Dyrektorzy szkół uważają się za wyjątek. Powszechnie nie wystawiają nauczycielom wybierającym się na wycieczki szkolne druków polecenia wyjazdu, nie płacą należności delegacyjnych (np. diet) ani nie rozliczają wypracowanych z tego tytułu nadgodzin, choć pracodawcy mają taki obowiązek.

Rozstrzygnie sąd

Temat wycieczek szkolnych rozgrzewa zainteresowane środowiska od dawna. Niby wszyscy znają problem, ale nic się dzieje w przepisach. Jednak nauczyciele protestują coraz śmielej i wygrywają pierwsze spory. Przełomowa może być uchwała Sądu Najwyższego w składzie siedmiu sędziów (III PZP 3/24), w której sędziowie mają zdecydować, czy nauczycielom przysługuje wynagrodzenie za nadgodziny wypracowane zwykle podczas wycieczek szkolnych.

Okazuje się, że wyjazdy szkolne mają być obowiązkowe. Wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz chce krzewić postawy patriotyczne wśród uczniów podczas wycieczek do miejsc historycznych. Ma temu służyć Program Kościuszkowski. To nie nowość. W 2023 r. w ramach programu „Poznaj Polskę”, nawigowanego przez Przemysława Czarnka, ministra edukacji i nauki, wydano 50 mln zł na dofinansowanie wycieczek szkolnych. Nie były one jednak obowiązkowe. Projekty wycieczkowe, ogłoszone przez Barbarę Nowacką, minister edukacji narodowej, pod nazwą „Podróże z klasą” w czerwcu i lipcu br., przewidują już 80 mln zł dopłat na ten cel.

Wycieczka to delegacja

Państwo coraz hojniej sypie groszem na wycieczki szkolne, tymczasem brak uregulowania tej kwestii w Karcie nauczyciela może doprowadzić do zwielokrotnienia tych kosztów. Eksperci jednym głosem mówią, że każda wycieczka wyjazdowa poza miejscowość, gdzie znajduje się szkoła zatrudniająca, to dla nauczyciela podróż służbowa. Zgodnie bowiem z kodeksem pracy (t.j. Dz.U. z 2023 r. poz. 1465 ze zm.) zatrudnionemu wykonującemu na polecenie pracodawcy zadanie służbowe poza miejscowością, w której znajduje się siedziba pracodawcy, albo poza stałym miejscem pracy przysługują należności na pokrycie kosztów związanych z tym wyjazdem. Zakład pracy musi mu zrefundować koszty przejazdu, tzw. dojazdów miejscowych, noclegów, i inne wydatki oraz wypłacić ryczałtowe diety żywieniowe po 45 zł za dobę podróży służbowej na terenie Polski. Wynika to z rozporządzenia w sprawie należności przysługujących pracownikowi zatrudnionemu w państwowej lub samorządowej jednostce sfery budżetowej z tytułu podróży służbowej (t.j. DzU z 2023 r., poz. 2190).

Według Andrzeja Radzisława, radcy prawnego z kancelarii Goźlińska, Petryk i Wspólnicy, rozporządzenie o podróżach służbowych obejmuje wszystkich pracodawców, zwłaszcza tych ze sfery budżetowej.

– To mit, że nie podlegają mu szkoły publiczne – dodaje.

Zdaniem Julii Kupiszewskiej, adwokat z Kancelarii Kalata, dyrektor ma obowiązek wystawić w tych okolicznościach polecenie wyjazdu służbowego i odpowiednio rozliczyć czas delegacji.

– Dyrektor musi pamiętać, że nauczyciel nie powinien dopłacić choćby złotówki do takiego wyjazdu – zastrzega prawniczka. Inaczej możemy mówić o ewidentnym łamaniu prawa.

Dieta to rzadkość

Szkoły tymczasem ignorują przepisy. Do rzadkości należy prawidłowe rozliczanie przez nie wycieczek szkolnych. Lubią się przy tym w posługiwaniu się argumentacją, że cena wycieczki powinna zostać tak skalkulowana, że za wszystko zapłacą dzieci i ich rodzice. W opinii ekspertów to zupełnie błędne rozumowanie, ponieważ koszty wyjazdów obciążają pracodawcę, a nie rodziców. Problem w tym, że stanowisko dyrektorów placówek oświatowych wspiera minister edukacji narodowej. W odpowiedzi na interpelację z 2 lipca 2024 r. nr 3377 w sprawie rozliczania pracy nauczycieli w ramach programu „Podróże z klasą” Barbara Nowacka stwierdziła, że nauczycielom nie należy się za wycieczki szkolne nic ponad standardową pensję.

– Rzeczywistość wygląda tymczasem tak, że dyrektorzy odmawiają wręcz wydania nauczycielowi formularza polecenia wyjazdu służbowego – mówi Krzysztof Lisowski, prawnik Związku Nauczycielstwa Polskiego. – Dochodzi też do scysji między nauczycielami a rodzicami dzieci na tle pokrywania kosztów wycieczek – zaznacza prawnik.

Ponadto ze względu na zbyt małą liczbę nauczycieli oddelegowanych do pracy na wycieczkach dochodzi do naruszenia norm prawa pracy gwarantujących minimalne okresy odpoczynku pracowniczego.

Dlatego wszystkie zainteresowane środowiska opowiadają się za wyczerpującym określeniem tematyki wycieczek szkolnych w pragmatyce służbowej, czyli Karcie nauczyciela. Nowe przepisy jasno powinny precyzować, że koszty delegacji (wycieczek szkolnych) pokrywa szkoła i że ma ona obowiązek wyposażyć nauczyciela w druk polecenia wyjazdu służbowego. Z ustawy powinien też wynikać obowiązek prawidłowego rozliczania czasu pracy nauczyciela podczas wycieczek (czyli wyłapywanie i rekompensowanie nadgodzin) oraz zapewnienie mu norm odpoczynku.

– Niezwykle istotna jest tu partnerska relacja z przełożonymi w szkole, którzy po takiej wycieczce powinni otrzymać szczegółowy raport z czynności i godzin wykonywanej pracy w czasie podróży – podkreśla Piotr Wojciechowski, adwokat, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim. – Dyrektorzy muszą też pamiętać, że obowiązkowe 11 godzin w ciągu doby nieprzerwanego odpoczynku należy się również tej grupie zawodowej. Liczbę opiekunów na wycieczce należy więc tak skalkulować, aby nauczyciel skorzystał z tego prawa – dopowiada mecenas.

Być może problem zostanie wkrótce rozwiązany. Posiedzenie grupy roboczej związkowców z urzędnikami MEN ds. wynagrodzeń, poświęcone m.in. temu zagadnieniu ma się odbyć na początku października. Minister Barbara Nowacka deklarowała publicznie otwartość na załatwienie tej kwestii. ©℗

OPINIA

Nauczyciel nie powinien dołożyć ani złotówki

ikona lupy />
Urszula Woźniak, wiceprezes zarządu głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego / Materiały prasowe

Na palcach jednej ręki można policzyć szkoły, które wystawiają nauczycielowi wybierającemu się na wycieczkę szkolną formularz polecenia wyjazdu służbowego i następnie wypłacają świadczenia z tytułu podróży służbowej i rozliczają czas pracy nauczyciela zgodnie z obowiązującymi przepisami. Dyrektorzy placówek oświatowych nie lubią pojęcia podróży służbowych, bo to dla nich oznacza dodatkowe koszty. Tłumaczą nauczycielom, że cena wycieczki jest tak skalkulowana, że wszystkie koszty przypadające na nauczyciela pokrywają dzieci i ich rodzice. Podczas wyprawy okazuje się tymczasem, że to nauczyciel musi zapłacić za swoją porcję McDonald’s, bilet wstępu do muzeum czy nocleg. W dodatku dochodzi do niepotrzebnych starć i złych emocji, gdy rodzice nie wiedzą i nie rozumieją, dlaczego mają finansować pobyt nauczyciela. Wychodzi na to, że wycieczki z uczniami nauczyciel powinien traktować jak spełnienie swoich marzeń, realizację misji. Tyle tylko że – biorąc pod uwagę warunki wynagradzania – jego na to nie stać.