich zawierania, ale pod warunkiem, że obie strony mają takie same prawa. Jeżeli osoba, która zawiera umowę cywilnoprawną, działa w warunkach przymusu ekonomicznego, np. z powodu braku innych ofert pracy, to nie ma swobody zawierania umów. Ale jeżeli ktoś chce mieć umowę zlecenia, bo np. jest studentem, podejmuje prace dorywcze, jest emerytem czy ceni swoją wolność i chce pracować, kiedy mu to odpowiada, to my jako inspektorzy pracy nie będziemy tego kwestionować.
Nie powinno być tak, że umowy zlecenia są zawierane na próbę na rok czy dwa lata, a dopiero po ich upływie, gdy dana osoba się sprawdzi, może liczyć na to, że w nagrodę dostanie umowę o pracę. Przecież w kodeksie pracy są przewidziane umowy na okres próbny, które mają na celu sprawdzenie tego, czy pracownik się nadaje do pracy i czy zatrudnionemu ta praca odpowiada. Z naszych analiz wynika, że inspektorzy spotykają się też z sytuacją zawierania umów zlecenia z nowymi pracownikami, aby ograniczyć koszty zatrudnienia. Najczęściej dochodzi do zawierania wątpliwych umów cywilnoprawnych w budownictwie. Ma to swoje konsekwencje w sytuacji, gdy dojdzie do wypadku, a później okaże się, że taka pozakodeksowa umowa nie daje pełnej ochrony ubezpieczeniowej. Wskutek działań inspektorów pracy takie kontrakty są przekształcane w umowy o pracę. Podsumowując, chcemy decyzje o przekształcaniu umów cywilnoprawnych w etaty stosować z rozwagą i przede wszystkim będziemy sprawdzać, jaka była wola stron. Na ten moment planujemy stosowanie tych decyzji podczas kontroli prowadzonych na skutek skarg.
Oczywiście. Proponujemy, żeby była możliwość wniesienia odwołania od decyzji inspektora do okręgowego inspektora, a dopiero w razie podtrzymania takiego rozstrzygnięcia sprawa trafiałaby do sądu pracy. Chcemy, żeby sąd pracy weryfikował prawidłowość naszych decyzji, bo ma szersze możliwości dowodowe od inspektorów pracy. Wniesienie odwołania wstrzyma wykonanie decyzji. Nie chcemy, żeby te decyzje miały rygor natychmiastowej wykonalności.
Myślę, że nie. Już dzisiaj widzimy pozytywne efekty naszych kontroli. W drodze niewiążących pracodawców wystąpień i poleceń rokrocznie przekształcamy ok. 2 tys. kontraktów na etaty. Może to jest mało, ale mówimy tu o sytuacjach niepozostawiających wątpliwości – takich, kiedy pracodawca po rozmowie z inspektorem, po przedstawieniu argumentów, że to jest umowa o pracę, a nie umowa cywilnoprawna, sam dokonuje zamiany. Bez władczej ingerencji inspektora. Bez konieczności wydawania decyzji, bez postępowania sądowego. Nie można wykluczyć, że wzrośnie liczba spraw napływających do sądów pracy, ale proszę pamiętać, że taka zmiana przepisów to sygnał dla społeczeństwa, zarówno pracowników, jak i pracodawców, że stosowanie umów cywilnoprawnych, w warunkach kiedy powinien być etat, może być skutecznie zakwestionowane przez inspekcję.
Jak najbardziej. Aby wzmocnić ten przekaz, jeśli taka zmiana wejdzie w życie, planujemy już liczne kampanie, podczas których będziemy informować i edukować. Zrobimy też cykl konferencji, przygotujemy nowe materiały dla pracodawców i zatrudnionych. Myślę, że takie działania przyniosą pozytywne efekty i inspektorzy pracy nie będą musieli wystawiać takich decyzji po zmianach.
Rzeczywiście, liczba naszych zadań jest kolosalna. Ale są już zmiany w tym zakresie. W tym roku po raz pierwszy PIP ubędzie zadań, ponieważ nie będziemy już sprawdzać składek na Fundusz Pracy oraz tego, czy bezrobotny powiadomił powiatowy urząd pracy o podjęciu zatrudnienia. To był zresztą bardzo niewdzięczny obowiązek, bo inspektor pracy musiał doprowadzić do ukarania osoby, która znalazła sobie pracę, ale zapomniała wysłać informację o tym do pośredniaka, w którym zarejestrowała się wcześniej jako osoba bezrobotna.
Przed nami nowe obowiązki związane z wejściem w życie dyrektywy o likwidacji luki płacowej między kobietami a mężczyznami. Jest to bardzo trudny akt prawny. Jestem członkiem międzyresortowego zespołu powołanego w resorcie pracy i będzie to dla nas, dla inspektorów pracy, bardzo wymagające zadanie. Tym bardziej że do tej pory nie zajmowaliśmy się wartościowaniem stanowisk. Wiele wskazuje na to, że po wdrożeniu dyrektywy w tym zakresie trzeba będzie ocenić, czy pracodawca właściwie wypłaca wynagrodzenie, a jeżeli okaże się, że jest u niego luka płacowa, to trzeba będzie go zobowiązać do podjęcia działań i usunięcia nierówności. I tutaj dyrektywa mówi o współpracy z PIP. W unijnych przepisach nie pada słowo „kontrola” czy „edukacja”. To oznacza, że będziemy się musieli nauczyć zupełnie nowej rzeczy. Na pewno jednak priorytetem inspekcji powinno być nadal dbanie o bezpieczeństwo i higienę pracy, tak by zatrudnieni w Polsce nie ulegali wypadkom i mogli wieść długie i zdrowe życie. ©℗