- Skończyliśmy z filozofią, zgodnie z którą jeśli pojawia się problem, to zasypujemy go pieniędzmi. To się nie sprawdzało - informuje Paweł Gruza, wiceprezes KGHM ds. aktywów zagranicznych.

KGHM chwali się rekordowymi wynikami za pierwsze półrocze. Czy to nie jest jednak efekt przede wszystkim czynników makroekonomicznych?
Tak samo krytycy mówili przy uszczelnianiu VAT. Jak dochody z podatku zaczęły gwałtownie rosnąć, to tłumaczono to dobrą sytuacją w gospodarce, a jak były mniejsze, to znaczy, że była dekoniunktura. Teraz jest to samo – „nie ma poprawy wyników, bo jest tylko efekt makroekonomiczny”. Oczywiście jest to fałszywa teza – warto reformować.
No, ale jesteście spółką surowcową, wydobywczą, więc wysokie ceny miedzi w sposób naturalny podbijają wyniki.
To prawda, ale bardzo łatwo podjąć decyzje dotyczące wydatków inwestycyjnych, które przejadają wpływ czynników makroekonomicznych i to z nawiązką. Naszym zdaniem bardzo istotne i korzystne przełożenie na wyniki miało zracjonalizowanie polityki dotyczącej CAPEX-u, czyli wydatków inwestycyjnych. Przede wszystkim jeśli chodzi o chilijską kopalnię Sierra Gorda. Długa lista wydatków, które doprowadziłyby do dalszego rozchwiania sytuacji finansowej tego projektu, była gotowa, gdy przychodziliśmy do spółki. Po tym, jak udało się je zracjonalizować, możemy cieszyć się pozytywnymi przepływami finansowymi z kopalni Sierra Gorda.
Racjonalizacja oznacza cięcie wydatków czy efektywniejsze rozdysponowywanie pieniędzy?
Jedno i drugie. Skończyliśmy z filozofią, w której jeśli pojawia się problem, to zasypujemy go pieniędzmi. To się nie sprawdzało. Skromnymi zasobami finansowymi prowadziliśmy politykę drobnych ulepszeń, które spowodowały najpierw stabilizację, a potem podwyższanie przepustowości instalacji w Chile. Dzięki temu obniżyliśmy wydatki inwestycyjne, które miały być poniesione przy tym projekcie.
Co dzisiaj jest największym wyzwaniem, jeśli chodzi o Sierra Gorda? Czy da się osiągać tam pozytywne wyniki bez istotnych nakładów finansowych?
W tej chwili jesteśmy bardzo zadowoleni z rezultatów produkcyjnych w Chile i bieżących oszczędności kosztowych. Natomiast otoczenie makroekonomiczne, które jest bardzo korzystne dla cen miedzi i ogólnie surowców, jeszcze dokłada się do wyniku finansowego. W tym momencie nie przewidujemy konieczności dokonywania żadnych kolejnych wysokonakładowych inwestycji. Teraz jesteśmy na początku drogi do odbudowywania wartości tego projektu. Dokonaliśmy w księgach KGHM odwrócenia pewnych odpisów związanych z Sierra Gorda i mam nadzieję, że będziemy mieli okazję dokonywać kolejnych.
Te 500 mln zł, o których mówił prezes KGHM Marcin Chludziński, że wróciły z Sierra Gorda do Polski, to zysk kopalni?
Nie chcę wchodzić w szczegóły księgowe. Bilans, rachunek zysków i strat Sierra Gorda jest dość skomplikowany ze względu na różnego rodzaju formy finansowania. Najważniejsza w branży wydobywczej jest zaś zdolność generowania nadwyżek gotówkowych i do tego doprowadziliśmy w Chile. Wydobycie w tej kopalni jest już od jakiegoś czasu rentowne.
Czy zarząd KGHM nie obawia się, że zapowiadane protesty związkowe w Chile uderzą w wydobycie?
To jest oczywiście duże wyzwanie dla całej branży. My możemy się pochwalić dobrymi stosunkami z trzema związkami zawodowymi, które działają w Sierra Gorda. To jedna z niewielu kopalń, w której udało się zawczasu podpisać układy zbiorowe ze związkami zawodowymi, co daje nam taką spokojną i bezpieczną perspektywę na kolejny trzyletni okres ich obowiązywania.
Co z japońskim wspólnikiem KGHM w Sierra Gorda, który planuje wyjście z tej inwestycji?
