Sztab Karola Nawrockiego liczył na to, że tuż przed drugą turą wyborów Polskę odwiedzi wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance, by osobiście przekazać swoje poparcie kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości. Okazją miała być organizowana po raz pierwszy w naszym kraju konferencja CPAC – Conservative Political Action Conference. To doroczny zjazd środowisk konserwatywnych, związanych dziś głównie z ruchem MAGA.
Wsparcie z USA
CPAC to amerykański fenomen, ale od 2022 r. na Węgrzech odbywa się również europejska edycja wydarzenia. W PiS pojawił się pomysł, by przed zaplanowaną na 29 maja imprezą w Budapeszcie urządzić jej polską odsłonę w Jasionce pod Rzeszowem. Chodziło o to, by pokazać, że prawicowy kandydat będzie najlepszym partnerem dla administracji MAGA. – Mieliśmy dużo udanych elementów kampanii, a to jest na pewno jeden z nich – w końcu mówimy o jednej z największych konferencji konserwatywnych na świecie. To dobry sygnał, że mamy intensywne relacje z USA – komentuje w rozmowie z DGP poseł PiS Paweł Jabłoński.
Ostatecznie Vance'a nie udało się ściągnąć. Zamiast niego w drodze powrotnej z Izraela do USA o Rzeszów zahaczyła sekretarz bezpieczeństwa krajowego i była gubernatorka Dakoty Południowej Kristi Noem. Polityczka jest jedną z twarzy kampanii antyimigracyjnej administracji. Należy też do gorących zwolenniczek prawa do noszenia broni. Podczas jednego z spotkań Narodowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (NRA) stwierdziła, że jej dwuletnia wnuczka sama posiada już kilka sztuk. Przez pewien czas Noem była wymieniana jako jedna z głównych kandydatek na wiceprezydentkę. Wypadła jednak z krótkiej listy po publikacji autobiografii, w której ujawniła, że zastrzeliła swojego 14-miesięcznego wyżła o imieniu Cricket, gdy ten nie spełnił oczekiwań jako pies myśliwski.
Noem jednoznacznie za Nawrockim
- Właśnie miałam okazję spotkać się z Karolem. Słuchajcie, on musi zostać następnym prezydentem Polski - zwróciła się do zgromadzonych w centrum kongresowym ZEN.COM Expo uczestników wydarzenia. Na konferencji obecni byli m.in. prezydent Andrzej Duda, były premier Mateusz Morawiecki czy minister edukacji Przemysław Czarnek. Nie brakowało też gości z zagranicy – do Jasionki przyleciał choćby George Simion, skrajnie prawicowy polityk, który przegrał tegoroczne wybory prezydenckie w Rumunii.
Noem przekonywała, że Nawrocki przywróci Europie konserwatywne wartości. Zasugerowała też, że jego zwycięstwo wzmocniłoby relacje Polski i USA. – Jeśli zdecydujecie się na lidera, który będzie współpracował z prezydentem Donaldem Trumpem, polski naród zyska silnego sojusznika – powiedziała. – Nadal będziecie mogli liczyć na obecność amerykańskich wojsk w Polsce, a także na najwyższej jakości sprzęt wyprodukowany w USA – dodała. O kandydacie Platformy Obywatelskiej Rafale Trzaskowskim Amerykanka naturalnie nie ma dobrego zdania – nazwała go „socjalistą”, który „będzie używał strachu, by promować antywolnościowy program”.
– To nie była wypowiedź prywatnej osoby, lecz reprezentantki rządu USA, dlatego oceniam ją krytycznie – mówi DGP szefowa Centrum Stosunków Międzynarodowych Małgorzata Bonikowska. – Takie zachowania nie powinny mieć miejsca, bo relacje międzynarodowe to relacje między państwami. W demokracjach liderzy się zmieniają, a strategiczne interesy pozostają na długo. Państwa muszą się więc dogadywać nawet wtedy, gdy ich przedstawiciele pochodzą z różnych obozów politycznych – dowodzi ekspertka.
You will win
Na kilka dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich opisywaliśmy na łamach DGP zaangażowanie w kampanię Karola Nawrockiego Thomasa Rose’a, nominowanego na ambasadora USA w Warszawie. Z naszych informacji wynika, że Rose odwiedzał w ostatnim czasie Polskę i spotykał się z opozycją. To przede wszystkim efekt wysiłków posła do Parlamentu Europejskiego Adama Bielana i zastępcy szefa biura polityki międzynarodowej w kancelarii prezydenta Nikodema Rachonia, którzy odpowiadają w PiS za współpracę z Amerykanami. Rachoń był do niedawna radcą w ambasadzie RP w Waszyngtonie. Mimo relatywnie niskiej rangi dyplomatycznej uchodzi za osobę z dobrymi kontaktami w kręgach MAGA.
Nasi rozmówcy przekonują, że to dzięki Bielanowi i Rachoniowi udało się zorganizować wizytę Nawrockiemu w Waszyngtonie, której ukoronowaniem było krótkie spotkanie z Trumpem w Gabinecie Owalnym. „To był zaszczyt omawiać świetlaną przyszłość stosunków polsko-amerykańskich" – podkreślił w mediach społecznościowych kandydat PiS. Na antenie telewizji Republika chwalił się, że Trump powiedział mu: “you will win”, czyli: zwyciężysz.
Rose odniósł się do naszej publikacji na platformie X. „To FAKE NEWS!! NIE „odwiedzałem Polski”, NIE „doradzałem opozycyjnym” kandydatom. Nie popieram ani nie sprzeciwiam się żadnym polskim politykom czy kandydatom. Polityka i wybory w Polsce to sprawa WYŁĄCZNIE polskiego narodu” – napisał.
