Po pierwszym szoku związanym z pandemią z opadającej mgły wyłania się „nowa normalność”. Mimo ostrożności inwestycyjnej, spowolnienia gospodarczego i znacznych utrudnień w prowadzeniu biznesu już widać, że sektor technologiczny może stać się beneficjentem obecnej sytuacji. Trudne czasy zawsze były dobrym momentem do startu przyszłych czempionów.

Apple i Microsoft wystartowały w czasach amerykańskiego spowolnienia lat 70., Amazon musiał mierzyć się z bańką tzw. dotcomów. Dziś pojawiają się nowe szanse na rozwój technologicznych rozwiązań, które już niedługo będą kształtować nasz świat. Inaczej jednak wyglądają perspektywy Jeffa Bezosa, który dzięki pandemii przebił kolejny sufit zamożności, a inaczej start-upów i młodych firm technologicznych. Boisko nigdy nie było równe, dziś dodatkowo zmieniły się reguły gry.

Kto będzie mógł zarobić

To, jakie rozwiązania i branże technologiczne będą przeżywały rozkwit, w jakich niszach pojawią się szanse i lukratywne kontrakty dla dostawców, wyznacza piramida potrzeb. Jej podstawą są potrzeby elementarne – przetrwanie i zapewnienie bezpieczeństwa. Dlatego na rynku usług konsumenckich spektakularne wzrosty notują branża e-commerce i obsługujące ją podmioty spod znaków fintech, platform typu marketplace czy marketingu internetowego.

Globalni producenci dóbr szybkozbywalnych poszukują nowych rozwiązań, również na polskim rynku. P&>, jedna z najbardziej innowacyjnych firm w swojej branży, szuka rozwiązań z zakresu komunikacji marketingowej, a każda z firm technologicznych, która uważa, że ma adekwatne rozwiązanie, może zgłosić swoją propozycję. Proces przebicia się z własnym pomysłem znacznie się skrócił. Firmy jednak oczekują precyzyjnych rozwiązań na żądanie. Chcą zaspokojenia konkretnych potrzeb biznesowych i skrócenia czasu niezbędnego na wdrożenie.

Kolejna nisza technologiczna, która już znalazła się w centrum zainteresowania, to rozwiązania spod znaku techmed. Podczas pandemii dokonała się w Polsce mała rewolucja. Za sprawą wdrożonych szczęśliwie tuż przed lockdownem e-recept oraz udanego eksperymentu z teleporadami przygotowany został grunt pod dalszy rozwój telemedycyny.

Do zaspokojenia potrzeb wyższego rzędu, takich jak rozwój i samorealizacja, konieczne są kontakty międzyludzkie, w dużej mierze zależne dziś od technologii telekomunikacyjnych i jej dostawców. Popyt rośnie również na rozwiązania służące do zdalnej pracy i zdalnej rozrywki.

Na rynku technologii dla biznesu obszary wzrostu definiuje podobna logika. Przeniesienie pracy biurowej w tryb zdalny wywołało natychmiastowy popyt na rozwiązania teleinformatyczne, a za nimi – na technologie zapewniające cyberbezpieczeństwo. Utrzymanie działalności w dobie lockdownu – warunek przetrwania biznesu – kieruje uwagę przedsiębiorstw w stronę digitalizacji i automatyzacji procesów, zarówno we właściwej działalności firm, jak i w pomocniczych. I tutaj widzimy zainteresowanie po stronie korporacji, chociażby Citi, która poprzez ABSL Tech Lab szuka m.in. nowych cyfrowych rozwiązań wspomagających procesy zarządzania i ułatwiających wzmacnianie relacji w zespołach.

Kolejne potrzeby biznesu to dalszy rozwój i wzrost konkurencyjności. Paradoksalnie, lockdown przyspieszy ich zaspokojenie, dając impuls do cyfryzacji przemysłu, jednocześnie generując wzmożony popyt na rozwiązania pozwalające zastępować ludzi przez algorytmy i maszyny. Zarówno w usługach, jak i w produkcji.

Infrastruktura, głupcze!

Jeszcze niedawno obecność w agendach branżowych konferencji takich haseł jak Artificial Intelligence (AI) czy Internet of Things (internet rzeczy) wywoływała co najwyżej ziewnięcie. Branża ekscytowała się nimi dobre kilka lat temu. Praktyczne ich wykorzystanie rzadko wychodziło jednak poza takie pomysły jak mówiąca lodówka zamawiająca mleko (sztandarowy przykład wykorzystania IoT) czy rojenia o Terminatorze (bo tak większość ludzi wyobraża sobie „sztuczną inteligencję”).

