Wielki żal chwyta za gardło, kiedy pomyśli się, że na krzyżach gdańskich upamiętniających poległych stoczniowców widnieje cytat z wiersza Czesława Miłosza, a dzisiaj mogłoby być z tym trudno.

Jak pamiętamy (?), po wygranej w sierpniu 1980 r. pomnik miał stanąć (i stanął), a wśród stoczniowców pojawiła się idea, by uświetnił go rymami emigracyjny (a zatem prześladowany przez czerwonych) poeta, o którym nagle zrobiło się głośno. Świeżo upieczony noblista odparł, że trudno mu napisać poemat na zamówienie, lecz proponuje fragment dawniejszego utworu – i tak wycinające w sercu znak prawdy słowa: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego, śmiechem nad krzywdą jego wybuchając…”, widnieją na pomniku, tuż obok słów Psalmu „Pan da siłę swojemu ludowi”. Koalicja pięknej Polski, ten Pan, Miłosz i klasa robotnicza. Czy dałoby się to odtworzyć dzisiaj, skoro w innym poetyckim proteście Miłosz napisał, że „jest ONR-u spadkobiercą Partia?” (dla tamtej partii to wręcz komplement być porównaną do agresywnego, szkodliwego, ale przynajmniej suwerennego ruchu narodowo-radykalnego). Używali tego cytatu z Miłosza i Tomasz Lis (!), i Donald Tusk (!), i w ogóle cała plejada Tych Złych Ludzi oraz KOD, bo zwłaszcza dalsze fragmenty wiersza, te o gromadzie błaznów, nie chcą sczerstwieć. Czyli Miłosz kodziarz, be, tfu;
Wielki żal chwyta za gardło, kiedy przyjdzie do głowy, że w kręgu prymitywu, przepraszam, aktywu, niektórych środowisk papugujących amerykańską cancel culture podejrzany może się okazać Pan, zwłaszcza kiedy znakiem pamięci jest tutaj krzyż – a właściwie trzy krzyże. Czy w wolnej od Kościoła i PiS Polsce aktyw wymusi deklerykalizację gdańskiego pomnika? Zamiast krzyży staną chochoły z wielorazowych kubków do kawy? Czy zamiast psalmu (a może i, kto wie, Miłosza, zachowawczego w sprawach kultury białego mężczyzny!) pojawią się utwory zaangażowanych kobiet? Albo osób odżegnujących się od niewoli desygnatu płciowego?
Nie chodzi o to, by się nie kłócić i być grzecznym. W końcu, gdyby pokolenie Solidarności nie kłóciło się z komuną, to buty byłyby na kartki, a ja mieszkałbym przy al. Breżniewa. Chodzi o to, aby walcząc i dzieląc, jednocześnie chcieć żyć razem, w jednej Polsce – i czynić takie pragnienie możliwym w realizacji. Symetryzm? E, tam. Patriotyzm, bezwstydny. ©℗