Mimo tych zapewnień o neutralności, w telewizji wPolsce24 mówił m.in., że w Polsce pod rządami koalicji dochodzi do "erozji demokracji”. Argumentował też, że w wyborach prezydenckich Polska „będzie musiała zdecydować, czy chce się zbliżyć do centrum władz w UE, czy pozostać dumnym, suwerennym krajem”. Krótko przed nominacją ambasadorską bezpośrednio atakował Donalda Tuska. W jednym z wpisów na X zasugerował, że ewentualne aresztowanie przez naszą prokuraturę premiera Izraela Binjamina Netanjahu, ściganego przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie w Strefie Gazy, zaszkodzi stosunkom polsko-amerykańskim. „Donald Tusk, uważaj!!! Grożenie aresztowaniem premiera Państwa Żydowskiego w Auschwitz nie pozostaje niezauważone przez USA. Polska zasługuje na więcej!” – napisał. Komentarz ten był reakcją na wypowiedź wiceszefa MSZ Władysława Teofila Bartoszewskiego, który stwierdził, że jesteśmy zobowiązani do respektowania decyzji MTK. W USA odczytano to jako sygnał, że Netanjahu zostałby zatrzymany, gdyby zdecydował się wziąć udział w obchodach 80. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz (sam Netanjahu nie potwierdził uczestnictwa w wydarzeniu).
Międzynarodówka MAGA
Aktywność Rose’a nie jest wyjątkiem – ekipa Trumpa regularnie krytykuje unijnych przywódców i wspiera prawicowych lub skrajnie prawicowych polityków. Najbardziej dosadnym przykładem była płomienna przemowa wygłoszona przez Vance’a podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Wiceprezydent oskarżył w niej Europę o tłumienie wolności słowa i nieskuteczność w walce z nielegalną migracją, a nawet kwestionował to, czy Stary Kontynent i USA nadal łączy wspólnota wartości. Według niego największym zagrożeniem dla UE nie są Rosja i Chiny, lecz wróg „wewnętrzny”.
Konfrontacyjne słowa Vance’a spotkały się z ostrą krytyką europejskich polityków. Podobne reakcje wywołało zaangażowanie miliardera Elona Muska w kampanię wyborczą w Niemczech. Krótko przed głosowaniem do Bundestagu na łamach „Welt am Sonntag“ Musk wyraził poparcie dla skrajnie prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD), nazywając ją „ostatnią iskrą nadziei” dla kraju. Pojawił się też na kampanijnym wiecu AfD w Halle. – Dobrze jest być dumnym z niemieckiej kultury i wartości, nie zatracić tego w jakiejś postaci multikulturalizmu, który wszystko rozmywa – powiedział Musk. Z kolei w Wielkiej Brytanii miliarder głośno kibicował skrajnie prawicowemu ugrupowaniu Reform UK, zaś o premierze Keirze Starmerze pisał, że “powinien siedzieć w więzieniu”.
To nie pierwszy sojusznik Trumpa, który próbuje zbudować pomost między ruchem MAGA a europejskimi konserwatystami. W czasie pierwszej kadencji najaktywniejszą postacią na tym polu był prezydencki doradca Steve Bannon, który miał ambicje stworzenia skrajnie prawicowej międzynarodówki.
Małgorzata Bonikowska zwraca uwagę, że w przeszłości regułą było wzajemne nieingerowanie w wybory przez państwa demokratyczne. – Co najmniej dekady niektóre kraje autorytarne próbują wpływać u nas na rezultaty głosowania. Nazywamy ten proceder FIMI (Foreign Information Manipulation and Interference). Jeśli uznawane za lidera obozu demokratycznego USA będą teraz otwarcie ingerować w wybory w innych krajach, nie wróży to dobrze dla tego modelu ustrojowego - ocenia.
Z punktu widzenia prezydenta USA polityka zagraniczna stanowi przedłużenie polityki wewnętrznej, a UE uosabia zewnętrzną opozycję. „Europa jest dla Trumpa symbolem wartości, które zamierza wyeliminować, przekształcić i ujarzmić” – pisze w swojej analizie Célia Belin z European Council on Foreign Relations. Zdaniem ekspertki dla Trumpa Europejczycy niczym nie różnią się od demokratów: wyznają “ideologię woke”, żerują na Ameryce i przeszkadzają mu w osiąganiu celów. Co więcej – są słabi i oczekuje, by USA dbały o ich bezpieczeństwo. Stosunek Białego Domu do Starego Kontynentu dobrze podsumowuje ujawniony przez media zapis rozmowy najwyższych urzędników administracji, który stał się częścią tzw. afery Signala (Signalgate). Wiceprezydent Vance napisał tam: „Po prostu nienawidzę tego, że znów wyciągamy Europejczyków z tarapatów”. Sekretarz obrony Pete Hegseth dodał: „W pełni podzielam twoją odrazę do europejskiego pasożytnictwa. To ŻAŁOSNE”.
Zdaniem Célii Belin w polityce wewnętrznej i zagranicznej administracja MAGA stosuje te same metody. “W kraju Trump chce wyeliminować „deep state”, przekształcić liberalną Amerykę w nacjonalistyczną Amerykę, a przeciwników zmusić do uległości lub kapitulacji. Za granicą dąży do rozmontowania sojuszy i zobowiązań międzynarodowych, próbuje przekształcić liberalno-demokratycznych partnerów z Zachodu w nacjonalistycznych wasali, a rywali nakłonić do niekorzystnych transakcji” – podsumowuje ekspertka.