Piłsudski, zwolniony przez Niemców z internowania i wieziony specjalnym pociągiem do Warszawy, zauważył, że na dworcach wiszą czerwone chorągwie, a wielu żołnierzy ma czerwone opaski i czerwone kokardki przy czapkach. Trochę było w tej czerwieni nawiązania do bolszewików – ci właśnie z powodzeniem walczyli o władzę w Rosji. Trochę zaś po prostu demonstracji buntu, jakby ówczesnego gestu Kozakiewicza wobec władz. Sypało się. Dzięki temu ten sam Piłsudski rozpoczął w Warszawie negocjacje z Radą Żołnierską, niemiecką (z polską by nie pogadał, bo właśnie wojska polskiego nie było). W rezultacie 80 tys. wojska wyjechało, głównie koleją, z naszej byłej i przyszłej stolicy.
Zawsze mnie dziwiło, że podręcznikowy przykład sukcesu odniesionego głównie siłą zaufania do Polaków i do Piłsudskiego, został zepchnięty w powojennej pamięci na sam margines. Rozbrajanie Niemców w Warszawie, malownicze, ale niedecydujące o przebiegu wydarzeń (piłsudczykowska młodzież miała nieporównanie mniej ludzi i broni niż niemiecki garnizon), wyniesiono na piedestał. Triumf negocjacji, w wyniku których nikt nie zginął, a Warszawa była wolna, jakoś nie wydawał się atrakcyjny.
Dla dzisiejszej Ukrainy z naszej historii sprzed ponad 100 lat płyną dwa, może nawet trzy morały. Pierwszy, że nawet umysłowo schorowane imperia mają niespodziewane „zacinki” w funkcjonowaniu imperializmu. Drugi, że jest ważne, by w takich chwilach miał kto z wahającymi się rozmawiać – ktoś sprawczy, komu da się zaufać. Trzeci? Niestety, że duch imperializmu, wypędzony, lubi wracać.
„Cieszę się, że znalazłem się w wolnej już Polsce. Pragnieniem moim jest najgorętszym, aby wolna Polska i republikańskie Niemcy żyły ze sobą w największej zgodzie i z największą dla pokoju światowego korzyścią ze sobą współpracowały. Przecież Polska i Niemcy zdane są na siebie i uzupełniają się wzajemnie” – cieszył się Paul Löbe, jeden z czołowych polityków socjaldemokracji niemieckiej dwudziestolecia międzywojennego. Jego karierę przerwało zwycięstwo Hitlera w wyborach w latach 1932 i 1933. Löbe trafił do obozu. A niedługo później do obozu trafiła i Polska. ©Ⓟ