Nasz partner w joint venture, czyli grupa Sumitomo, faktycznie podjął taką decyzję jakiś czas temu i obecnie jest prowadzona procedura sprzedaży tych udziałów.
Dlaczego to tyle trwa? Za chwilę minie rok od ogłoszenia zamiaru zbycia 45 proc. udziałów w chilijskim projekcie.
To są skomplikowane procesy, a mówimy o sprzedaży pakietu w wielomiliardowej inwestycji, jaką jest Sierra Gorda. To trwa zazwyczaj długo, ale w tym przypadku nie wydaje się, aby to wykraczało poza zwyczajowe normy czasowe dla takich transakcji.
Kiedy przewidujecie, że sprzedaż może dojść do skutku?
To jest proces Sumitomo i to japońska strona jest jego właścicielem, nam jest trudno ten proces komentować i tym samym przewidywać jego przebieg.
Czy KGHM nie jest zainteresowany odkupieniem udziałów od Japończyków?
Zgodnie z naszą strategią mamy pewien poziom zaangażowania w Sierra Gorda, który odpowiada naszym możliwościom, ambicjom i temu, co uważamy za optymalne dla KGHM. Dodatkowo jak się popatrzy na sposób zaangażowania innych dużych firm w projekty międzynarodowe, to jest pewna logika rozmieszczania tego zainteresowania w kilku projektach, a nie w jednej dużej inwestycji w jednym miejscu.
Jak postępuje proces sprzedaży kopalni Franke i Carlota w Chile i USA?
Przygotowaliśmy bardzo precyzyjną i bezpieczną dla grupy KGHM procedurę alienacji aktywów. Na bazie doświadczeń zewnętrznych, ale także wnikliwej analizy raportu NIK, która dotyczyła lustrzanej transakcji nabycia aktywów. Proces sprzedaży trwa i wchodzimy w newralgiczny moment, kiedy pokazujemy dane informacje dotyczące kopalń i możemy liczyć na początkowo niewiążące, a później wiążące oferty. Proces due dilligence (kompleksowe badanie kondycji przedsiębiorstwa – red.) już trwa.
Ilu jest chętnych na te aktywa, skąd są potencjalni nabywcy?
To są inwestorzy, którym odpowiada skala tych projektów. My nie ukrywamy, że KGHM zainteresowany jest kopalniami o znacznie większej skali wydobycia. Na liście zainteresowanych są więc również firmy wydobywcze lokalne dla tych aktywów, które widzą efekty synergii ze swoimi okolicznymi aktywami.
Czy przy okazji sprzedaży kopalni Carlota w USA sprzedawana będzie również amerykańska kopalnia Robinson?
Nie mamy takich planów i nie wiem, czemu takie informacje pojawiły się w mediach.
Czy sprzedaż tych – jak na skalę działalności KGHM – małych aktywów w Chile i Stanach Zjednoczonych to jest jakiś szerszy plan skupienia się na wydobyciu w kraju?
Mamy duże i ambitne wyzwania inwestycyjne w kraju, choćby ze względu na nowe koncesje wydobywcze. Jednak zgodnie z naszą strategią nie ma powodu, abyśmy wychodzili z tak istotnych projektów jak Sierra Gorda czy Robinson. Ciężko pracujemy nie tylko nad optymalizacją kopalni w Chile, ale także nad rozbudowaniem planu kopalni w USA wychodzącego poza pierwotne okresy życia tego złoża. Przypomnę, że Robinson pierwotnie miał się skończyć w 2024 r., później w 2025 r., a teraz patrzymy na to, że tamtejszy horyzont wydobycia wychodzi już poza 2030 r.
Czy są jakieś aktywa na świecie, którym się przyglądacie pod kątem akwizycji, albo może KGHM jest gdzieś w procesie due dilligence?
Przyglądamy się wszystkim procesom sprzedaży aktywów na świecie, a nie jest ich za dużo. Natomiast przyglądamy się raczej z pozycji bycia na bieżąco, czerpania wiedzy i rozumienia rynku. W tym momencie nie mamy żadnych planów akwizycyjnych na świecie, jeśli chodzi o duże kopalnie.
Czyli obok kopalni Sierra Gorda swój potencjał wydobywczy KGHM będzie rozwijał w Polsce?
Tak postrzegamy naszą główną misję, to jest optymalne działanie. Te zasoby, które są w kraju, przy nas fizycznie, wymagają naszej szczególnej atencji.