Rosyjska agresja na Ukrainę wielu zaskoczyła. Jak to możliwe, pytali, by wojna mogła wybuchnąć w środku Europy w XXI w.? To było nie tylko możliwe, lecz także nieuchronne - odpowiada Jörg Baberowski - bo choć tęsknota za usunięciem przemocy z życia ludzkiego jest zrozumiała, to jednak takie marzenie się nie spełni.

Niemiecki historyk napisał „Przestrzenie przemocy” w 2015 r. (teraz książka ukazuje się u nas) - była to kontynuacja jego wieloletnich badań nad terrorem w Związku Radzieckim. W książkach „Czerwony terror” i „Stalin. Terror absolutny” (obie wyszły u nas kilka lat temu) Niemiec rozwinął koncepcję przemocy w państwach totalitarnych XX w. Jego zdaniem nie była ona wynikiem sytuacji ekstremalnej, nie wynikała także z bezduszności biurokratycznych procedur. Przemoc - powiada Baberowski - zawsze jest sposobem sprawowania władzy. Bez przemocy nie ma bowiem żadnej władzy.
Ta konkluzja wprowadziła Baberowskiego na kurs prowadzący do zderzenia z dominującym w socjologii i politologii drugiej połowy XX w. dążeniem do rozwiązania na zawsze problemu gwałtu. I uczynienia z ponowoczesności bezprzemocowego raju. Właśnie w książce „Przestrzenie przemocy” wyłożył Baberowski swoje najważniejsze argumenty za tym, dlaczego eliminacja przemocy z naszego życia nie jest możliwa. A głoszący „kres opresji” myśliciele, jak Johan Galtung, Zygmunt Bauman albo Steven Pinker, po prostu się mylą. To wadzenie się Niemca z głównym nurtem zachodniej filozofii politycznej uczyniło z niego głos tyleż ciekawy, co narażony na przeróżne próby gumkowania. Zwłaszcza w rodzinnych Niemczech.
Jörg Baberowski, „Przestrzenie przemocy”, tłum. Kamil Markiewicz, Instytut Pileckiego, Warszawa 2022 / nieznane
Dla czytelnika nieświadomego tych kontekstów „Przestrzenie przemocy” bronią się przede wszystkim jako źródło wielu interesujących rozważań. Zwłaszcza że Baberowski (jak na porządnego niemieckiego historyka przystało) obficie przywołuje prace innych - niekoniecznie u nas znanych - autorów. Wspomina np. prace zmarłego w 2002 r. niemieckiego socjologa Heinricha Popitza - jednego z klasyków rozważań na temat „pochodzenia władzy”. Popitz pisał: wyobraźmy sobie statek wycieczkowy, a na jego pokładzie leżaki. Dopóki sprzętów jest więcej niż pasażerów, dopóty nie ma problemu władzy. Ale potem dosiadają się nowi uczestnicy wycieczki, którzy także chcą poleżakować. Więc starzy wycieczkowicze zaczynają zajmować sprzęty, zostawiając na nich ręczniki. Gdy jakiś śmiałek próbuje mimo to zająć leżak, doświadcza słownych połajanek ze strony… samozwańczego właściciela, który uzurpuje sobie prawo do władzy nad kawałkiem płótna. Bardzo prawdopodobne, że w jego ślad pójdą kolejni „starzy” pasażerowie. Obrona przywileju jest większą motywacją niż podjęcie wysiłku w celu jego zdobycia. Popitz ciągnie te rozważania dalej, pokazując na tym przykładzie, jak rodzi się władza i jak łatwo zaczyna być wymuszana.
W kontekście trwającej wojny w Ukrainie „Przestrzenie przemocy” nie dają optymistycznych perspektyw na jej pokojowe zakończenie. Zresztą sam Baberowski - jako publicysta komentujący tematy wschodnie w niemieckich mediach - każe nam się nastawiać na długi i brutalny konflikt. Również z powodu spirali przemocy, w którą uwikłało się rosyjskie przywództwo. Putin nie bardzo może „odpuścić” - znajduje się bowiem w środku działań, które z jego perspektywy mogą zakończyć się albo zwycięstwem, albo totalną porażką. Bo stawką jest władza.