Jarosław Kaczyński mógłby pójść wślady Franciszka (Franka? Jaś pozdrawia) Sterczewskiego. Nie chodzi o to, by pod wpływem alkoholu zaczął przemieszczać się rowerem, lecz o to, jak wybrnąć zniesmacznej wypowiedzi na temat osób niebinarnych, korzystając zpięciu warunków dobrej spowiedzi. Ktoś nie pamięta? Przypominam: rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczera spowiedź izadośćuczynienie Bogu iBliźniemu.

Tak właśnie, krok za krokiem, kiedy tylko mózg i sumienie wróciły do formy, postępował pan poseł z KO. Szczerze napisał, co zrobił, wyraził czynny żal, postanowił, że „to” już się nigdy nie wydarzy i stara się zadośćuczynić. W świeckiej odmianie „pięciu warunków” sprawa ułożenia sobie relacji z Bogiem pozostaje sprawą prywatną, a spowiedź jest, by tak rzec, publiczna, przed społecznością internetową, niemniej tuziny drogich specjalistów od „public relations” nie wymyśliły jeszcze niczego lepszego. Tak, uznać za zły popełniony przez siebie czyn, przeprosić, próbować wyrównać rachunki z pokrzywdzonymi. Tyle że w PR raczej nie kładzie się nacisku na szczerość tych wszystkich poczynań; wypada mieć nadzieje, że w sumie porządny człowiek, jakim jest poseł Sterczewski, ma PR w de i nie buja nas, kiedy pisze o żalu za grzechy. Ups, rozpędziłem się, o grzechu nie pisał, tylko o złym zachowaniu, ale reszta się zgadza. Jak dla mnie, sprawa załatwiona, idź w pokoju i nie jedź więcej pod wpływem. Kto bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem – skądinąd liczne wpisy internetowe w tej sprawie świadczą o tym, że cała masa Polaków żadnej wpadki w życiu nie zaliczyła i ma prawo rzucać. Farciarze!
Wypowiedź prezesa Kaczyńskiego była mniejszym błędem niż kręcenie kółek na procentach, niemniej dotykała bardzo delikatnej kwestii. Nie trzeba być entuzjastą płciowych transgresji, ale można swój dystans wyrazić tak, by rykoszetem nie nabijać się z ludzkiego cierpienia. Powiedzmy sobie jasno, że reakcje na wypowiedzi prezesa PiS z reguły są nadmiarowe i gdyby powiedział: „Idę na obiadek”, to internet ryczałby jak wół, że „Kaczyński, infantylizując posiłki, drwi z ciężko pracujących polskich kucharek”, a Donald Tusk szydziłby, że świnki płaczą, gdy słyszą ociężały krok Jarka. Jednak z tego, że z wypowiedzi głupiej robi się wypowiedź zbrodniczą, nie wynika, że była ona mądra. Obiektywnie – skrzywdziła. Co teraz? Rachunek sumienia, żal... etc. A przy okazji promocja największego chyba osiągnięcia katolicyzmu – inspirowania autorefleksji moralnej w odniesieniu do dobrostanu naszych bliźnich. Amen. ©℗