Sztuczna inteligencja to jednak nie humanoidalne roboty przejmujące kontrolę nad światem, a np. algorytmy pomagające w podejmowaniu decyzji i automatyzujące procesy biznesowe. W ABSL Tech Lab obserwujemy znaczący wzrost zainteresowania tego typu rozwiązaniami, czego znów przykładem może być Citi.

Niebawem wielki potencjał obu technologii może uwolnić również tzw. przemysł 4.0, uwalniając jednocześnie przedsiębiorstwa od widma regularnego wstrzymywania produkcji na skutek kolejnych fal pandemicznych. Już niebawem technologie do automatyzowania przemysłu staną się źródłem konkretnych zysków dla ich dostawców.

Przemysł 4.0 to pieśń przyszłości, choć wcale nieodległej. Dziś pilniejsze są „technologie infrastrukturalne”, takie jak 5G czy cloud computing. Popyt na nie generuje oczywiście pandemia, przyspieszająca digitalizację gospodarki i wzmagająca zapotrzebowanie na cyfrowe usługi, tak dla biznesu, jak i konsumentów. Infrastruktura cyfrowa powinna być dziś traktowana jak niegdyś drogi, lotniska i wyższe uczelnie – jako czynnik warunkujący rozwój gospodarczy i cywilizacyjny, przyciąganie inwestorów, wymianę handlową i dostęp do zewnętrznych rynków. Jest to zadanie strategiczne dla państwa, w którego realizację powinni być angażowani partnerzy prywatni.

Dwa kroki za czołówką

Choć nasz rynek został ostatnio zasilony sporymi pieniędzmi z Polskiego Funduszu Rozwoju, ciągle wielkość krajowych inwestycji znacząco odbiega od standardów europejskich, nie wspominając o takich rynkach jak USA czy Daleki Wschód. W efekcie wielu lokalnym start-upom brakuje paliwa do dynamicznego wyjścia na rynki międzynarodowe.

Rodzima scena technologiczna jest ciągle dwa kroki za europejską czołówką. Używając branżowej terminologii – podczas gdy Zachód jest już na etapie scale-upów, my ciągle jesteśmy w start-upowym przedszkolu. Potwierdzają to doświadczenia z programu ABSL Tech Lab, w którym kojarzymy młode, rozwijające się spółki technologiczne z dużymi korporacjami, takimi właśnie jak P&> czy Citi. Zachodnie firmy technologiczne, które się do nas zgłaszają, w większości przewyższają krajową konkurencję, jeśli chodzi o wiedzę biznesową, zdolność do adaptowania się do potrzeb klienta i zasoby konieczne do realizacji korporacyjnych zleceń. Jako organizacja branżowa skupiająca największe światowe korporacje działające w Polsce, staramy się w tym zakresie pomóc polskim dostawcom, pokazując standardy pracy z tego typu klientami.

Dla młodej, rozwijającej się firmy technologicznej jedna złotówka od klienta warta jest trzech inwestorskich. Te ostatnie łatwo przepalić. Stabilność finansową i podstawę do rozwoju dają duzi klienci i realizowane z sukcesem wdrożenia. My ten model nazywamy „innowacją na żądanie” – czyli proponowaniem konkretnych, nawet mało widowiskowych innowacji tam, gdzie jest na nie popyt i są zlecenia klientów.

Jeszcze niedawno inwestowanie w innowacje przypominało polowanie na jednorożce – pojedyncze spółki bazujące na inwestorskim zasilaniu i niebotycznych wycenach, którymi ekscytowała się branża. Dziś rośnie rola „zebr” i „wielbłądów” – podmiotów, które nie oglądają się na inwestorów, skupiając się na własnej zdolności do generowania środków na rozwój.

Z pewnością trzeba rozwijać – i to szybko! – krytyczną cyfrową infrastrukturę, warunek konieczny dla rozwoju cyfrowej gospodarki. Po lotniskach i drogach przyszedł czas na 5G i serwery. Ważne, żeby inwestować w te obszary i w te technologie, które odpowiadają na faktyczne potrzeby klientów i wyzwania jutra. Te związane z kryzysem pandemicznym, ale i z problemami, o których dziś mówimy mniej, a które wcale w magiczny sposób nie zniknęły. Mam na myśli m.in. kryzys klimatyczny, konieczność zielonej transformacji energetyki czy starzenie się zachodnich społeczeństw.

Przede wszystkim jednak warto zweryfikować myślenie o start-upach, innowacyjności i modelu wspierania rozwoju nowych technologii. Przejść od łowiectwa do hodowli i zamiast urządzać polowanie na mityczne jednorożce tworzyć sprzyjające warunki dla wielbłądów i zebr.

ikona lupy />