Przyznaję, że tytuł „Cyber kontra real. Cywilizacja w techno-pułapce” brzmi nieźle. Ale książka Jaremy Piekutowskiego i Andrzeja Zybertowicza przynosi czytelnikowi daleko więcej intelektualnej strawy niż tylko spór o wpływ przemian technologicznych na życie społeczne. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć.

„Ogólnie spoko. Ale Ojciec nie wszystko jarzy” - napisał w krótkiej opinii do tej książki (blurbie) Jan Zybertowicz, maturzysta i syn profesora. Bardzo to - trzeba przyznać - zabawna opinia. I dopiero po jej przeczytaniu uświadomiłem sobie, dlaczego tak bardzo cenię Zybertowicza seniora. Należy on do tych intelektualistów, którzy pielęgnują w sobie tę - jakże rzadką cechę - pewnej dziecinnej ciekawości świata. Ta cecha bywa często interpretowana jako „dziecinność” i czyni Zybertowicza łatwym celem dla krytyków. Ilekroć bowiem pokusi się on o śmielszą tezę, zaraz spotyka go szydera. Tymczasem mnie się akurat to u Zybertowicza podoba. Powiem więcej - nie cierpię tych wszystkich akademików, którzy mówią zawsze dokładnie to, co trzeba. I jeszcze są przekonani o dobrym odegraniu roli „publicznego intelektualisty”. Tymczasem Zybertowicz jest publicznym intelektualistą. Czy się to komuś podoba, czy nie. A jest nim właśnie dlatego, że próbuje rozumieć różne rzeczy. Bo one go ciekawią. I nawet jeśli - jak zauważył jego syn - „nie wszystko jarzy”, to przynajmniej próbuje. Wychodzi ze swojej akademickiej wieży z kości słoniowej. Czego życzę wszystkim jego krytykom. Choć nie mam większych wątpliwości, że nigdy tego nie zrobią.
ikona lupy />
Jarema Piekutowski, Andrzej Zybertowicz, „Cyber kontra real. Cywilizacja w techno-pułapce”, Wydawnictwo Nowej Konfederacji, Warszawa 2022 / nieznane
I jest ta książka najlepszym przykładem tego, o czym napisałem. To dialog Zybertowicza z Jaremą Piekutowskim. Ich rozmowy krążą wokół tematu przemian technologicznych. Zybertowicza ten temat ewidentnie od pewnego czasu kręci. Jak dotąd nie miał jednak okazji poskładać swoich przemyśleń w formie publikacji naukowej. A i rola doradcy Prezydenta RP nie dawała mu możliwości regularnego poruszania tych spraw od strony publicystycznej.
Nie jest to jednak wyłącznie modna technogadka. Owszem - w rolach głównych występują tu facebooki, twittery i netflixy, od których staliśmy się uzależnieni. Ale Zybertowicz odnosi tytułowy „cyber” do pytań fundamentalnych. Przy czym warto zauważyć, że jego technokrytyka idzie w różnych kierunkach. Jest tu więc o przyszłości (czy teraźniejszości) demokracji oraz kapitalizmu, co już od pewnego czasu mocno wybrzmiewa w publicystyce zachodniej. Ale toruński socjolog ośmiela się wypuszczać także na tereny, za których eksplorowanie grozi dziś w wielu krajach liberalnych rychłe uciszenie. Na przykład, gdy pyta o konsekwencje braku Boga w technoświecie (pyta retorycznie, bo uważa, że będą fatalne).
Warto na koniec zwrócić uwagę na rolę Piekutowskiego w powodzeniu całego przedsięwzięcia. Współpracownik Nowej Konfederacji bardzo dobrze sprawdził się tu w roli „otwieracza” do głowy Zybertowicza. Rola to oczywiście wymagająca i niewdzięczna, bo drugoplanowa. Pochwała i brawa są więc tym bardziej zasłużone.