W 2021 r., kiedy PiS wyjął z zamrażarki projekt ustawy zwanej lex TVN, prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz mówił tak: „Przegracie, bo przestaniecie rozumieć, co ludzie myślą. Sami zaczniecie wierzyć w bajkę, którą piszecie”. Zgodnie z projektem amerykański właściciel stacji musiałby się jej pozbyć, a więc mógłby ją kupić ktoś związany z PiS. Dla pisowców słowa lidera ludowców były wzorem obłudy. Wierzyli oni, że to właśnie TVN opowiada ludziom bujdy o złej prawicy. PiS zresztą w żadną niezależność w mediach (sądach, szkołach, prokuraturach etc.) po prostu nie wierzył.
W 2021 r., kiedy PiS wyjął z zamrażarki projekt ustawy zwanej lex TVN, prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz mówił tak: „Przegracie, bo przestaniecie rozumieć, co ludzie myślą. Sami zaczniecie wierzyć w bajkę, którą piszecie”. Zgodnie z projektem amerykański właściciel stacji musiałby się jej pozbyć, a więc mógłby ją kupić ktoś związany z PiS. Dla pisowców słowa lidera ludowców były wzorem obłudy. Wierzyli oni, że to właśnie TVN opowiada ludziom bujdy o złej prawicy. PiS zresztą w żadną niezależność w mediach (sądach, szkołach, prokuraturach etc.) po prostu nie wierzył.
Kosiniak-Kamysz nie okazał się prorokiem precyzyjnym. Ostatecznie PiS z Ameryką nie wygrał, a i tak uwierzył we własne bajki. I wybory przegrał. Ówczesna opozycja świętowała triumf amerykańskiego imperializmu gospodarczego nad stłamszonym polskim rządem. Ideę prawnego, długofalowego umocowania przewagi rodzimych władz nad wielkim kapitałem międzynarodowym w obszarze mediów potraktowano jak kolejny pisowsko-nacjonalistyczno-autorytarny wymysł.
Jakoś nikt nie pomyślał wówczas, że to sam amerykański koncern zdecyduje się na sprzedaż stacji. W rezultacie niemała część polskich, jak zwykło się mawiać, demokratów ma dzisiaj niezbyt mądre miny. Po raz enty trzeba zacząć mówić i działać odwrotnie, niż robiło się w czasach PiS, połykając drwiny o wole zapominającym o tym, jak cielęciem był. I dowodzić, że zamiast lex TVN należy przyjąć lex TVN. (Dodajmy, że PiS, nagle pałający miłością do kapitału zagranicznego w polskich mediach, też jedzie składakiem z Kasprowego).
A przecież, co do zasady, strategia, aby media nastrojone za granicą nie nadawały treści szkodliwych dla Polski, byłaby zrozumiała. Jeszcze bardziej – aby antypolskim przekazem nie zarządzał kapitał rosyjski czy chiński. Jak to zwykle u Tuska, rozwiązań szuka się, kiedy coś trzaśnie, nie zawczasu. Wystarczy sobie nieco skomplikować sytuację i wyobrazić, że TVN nie chciałby kupić inwestor związany z Viktorem Orbánem (a zatem z Rosją?), lecz Elon Musk. Naprawdę polski rząd ma wtedy powiedzieć: „Hola, pańskie związki z Trumpem są dla nas powodem, by wysłać pana do wszystkich diabłów”?
Wolność polskich mediów – także wolność gospodarcza – to kwestia fundamentalnie ważna. I, niestety, skomplikowana. Takich kwestii nie reguluje się skleconym na chybcika rozporządzeniem rządu „w obronie Polski”. Premier próbuje nam jednak wytłumaczyć, że sprawa jest nieskomplikowana: jak coś jest korzystne dla PiS, to złe, jak niekorzystne, to fajne. Fał szujące rzeczywistość uproszczenia to cecha populizmu. Jak widać, nie po raz pierwszy zresztą w ostatnich latach, Polską rządzą populiści. ©Ⓟ