Pandemiczny Program Zakupów Awaryjnych to ważna – choć niezbyt znana – inicjatywa Europejskiego Banku Centralnego. Dlaczego powinniśmy wiedzieć o niej więcej? Bo to ona – w dyskretny sposób – uchroniła strefę euro.

To będzie opowieść o PEPP-ie. Lecz nie o Pepie Guardioli, trenerze prowadzącym z wielkimi sukcesami piłkarską FC Barcelonę. PEPP, który nas interesuje, to skrót od Pandemic Emergency Purchase Programme. Po polsku: Pandemiczny Program Zakupów Awaryjnych. To ważna – choć niezbyt znana – inicjatywa Europejskiego Banku Centralnego. Dlaczego powinniśmy wiedzieć o niej więcej? Bo to ona – w dyskretny sposób – uchroniła strefę euro od ekonomicznego kataklizmu w czasie COVID-19.
EBC odpalił PEPP w marcu 2020 r. Początkowo program opiewał na sumę 750 mld euro, ale szybko został zwiększony – rok temu miał wartość 1,8 bln. PEPP polegał z grubsza na tym, że bank brał na siebie dług krajów członkowskich Eurolandu. Dało to gospodarkom strefy euro przestrzeń na fiskalną interwencję w czasie pandemii. EBC – jako największemu producentowi pieniądza w Europie – nie zaszkodziło to w najmniejszym stopniu.
A co by było, gdyby PEPP nie został uruchomiony? Tym problemem zajęli się ekonomiści Enrique Alberola, Gong Cheng, Andrea Consiglio i Stavros Zenios. Z ich pracy wynika, że bez PEPP-u mielibyśmy w Europie najpewniej powtórkę z lat 2012–2015, czyli potężny kryzys zadłużeniowy. Bo gdy wybuchła pandemia, dług publiczny krajów południa strefy euro wystrzelił w górę. I to jeszcze zanim państwa te podjęły działania mające uchronić społeczeństwa przed skutkami ataku śmiercionośnego wirusa. Dług zwiększył się rzecz jasna z powodu wprowadzonych lockdownów – a one sprawiły, że gospodarki stanęły. Jeśli potraktować zbiorczo trzy najbardziej dotknięte problemem kraje – Włochy, Grecję, i Hiszpanię, to mieliśmy tam nagły wzrost zadłużenia publicznego średnio o 25 pkt proc. Aż do 130 proc. PKB. Jeśli dodamy do tego fakt, że są to państwa, których społeczeństwa już w latach 2012–2015 przeszły ostrą „terapię szokową” budżetowych oszczędności, widzimy, jak zapalna byłaby to sytuacja.
Na szczęście – dowodzą ekonomiści – kierownictwo EBC wykazało się tym razem większą kompetencją i wyczuciem. Uruchomienie programu PEPP pozwoliło krajom, takim jak: Włochy, Hiszpania i Grecja, wprowadzić w życie programy osłonowe dla obywateli, a jednocześnie nie wpaść w śmiertelnie niebezpieczną – zwłaszcza dla słabszych członków strefy euro – pułapkę nakręcającego się zadłużenia. W efekcie ich dług publiczny od początków 2021 r. zaczął spadać. Stało się tak głównie dlatego, że dzięki PEPP-owi nie mieliśmy dramatycznego rozjazdu między oprocentowaniem nowych papierów dłużnych słabszych i silniejszych krajów Eurolandu.
Oczywiście takie programy jak PEPP mają swoich krytyków. Co bardziej krewcy z nich uważają, że jest to działanie nielegalne, bo łamiące unijne traktaty. Zwolennicy PEPP-u (oraz podobnych programów prowadzonych przez banki centralne w czasie pandemii w innych krajach) odpowiadają, że bezrefleksyjne trzymanie się traktatów nie jest cnotą. Tylko przejawem politycznej głupoty, a nawet społecznego okrucieństwa. Spór jest daleki od zakończenia i może wrócić już niedługo, gdy przyjdzie Zachodowi uporać się z górą długu, która zostanie nam po kryzysie energetycznym. Ciąg dalszy sporu o PEPP (i jego następców) nastąpi. To pewne.