Nie buntują się przeciwko wszelkim wartościom, tylko tym wyznawanym przez władzę. Nie uznają polityki martyrologii. Młodzi włączyli się w globalne trendy, od których nie sposób się odciąć, chyba żeby zabrać im Netfliksa i nałożyć kaganiec na społecznościówki.

Czy zgadzasz się z twierdzeniem, że współczesna młodzież nie dorównuje pokoleniu Alka, Zośki i Rudego? Napisz rozprawkę, możesz skorzystać z planu omówionego na lekcji” – to przykładowy temat z e-podręcznika do języka polskiego, z rozdziału poświęconemu pisaniu rozprawki. Chwali się nim na swojej stronie Ministerstwo Edukacji i Nauki.
– Ktoś wrzucił taki cytat na Facebooka i pomyślałem: fejk. Ale mnie to nurtowało i poszedłem do źródła. Sprawdziłem i znalazłem. Czarno na białym – mówi Jakub Kucharczyk, tegoroczny maturzysta. – Dlaczego nie dorównujemy? Albo inaczej: jak można porównywać nas z nimi? W końcu to nie tylko inne pokolenie, ale inna sytuacja dziejowa. I najważniejsze, że w tym zadaniu od razu pobrzmiewa teza: jesteśmy gorsi. Z takim nastawieniem ta władza nie ma co liczyć na względy mojego pokolenia – nie kryje oburzenia.
– Szkoda, że nas oceniają zamiast spróbować zrozumieć, jacy jesteśmy, o co walczymy. Bo my również prowadzimy walkę, choć nie taką jak Alek, Zośka czy Rudy. O co? O równość, sprawiedliwość, wolność wyboru – dodaje Adam, student pierwszego roku warszawskiej uczelni. Spytani o poglądy, obaj odpowiadają krótko: lewicowe. I deklarują, że dojrzeli do takiego podejścia, które zresztą podziela większość ich znajomych.
Nie mają kompleksów, nie żyją przeszłością, za to systematycznie są marginalizowani. A nikt nie lubi, by decydować o nim bez niego
Potwierdzają tym wyniki niedawnych badań CBOS: po raz pierwszy od ponad 20 lat większy odsetek młodzieży w wieku 18–24 lata deklaruje poglądy lewicowe niż prawicowe – 30 proc. wobec 27 proc. Poprzednio było tak w latach 1999–2000, gdy poparcie dla idei lewicy wzrosło do 25 pkt proc., a dla prawicy zmalało do 20 pkt proc. Co ważne, dziś radykalnie spadł w tej grupie wiekowej odsetek deklarujących się jako osoby o poglądach centrowych.
Politycy związani z rządzącą Zjednoczoną Prawicą postawili szybką diagnozę. „Marks idolem polskiej młodzieży? Jacy «nauczyciele» tak wychowali polskie dzieci?” – pytała pewna była posłanka, a teraz sędzia TK, biorąc w cudzysłów wyraz „nauczyciele”.
– Tej pani się wydaje, że można nam zaserwować cokolwiek, a my będziemy to bezrefleksyjnie łykać – ocenia Jakub. Puentę do opinii posłanki znalazł znów w mediach społecznościowych. Ktoś wrzucił cytat z Tischnerowskiej „Historii filozofii po góralsku”: „Nie spotkałem w moim życiu nikogo, kto by stracił wiarę po przeczytaniu Marksa i Engelsa, natomiast spotkałem wielu, którzy ją stracili po spotkaniu ze swoim proboszczem”.
Proszę się ode mnie odczepić
Doktor Justyna Sarnowska, socjolog z SWPS, zastrzega, że skręt młodzieży w kierunku lewicowych poglądów trzeba obwarować kilkoma zastrzeżeniami. – Rzecz podstawowa: to jest inna młodzież niż ta z badań sprzed 5 czy 10 lat. Kształtowały ją inne wydarzenia naszej dynamicznej rzeczywistości. Obecne osoby w wieku 18–24 lata, wśród których gros to studenci, dorastały w dużo lepszych warunkach materialnych w porównaniu z poprzednimi kohortami. Pokazują to np. inne badania CBOS prowadzone co dwa lata wśród nastolatków z ostatnich klas szkół ponadpodstawowych. Warunki materialne łączą się ściśle z psychologicznymi teoriami potrzeb. Najpierw zaspokajane są te niższego rzędu, np. potrzeba bezpieczeństwa. Potem można patrzeć szerzej, szukać głębiej. I orientować się na takie sprawy jak klimat, ekologia, prawa człowieka, zwierząt… – wylicza.
