Przeciwnicy paszportów sanitarnych we Francji porównują Emmanuela Macrona do Hitlera, a restrykcje do nazizmu i segregacji rasowej. I są głośniejsi od tych, którzy zapisują się na szczepienia.

Emocje wokół zapowiadanych kolejnych obostrzeń sanitarnych mających przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się nad Sekwaną wariantu Delta sięgają zenitu. Politycy opozycji – zarówno skrajnej prawicy (Florian Philippot), jak i zielonych (Michèle Rivasi) – mówią o „apartheidzie”. Suwerenista François Asselineau wzywa do walki z „przewrotem zdrowotnym”, a skrajnie lewicowy Eric Coquerel twierdzi, że Emmanuel Macron projektuje „społeczeństwo totalnej kontroli i dyskryminacji”.
– Nie ma nic dziwnego w tych zbieżnościach między skrajną lewicą a prawicą. One są jakby wydrukowane sympatycznym atramentem, wydają się nienaturalne tym, którzy nie dostrzegli, że od kilku lat w kraju wyłania się nowa mapa ideologiczna – mówi francuski socjolog i autor książki „Apokalipsa kognitywna” Gérald Bronner.
Kluczowym pytaniem dla rządu i prezydenta, którzy od środy – tylnymi drzwiami, jeszcze bez zgody parlamentu – wprowadzili obowiązek posiadania paszportu szczepień w miejscach publicznych zgromadzeń powyżej 50 osób, pozostaje: która część społeczeństwa: popierająca paszporty czy je kontestująca, jest w większości.
Skala niezrozumienia
„Pass sanitaire macht frei” (paszport sanitarny czyni wolnym) można było przeczytać na transparencie niesionym w ostatni weekend. Grupa manifestantów maszerowała z opaskami z żółtymi gwiazdami Dawida na wzór tych, jakie Żydzi nosili w czasie niemieckiej okupacji, tyle że z napisem „bez szczepionki”.
– Dla mnie noszenie tej gwiazdy jest symboliczne. Macron ze swoją przepustką zdrowotną robi dokładnie to samo, co rząd Vichy. Wprowadza obowiązek udowodnienia, kim jesteś. W 2021 r. robi się to przez kod QR na smartfonie. 80 lat wcześniej była to Gwiazda Dawida – mówi jedna z protestujących.
Politycy uznali jednak porównanie paszportów sanitarnych do Shoah za skandaliczne i „monstrualne”, mimo że radykalna część francuskiej sceny politycznej paszportów nie popiera. Podobnie ocalali z Holokaustu. 94-letni Joseph Szwarc, który przeżył przeprowadzoną przez francuską żandarmerię największą obławę na Żydów Vel d'Hiv, w emocjonalnej mowie nazwał porównywanie eksterminacji z paszportem szczepionkowym ohydą. Szwarc przemawiał w ostatnią niedzielę z okazji dnia pamięci ofiar rasistowskich i antysemickich zbrodni państwa francuskiego. „Nosiłem gwiazdę, wiem, co to jest, mam ją w duszy, miałem ją na ciele” – stwierdził Szwarc, wymachując rekwizytem manifestantów.
Międzynarodowa Liga Przeciwko Rasizmowi i Antysemityzmowi (Licra) zdecydowanie potępiła „obraźliwe minimalizowanie zbrodni przeciwko ludzkości”, a Penina Tamano-Shata, izraelska minister ds. imigracji, podczas ceremonii upamiętniającej ofiary zamachu terrorystycznego z 9 stycznia 2015 r. pod sklepem Hyper Cacher w Paryżu, uznała porównywanie paszportów sanitarnych z eksterminacją Żydów za „oburzające i wywołujące mdłości”. – Nie ma absolutnie żadnego miejsca na porównanie Shoah, która nie tylko dotknęła naród żydowski, ale która była również tragedią dla całej ludzkości, z wysiłkami, które wszyscy dzisiaj podejmujemy w obliczu globalnej pandemii, aby ratować życie” – powiedziała.
Zdaniem Géralda Bronnera „wolność sanitarna” ideologizuje się na naszych oczach. – Przewidział to Hobbes w swoim „Lewiatanie”, kiedy wskazał, że nieuregulowana wolność nieuchronnie prowadzi do najgorszej tyranii. Nie chodzi tu o pozbawienie naszych współobywateli wolności, ale o umożliwienie części z nich jej odzyskania. Czy pod pretekstem, że niektórzy są przeciwni, powinniśmy ryzykować naruszenie wolności wszystkich? Obawa, że paszport sanitarny doprowadzi do sytuacji dyskryminacji rozumianej karykaturalnie i definiowanej przez użycie przez niektórych terminu apartheid czy Holokaust, nie wydaje mi się uzasadniona, ponieważ środki te są tylko tymczasowe i nakładają ograniczenia w zależności od woli posiadania paszportu lub jej braku – uważa Bronner. – Kilku komentatorów skupia się na drobnych aspektach problemu, tracąc poczucie rzeczywistości. To jednocześnie komiczne i dramatyczne. Porównałbym obecną sytuację do wypadku samolotu linii United Airlines w Portland z grudnia 1978 r. Podchodząc do lądowania, piloci zauważyli, że aparatura nie wskazuje pewnych paramentów. Postanowili nie lądować od razu i poprosili stewardesy o spokojne przygotowanie pasażerów do awaryjnej ewakuacji. Krążyli prawie 40 min, próbując uniknąć katastrofy. Całkowicie pochłonięci przez awarię, zapomnieli o paliwie, które się wyczerpało. Ten błąd kosztował życie 10 osób.
Gniew i poparcie
W miniony weekend we Francji zorganizowano kilkaset demonstracji przeciwko obowiązkowym paszportom sanitarnym w miejscach publicznych i części transportu. Władze szacują, że protestowało ponad 100 tys. osób, organizatorzy manifestacji twierdzą, że było ich 150 tys. W tym samym czasie jednak ponad 3 mln osób zdecydowało się zapisać na szczepienia przeciwko koronawirusowi.
Francuskie władze, mimo że zaskoczone skalą protestów i skrajnych emocji, które budzą paszporty szczepionkowe, zaczęły od poniedziałku szeroką kampanię komunikacyjną w mediach. Główny przekaz jest taki: Francja weszła w czwartą falę koronawirusa, a bardzo zakaźny i niebezpieczny wariant Delta sprawia, że jest to obecnie „epidemia ludzi młodych”.
Czwarta fala, podobnie jak sondaże, według których aż 67 proc. Francuzów popiera pomysł wprowadzania paszportów sanitarnych w miejscach publicznych, są mocnymi argumentami władzy, która zdecydowała się na restrykcyjne rozwiązania, które mają obowiązywać od sierpnia. Tyle że już od ostatniej środy, aby pójść do kina, teatru czy poćwiczyć w hali sportowej, Francuzi również muszą wylegitymować się albo paszportem sanitarnym potwierdzającym pełne zaszczepienie przeciwko koronawirusowi, albo negatywnym wynikiem testu. Zarządzenie to wprowadzono z pominięciem parlamentu, wykorzystując wcześniej obowiązujący dekret nakazujący posiadanie paszportów sanitarnych w miejscach publicznych gromadzących powyżej 1 tys. osób. Rząd jedynie obniżył limit do 50 osób, co oznacza, że placówki kultury czy hale sportowe muszą obecnie weryfikować paszporty.
Tymczasem parlament ostro debatuje nad ustawą rozszerzającą obowiązek paszportów na bary, kawiarnie i część transportu publicznego, jak również nakładającą obowiązek szczepień na personel medyczny i ratunkowy. Związki zawodowe służb ratowniczych są przeciwne obowiązkowi szczepień, podobnie jak część niższego personelu medycznego. Deputowani zgłosili do projektu ponad 600 poprawek, a premier Jean Castex poinformował, że wypowiedzieć będzie się musiała Rada Konstytucyjna (odpowiednik TK), mimo że ustawę z częścią poprawek zaakceptowały już Rada Stanu, czyli organ pełniący funkcję najwyższego sądu administracyjnego, oraz doradzająca głowie państwa i rządowi w zarządzaniu kryzysem pandemii Rada Naukowa.
Władze spodziewają się kolejnych manifestacji. Premier Castex zapowiedział, że państwo będzie nieugięte „wobec ekscesów demonstrantów”. Szef rządu potępił „ideologiczną, a nawet polityczną postawę” niektórych antyszczepionkowców. „Mamy prawo do demonstracji, ale będziemy nieugięci wobec tych, którzy w imię swoich idei nie cofają się przed aktami przemocy, atakują biura parlamentarzystów, podpalają ośrodki szczepień czy grożą deputowanym popierającym paszporty sanitarne” – podkreślił. Do takich incydentów doszło we Francji w minionym tygodniu.
Pod wybory
Prezydent Emmanuel Macron z kolei po swoim dobitnym orędziu zapowiadającym wprowadzenie paszportów szczepionkowych tydzień temu obecnie stara się łagodzić retorykę, mówiąc, że najważniejszym celem paszportów i obcięcia finansowania przez państwo testów PCR od października jest przekonanie niezdecydowanych Francuzów do szczepień, aby zahamować pandemię i presję na szpitale jesienią, kiedy to władze spodziewają się większego wzrostu zakażeń. Otoczenie prezydenta nieoficjalnie sugerowało mediom, że jeśli Francuzi ponownie masowo ruszą do punktów szczepień, to restrykcje sanitarne mogą zostać złagodzone, a być może nawet paszporty szczepionkowe nie będą obowiązkowe w restauracjach.
Przy rekordowej liczbie 3 mln osób zarejestrowanych do szczepień w ciągu kilku dni nie ma wątpliwości, że zapowiedzi prezydenta przyniosły już pożądany efekt. Otoczenie Macrona nieustannie bardzo uważnie analizuje sondaże dotyczące pandemii, obostrzeń i nastrojów społecznych. Wyniki najbliższych wyborów – w kwietniu 2022 r. – zależą w olbrzymiej części od tego, jak władze poradzą sobie w kolejnych miesiącach walki z pandemią.