W ubiegłym roku do szkoły poszło niespełna 5 proc. sześciolatków. Resort edukacji narodowej tłumaczy, że w tym roku będzie lepiej. Jednak rodzice wciąż podchodzą nieufnie do pomysłu posyłania dzieci do szkoły.
– W naszej szkole żaden rodzić w tym i ubiegłym roku nie zdecydował się posłać sześciolatka – mówi Salomea Morawin, dyrektor Szkoły Podstawowej w Książnicach.
Nieco lepiej jest w większych miastach.
– W ubiegłym roku miałem zaledwie pięciu sześciolatków, którzy musieli się uczyć z siedmiolatkami. A w tym samorząd zgodził się na utworzenie klasy sześciolatków z 17 dzieci – mówi Tomasz Malicki, dyrektor szkoły nr 26 w Krakowie.
Wskazuje, że na przystosowanie szkoły otrzymał z gminy 30 tys. zł oraz z programu „Radosna Szkoła” 12,4 tys. zł.
W Opolu na 1 tys. sześciolatków do szkoły zapisanych jest 140. To i tak lepszy wynik niż w roku ubiegłym, kiedy było ich zaledwie 90.
– Mamy jeszcze dla nich miejsca w szkole, ale rodzice mimo naszych próśb i organizowania dni otwartych w szkołach wciąż nie chcą ich posyłać – potwierdza Irena Koszyk, naczelnik wydziału oświaty w Opolu.

Problemy z miejscem

Eksperci przestrzegają, że za dwa lata, gdy do szkół trafi ostatni rocznik siedmiolatków i obowiązkowo sześciolatki, szkoły będą miały duże problemy.
– Samorządy powinny robić wszystko, aby przekonać rodziców sześciolatków do posyłania ich do szkoły – mówi Joanna Berdzik, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Tłumaczy, że inaczej gminy będą musiały zwiększyć zatrudnienie i zapewnić dodatkowe sale, których już obecnie brakuje. Uważa, że po opuszczeniu szkoły przez podwójne roczniki samorządy będą musiały zwalniać nauczycieli i wypłacać im odprawy. W efekcie może to ich narazić na duże wydatki. Mimo że część szkół deklaruje, że jest gotowa do przyjęcia sześciolatków, to rodzice nie chcą korzystać z tego prawa.



– Od ubiegłego roku prawie nic się nie zmieniło, szkoły jak nie były, tak nie są przygotowane na przyjęcie sześciolatków – mówi Karolina Elbanowska ze stowarzyszenia Ratuj Maluchy.
Dodaje, że jej sześcioletnie dziecko zostało już w tym roku zapisane do przedszkola.

Przedszkole czy szkoła

Rodzice mają jednak wątpliwości, co jest lepsze dla ich dziecka. Z jednej strony mogą wysłać 6-latka do nieprzygotowanej szkoły, z drugiej – do przedszkola, w którym nie będzie się uczyć pisać i czytać. Jest to związane z nową podstawą programową, która przewiduje, że 6-latek kończący przedszkole powinien interesować się czytaniem i pisaniem oraz układaniem krótkich zdań. Poprzednia podstawa programowa przewidywała w przedszkolu naukę czytania i pisania.
W ocenie ekspertów podstawa uniemożliwia wręcz rozwój dziecka. Z kolei jeśli rodzic zdecyduje się posłać sześciolatka do pierwszej klasy, nauczyciele będą od niego wymagać o wiele więcej. Sześciolatek po pierwszej klasie podstawowej musi znać wszystkie litery alfabetu, nauczyć się pisania prostych krótkich zdań oraz czytać lektury wskazane przez nauczyciela.
– Podstawa programowa powinna zostać bardzo szybko zmieniona, bo sześciolatki w szkołach nie radzą sobie z jej opanowaniem, a w przedszkolach ogranicza się im możliwość nauki czytania i pisania – mówi Dorota Dziamska z niepublicznego ośrodka kształcenia nauczycieli w Poznaniu.
Tłumaczy, że ze względu na rozbieżności w interpretacji niektóre kuratoria wciąż zakazują nauki czytania i pisania w przedszkolach. W ten sposób resort edukacji narodowej chce zmusić rodziców do kierowania sześciolatków bezpośrednio do szkoły. Te są jednak do tego nieprzygotowane i koło się zamyka.