Urzędnicy nie są zadowoleni z symbolicznych podwyżek, ale nie palą się do protestu – tak wynika z sondażu, który przeprowadzili związkowcy. Nie wykluczają jednak, że ich nastroje odbiją się na jakości pracy.
Urzędnicy nie są zadowoleni z symbolicznych podwyżek, ale nie palą się do protestu – tak wynika z sondażu, który przeprowadzili związkowcy. Nie wykluczają jednak, że ich nastroje odbiją się na jakości pracy.
W przyszłym roku budżetówka, w tym urzędnicy, będą mogli liczyć na ok. 12-proc. podwyżki. Wpływ na to ma mieć odmrożenie 3-proc. funduszu nagród i ponad 8-proc. wzrost środków na wynagrodzenia. Po głębszej analizie okazuje się jednak, że część tych pieniędzy trafi na zwiększenie liczby mundurowych, a do urzędów mogą zostać przekazane dodatkowe pieniądze na poziomie 4,4 proc. Związkowcy potwierdzają, że takie informacje otrzymali od przedstawicieli resortu finansów. W praktyce wszystko zostanie więc po staremu. Nawet kwota bazowa, od której wielokrotności są naliczane m.in. pensje członków korpusu cywilnej, będzie na dotychczasowym poziomie. W efekcie oznacza to, że tylko wybrani będą mogli liczyć na zwiększenie wynagrodzeń i ewentualny awans. Związkowcy przyznają, że wśród urzędników jest wielkie niezadowolenie i chęć wyrażenia go w formie protestów. Oliwy do ognia dolała decyzja Rady Ministrów z tego tygodnia w sprawie trzyletniego planu mianowań na lata 2022–2024.
Rząd zdecydował, że w przyszłym roku zaledwie 200 najlepiej zdających egzamin będzie mogło liczyć na awans w urzędniczej hierarchii i stały dodatek miesięczny rozpoczynający się od około tysiąca złotych miesięcznie. To prawie trzykrotnie mniej niż wynosił limit w 2020 r., który zresztą nie został zrealizowany, ponieważ pod pretekstem pandemii odwołano egzaminy. Podobnie było w tym roku. A w czasach kryzysu i zamrożenia płac zdobycie statusu urzędnika mianowanego jest jedyną gwarancją zwiększenia uposażenia.
– Wznowienie postępowania kwalifikacyjnego w służbie cywilnej po dwuletniej przerwie należy ocenić pozytywnie. Odsetek urzędników mianowanych w korpusie jest bowiem uznawany za kluczowy wskaźnik profesjonalizacji administracji rządowej – mówi Jerzy Siekiera, prezes Stowarzyszenia Absolwentów KSAP. Przyznaje jednak, że wysokość przyszłorocznego limitu budzi niedosyt. – Należy jak najszybciej wrócić do limitów sprzed pandemii – postuluje.
Obecnie mianowanie otrzymują absolwenci KSAP oraz te osoby, które najlepiej zdadzą egzamin i zmieszczą się w limicie. Przed pandemią na 2022 r. planowane było aż 600 miejsc.
– Jeśli w dalszym ciągu będzie polityka ograniczania mianowań lub zamrażania egzaminów pod pretekstem pandemii, to nigdy nie osiągniemy w służbie cywilnej poziomu co najmniej 10 proc. urzędników mianowanych – mówi prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Przekonuje, że w administracji rządowej mianowani, w tym absolwenci KSAP, nie zawsze są chętnie widziani, a ofert pracy dla osób z potwierdzonymi kwalifikacjami jest jak na lekarstwo. – Nie wspomnę już o tym, że tylko część z nich może liczyć na powołanie i awans na stanowisko dyrektorskie – podkreśla.
Taka polityka oszczędzania na urzędnikach nie podoba się związkowcom. Projekt ustawy budżetowej został jednak już przyjęty przez Radę Ministrów i skierowany do Sejmu. Mimo że wcześniej trzy największe centrale związkowe (OPZZ, FZZ i Solidarność) miały połączyć siły w walce o lepsze warunki pracy w administracji, to ostatecznie szef tej ostatniej organizacji Piotr Duda w obecności premiera ogłosił sukces i pomysł wspólnego protestu w Warszawie upadł.
Jednak członkowie tego związku postanowili zrobić rozeznanie w nastrojach w terenie i okazało się, że urzędnicy wcale nie są zadowoleni z takiego obrotu sprawy. – Zrobiliśmy anonimową ankietę wśród pracowników, w której pytaliśmy m.in. o to, czy propozycje rządu są dla nich satysfakcjonujące. Praktycznie wszyscy są niezadowoleni, że formalnie nie będzie zwiększania kwoty bazowej, a tym samym podwyżek. Dziś w tej sprawie będę rozmawiać z wojewodą – mówi Elżbieta Kurzępa, szefowa NSZZ „Solidarność” w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim. Jak dodaje, zdecydowana większość ankietowanych opowiedziała się też za wprowadzeniem określonych form sprzeciwu wobec takiej polityki. – Nie mówimy tu celowo o strajku, bo nam nie wolno strajkować, ale już np. pikietować przed urzędem lub skrupulatnie wykonywać swoje czynności – jak najbardziej tak. W tym kierunku chcemy pójść – zapowiada.
Podobnie jest w innych instytucjach administracji rządowej w terenie. – Pracownicy nie kryją swojego niezadowolenia. Również planujemy protesty. Część ludzi w dalszym ciągu będzie odchodziła z urzędów, bo nie mają perspektyw na lepszą płacę i awans – mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w Łódzkim Urzędzie Wojewódzkim.
– Jako związkowcy cieszymy się, że zostanie chociaż odmrożony fundusz nagród, który był motywatorem dla zaangażowanych urzędników. Mieliśmy jednak nadzieję, że podwyżki będą na wyższym poziomie. A z ankiet wśród osób zatrudnionych wynika, że ludzie są niezadowoleni, bo zostaliśmy nierówno potraktowani, np. policjanci otrzymali 500 zł od stycznia – mówi Aneta Lipińska, przewodnicząca NSZZ „Solidarność” w Warmińsko-Mazurskim Urzędzie Wojewódzkim. – Nastroje pracowników z pewnością będą odzwierciedlone w pracy – dodaje.
Związkowcom obiecano, że powstanie fundusz premiowy dla najlepszych i nie będą to pieniądze dla dyrektorów, a wyłącznie dla pracowników. Na razie w korpusie służby cywilnej działa tylko fundusz nagród, który został zamrożony przepisami covidowymi. Zgodnie bowiem z art. 93 ustawy z 21 listopada 2008 r. o służbie cywilnej (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1233) członkom korpusu za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej można przyznać nagrodę z funduszu nagród, który musi być minimum na poziomie 3 proc. planowanych wynagrodzeń osobowych. Pozostaje on w dyspozycji dyrektorów generalnych i może być przez nich podwyższany w ramach posiadanych środków.
W ocenie Roberta Barabasza wprowadzenie kolejnego funduszu – premiowego – wymagałoby nowelizacji pragmatyki zawodowej, ponieważ obecnie nie ma w niej mowy o premiach, a jedynie o nagrodach. Jednak jego zdaniem to tylko mydlenie pracownikom oczu i obiecywanie pieniędzy, których nie ma.
Projekt ustawy budżetowej co do zasady zamraża w całej budżetówce wzrost poszczególnych kwot bazowych. W efekcie pieniądze, jeśli się pojawią, będą przeznaczone na zwiększenie pensji wybranym urzędnikom. ©℗
Trzyletni plan mianowań w administracji publicznej
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama