Możliwe, że znają państwo poprzednie prace Tima Weinera. Ten były reporter do 2009 r. pracował dla „New York Timesa” jako korespondent w Meksyku, Afganistanie, Sudanie i Pakistanie. Potem przestawił się na pisanie książek. Dwie najważniejsze to: „Dziedzictwo popiołów. Historia CIA” oraz „Wrogowie. Historia FBI”. Obie stanowią najlepsze popularne streszczenie dziejów dwóch kluczowych elementów amerykańskich służb specjalnych.

Znając dorobek Weinera, można się tylko oblizać na myśl, że teraz dostajemy jego „Szaleństwo i chwałę”, czyli czytadło na temat wojny politycznej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a ZSRR/Rosją w latach 1945-2020. Wojna polityczna to wszystkie te elementy rywalizacji wielkich mocarstw, które rozgrywają się na polach innych niż starcie militarne. Mamy tu szpiegostwo i jego zwalczanie. Mamy wywieranie zakulisowego wpływu na rządy państw trzecich, a nierzadko ich obalanie. Plus finansowe i organizacyjne wspieranie opozycji oraz osłabianie przeciwnika od wewnątrz, także poprzez mieszanie, dzielenie, trolling albo dezinformację na poziomie opinii publicznej. I faktycznie, wiele jest tu spraw intrygujących. Już choćby sam punkt wyjścia. Pod koniec II wojny światowej Stany Zjednoczone zyskują za sprawą chwilowego monopolu na bombę atomową niekwestionowaną przewagę na polu wojskowym. Ale jeśli chodzi o sprawność i biegłość w prowadzeniu wojny politycznej, Waszyngton jest amatorem. Zwłaszcza w porównaniu z Rosjanami. Ameryka tworzy dopiero zręby służb specjalnych, by były zdolne do działań operacyjnych. Związek Radziecki ma zaś długą i bogatą tradycję szpiegowania, kontrwywiadu oraz wpływania. Historia ta zaczyna się pod koniec XIX w., gdy po udanym zamachu na cara Aleksandra powstaje Ochrana. Radzieckie specsłużby na nieznane dotąd poziomy podnoszą pierwszy szef Czeka Feliks Dzierżyński i jego następcy. Ale Amerykanie szybko nadrabiają zaległości. Zimna wojna daje im w zasadzie nieograniczone możliwości treningu.
Upadek ZSRR wstrzymuje starcie tylko na chwilę. W 2000 r. władzę w Rosji przejmuje były bezpieczniak Władimir Putin, który stopniowo przechodzi do kontrofensywy. I tu u Weinera coś się zacina. Jak gdyby ambicja napisania książki aktualnej i politycznie zaangażowanej ostatecznie zatriumfowała nad wyważoną analizą. Końcówka jest poświęcona głównie Trumpowi. Jeśli spojrzeć na moment ukazania się tej książki na rynku amerykańskim (jesień 2020), nie dziwi to szczególnie. To czas wyborczego starcia Trumpa z Bidenem. A narracja Weinera wpisuje się w przedstawiane 45. prezydenta USA jako kogoś będącego może nie agentem Kremla, ale na pewno rosyjskim pożytecznym idiotą. To niesamowicie spłyca wymowę książki.
To, że do nas „Szaleństwo i chwała” trafia ponad rok później, daje nam dużą przewagę. Rosyjska napaść na Ukrainę pokazuje, że moskiewski trop w sprawie Trumpa nie jest już taki oczywisty. Bo skoro był on prezydentem Putina, to czemu Rosja nie uderzyła wcześniej, licząc, że „sojusznik” łatwiej się cofnie? Dlaczego Kreml nie wykorzystał przewagi? Te pytania osłabiają końcowe tezy Weinera. Ale pozwalają też wrócić to pierwotnej wartości tej książki. Czyli do przypomnienia, że rywalizacja Ameryki i Rosji to niestety niekończąca się opowieść.