Prawda zapewne leży pośrodku. Trudno oczekiwać, że transformacja energetyczna i klimatyczna pozostanie bez wpływu na gospodarkę. Tak, prawdopodobnie zmniejszy się poziom konsumpcji, być może spowolni też potencjalny wzrost gospodarczy. Ale najważniejsze pytanie brzmi: czy będzie to proces gwałtowny i bolesny, czy raczej rozciągnięty w czasie i łagodny, wręcz niezauważalny z perspektywy przeciętnego obywatela?
Po pierwsze, warto zajrzeć do starych prognoz, by ocenić, na ile się sprawdziły. W przeszłości analizy dotyczące wpływu polityki klimatycznej na gospodarkę Polski przewidywały znaczące koszty. Na przykład raport firmy EY z 2008 r. sugerował, że wprowadzenie pakietu energetyczno-klimatycznego (jeszcze przed Zielonym Ładem wprowadzano wiele elementów polityki klimatycznej, jak choćby system ETS) może obniżyć poziom PKB o 8 proc. w 2020 r. i o 15 proc. w 2030 r. w porównaniu do scenariusza bazowego.
Krytyczną ocenę można również znaleźć w opracowaniu Instytutu Ekonomicznego NBP. Tam czytamy, że „wprowadzenie pakietu negatywnie wpłynie na gospodarkę. Spowolnienie to wynikać ma przede wszystkim z ograniczenia wydatków konsumpcyjnych gospodarstw domowych w wyniku wzrostu cen energii oraz spadku zatrudnienia”. Dalej NBP wskazuje, że szczególnie mocno pakiet obije się na Polsce: „(…) Podobnie jak w pozostałych nowych krajach członkowskich, negatywny wpływ wprowadzenia pakietu na gospodarkę będzie wyższy niż przeciętnie w całej UE”.
Jednak rzeczywiste dane gospodarcze nie potwierdzają tak pesymistycznych prognoz. W latach 2015–2020 Polska notowała stabilny wzrost gospodarczy, z rocznym wzrostem PKB oscylującym wokół 3-4 proc. Prognozy na najbliższe lata wskazują kontynuację trendu. Oczywiście, warto byłoby przeprowadzić dokładną ewaluację wybranych efektów pakietu klimatycznego.
Warto też pamiętać, że od 2008 do 2013 r. Wspólnota zmagała się z konsekwencjami krachu finansowego, a potem kryzysu zadłużenia strefy euro. Decyzje rządów UE z tych lat podlegają krytyce, ale trudno ze słabymi wynikami gospodarki wiązać pakiet klimatyczny w tych konkretnym przypadku.
Po drugie — jak to bywa w ekonomii — sprawa jest bardziej złożona niż chcieliby tego politycy. Dotychczasowe badania oceniające wpływ polityki klimatycznej na realną gospodarkę UE nie dają jednoznacznych odpowiedzi.
Weźmy pracę Diego Känziga (NBER) „The Unequal Economic Consequences of Carbon Pricing” z 2023 r. Autor pokazuje w niej, że europejska polityka ograniczania emisji CO2 miała wyraźnie hamujący wpływ na gospodarkę. Po podniesieniu cen uprawnień do emisji w systemie ETS, strefa euro zaczęła oddychać nieco ciężej: PKB, inwestycje i konsumpcja zaczęły poruszać się po niższej trajektorii, a bezrobocie rosło. W badanym scenariuszu wzrost cen energii o 1 proc. przekładał się na spadek konsumpcji o 0,5 proc. w ciągu dwóch lat. Dopiero po czterech latach sytuacja zaczęła wracać do normy. Bezrobocie? Również z opóźnioną reakcją, osiągało szczyt w drugim roku po wstrząsie i przez dłuższy czas pozostawało powyżej poziomu sprzed szoku.
Ale – i to „ale” jest tu bardzo istotne – inne badania malują bardziej optymistyczny obraz. Choć krajowe polityki klimatyczne w strefie euro mogły początkowo osłabić PKB, to po uwzględnieniu różnic między państwami i efektów czasowych, te negatywne skutki praktycznie znikają.
Po trzecie, zmiany klimatu oraz wstrząsy wynikające z polityki klimatycznej (np. podatków węglowych) wywołują w modelach ekonomicznych negatywne szoki produktywności. Działania rządów i Komisji „psują” produktywność czynników wytwórczych: ogólna zdolność produkcyjna gospodarki spada na pewien czas, dopóki gospodarstwa domowe i firmy nie dostosują się, przechodząc z bardziej emisyjnych możliwości produkcji na źródła odnawialne.
Negatywne szoki produktywności podnoszą krańcowe koszty produkcji, co wywołuje presję inflacyjną. Spadek produktywności ogranicza zasoby społeczeństwa, co obniża dochody rozporządzalne gospodarstw domowych i przepływy pieniężne firm. To z kolei wywołuje dodatkową presję recesyjną, niezależną od samego efektu produktywności. W uproszczeniu: przesuwają się jednocześnie krzywa podaży i krzywa popytu.
Podatek węglowy także obniża dochody rozporządzalne i przepływy finansowe, nawet jeśli dochody z podatku są w pełni zwracane podatnikom – bo gospodarka będzie przez pewien czas działać poniżej potencjału, w trakcie przekształceń strukturalnych. Jeśli wpływy z podatku nie zostaną zwrócone, dochód i majątek podatników spadną jeszcze bardziej.
Po czwarte, wśród ekonomistów panuje dość szeroki konsensus, że zmiany w strukturze konsumpcji – wynikające z polityki klimatycznej, preferencji konsumentów czy wzrostu cen emisji – będą w naturalny sposób pociągać za sobą odpowiedzi po stronie inwestycji. Wzrost popytu na dobra i usługi niskoemisyjne zachęci firmy do inwestowania w nowe technologie, linie produkcyjne i modele biznesowe, co z czasem zwiększy potencjalny wzrost PKB. Jednak będzie on miał inną strukturę – kapitał i praca będą przemieszczać się między sektorami, a produktywność będzie się zmieniać nierównomiernie. Oznacza to, że choć transformacja klimatyczna może w dłuższym okresie sprzyjać wzrostowi gospodarczemu, będzie on oparty na innej kombinacji zasobów, technologii i specjalizacji niż dotąd.
Ochrona klimatu wpływa na gospodarkę, wprowadzając pewne trudności, jak wzrost kosztów energii, spadek produktywności czy początkowe spowolnienie wzrostu PKB. Jednak udało uniknąć się najgorszych efektów przez negocjowanie tego, co zostało wcześniej zaproponowane. Biznes w Europie stara się łagodzić efekty celów klimatycznych, by unijna nadregulacja nie była zbyt dotkliwa. Może to też wyjaśniać, czemu w przeszłości prognozy dotyczące jej wpływu na gospodarkę były przesadzone.
Rzeczywiste dane pokazują, że Polska utrzymała stabilny wzrost PKB. Choć zmiany klimatyczne oraz polityka klimatyczna wprowadzą trwałe zmiany w strukturze gospodarki, mogą także stworzyć nowe możliwości inwestycyjne, prowadząc do wzrostu w długim okresie, ale w innej strukturze zasobów i technologii.
Ostatecznie, kluczowe będzie to, jak transformacja ta będzie przebiegać – czy w sposób łagodny, czy gwałtowny, oraz jak dobrze gospodarka przystosuje się do nowych warunków. Poza tym, jest inny problem, który także trzeba rozwiązać, a nazywa się Rosja, który powoduje, że trwa naturalna konkurencja o zasoby finansowe między wojskiem, a chęcią ratowania planety. ©Ⓟ