Tym jednak, co zdaniem ekspertów ma zdecydowanie większy wpływ na deklaracje młodych ludzi, jest postępująca laicyzacja. – O tym traktuje książka „Zmiana warty”, której współautorką jest Krystyna Szafraniec z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Podstawą publikacji są m.in. wyniki szeroko zakrojonych, międzynarodowych badań własnych, które objęły dziewięć krajów postkomunistycznych. Poza Polską również Bułgarię, Łotwę, wschód Niemiec, Rosję, Rumunię, Węgry, Chiny i Wietnam. Pokazuje, jak zanikają praktyki religijne, w tym chodzenie do kościoła, uczęszczanie na lekcje religii – mówi dr Justyna Sarnowska. Sama prowadziła niedawno ze studentami zajęcia na temat zaangażowania młodych w życie publiczne. – Dyskutowaliśmy o tym, co tworzy postawy i poglądy. Jakie, mówiąc fachowo, agendy socjalizacyjne mają największe znaczenie? Z rozmów, również na podstawie wspomnianej książki, wynikało, że państwo jako zbiór instytucji jest tu bez znaczenia. Niewiele lepiej jest ze szkołą, bo lekcje wiedzy o społeczeństwie są incydentalne, marginalne. Większy wpływ ma rodzina, choć tu trzeba zrobić zastrzeżenie, że to zależy od jej kompetencji, bo dorosłym czasem brakuje wiedzy o polityce lub jest ona powierzchowna. Jedynym aktywnym podmiotem kształtującym postawy jest Kościół. Z tym, że skutek jego działań jest odwrotny od zamierzeń. Im bardziej osoby i instytucje z nim związane chcą wpływać na życie młodych ludzi, tym sromotniejszą ponoszą porażkę – ocenia socjolog. Zaraz jednak dodaje, że laicyzacja nie pojawiła się tu i teraz. Nie jest tak, że młodzież i młodzi dorośli są na nią szczególnie podatni. Laicyzacja to proces. – Wypisanie się z lekcji religii nie jest tylko ich wyborem. Jest również konsekwencją postawy ich rodziców.
Indywidualizacja. Ona również ma wpływ na „lewicowość” młodzieży. – To dzieci pokolenia, które odczuło na własnej skórze trudy transformacji i mizerii lat 90. Galopująca inflacja, padające firmy, zamykane zakłady pracy. To wdrukowało w ludzi myślenie, że mogą liczyć tylko na siebie – mówi dr Sarnowska. Tę naukę rodzice przekazali dzieciom, a te dostosowały ją do XXI w. – Jest w nich silne myślenie, że muszą sami dokonywać wyborów i liczyć się z ich konsekwencjami. W zamian jednak oczekują, że nikt nie będzie się w ich życie wtrącał. Lewicowość może więc być emanacją tego poglądu i generalną wskazówką dla władzy: proszę się ode mnie odczepić. Działam sam, niczego nie oczekuję, więc nic wam do mnie.
Czy ta deklaracja jest skierowana do każdej władzy czy tylko obecnej? – Zjednoczona Prawica przyczyniła się do pogłębienia tych postaw, ale protesty na ulicach nie są wyłącznie skutkiem wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Sondaże robione w 2019 r., a następnie w 2020 r. pokazały wyraźną zmianę stosunku do aborcji. Przybyło zarówno zwolenników ustawy w niedawnym jeszcze kształcie, jak i tych, którzy są za większym dostępem do zabiegów. Ogromna zmiana zaszła w najmłodszych ankietowanych grupach. Wyrok TK pokazał, że nie ma praw danych raz na zawsze. Do tej pory deklarujący się jako obojętni nagle zaczęli mocno angażować się w sprawy światopoglądowe. Zauważyli, że decyzje sądów, dyskusje w parlamencie i to, co się w ich wyniku rodzi, mają bezpośredni wpływ na życie obywateli. Dostrzegli, że proponowana im wizja świata różni się radykalnie od tej, do której przywykli, będąc częścią globalnej wioski. Nie rozumieją, dlaczego odbiera im się prawa, które obowiązują w innych krajach Europy. Nie docierają do nich argumenty wysuwane przez zwolenników pro-life i Kościół, które mają umocowanie w wierze. Także dlatego, że dostrzegają grzechy Kościoła, na które latami politycy, świeccy i duchowni pozostawali ślepi. Nie uznają, że szacunek należy się komuś z góry tylko ze względu na sprawowaną funkcję. Trzeba sobie na niego zasłużyć. W tym sensie krytykują bezkrytyczne hołdowanie autorytetom bliskim prawicy. Nie rozumieją też polityki państwa opartej na martyrologii. Co ważne, jest to bunt nie tyle przeciwko samym wartościom, ile wartościom wyznawanym przez tę władzę – ocenia dr Sarnowska.
Jej zdaniem dzisiejsza lewicowość wynika też z tego, że młodzież jest z zasady antysystemowa. To dlatego najmłodsi wyborcy tak chętnie oddają swoje głosy na nowe partie. Tak było z ugrupowaniami Janusza Palikota czy Pawła Kukiza. Obaj mówili o rozbijaniu skostniałych struktur.
Pokolenie stracone... dla starej gwardii
Doktor Paweł Maranowski, socjolog z Collegium Civitas, podkreśla, że młodzież jest wytworem swoich czasów. I skoro tyle zostało już powiedziane na temat postępującej polaryzacji całego społeczeństwa, należało się jej spodziewać również wśród młodzieży. – W 2015 r. PiS dochodził do władzy również dzięki temu, że skręt w prawo wykonali najmłodsi wyborcy. Ich poglądy były wyrazem niechęci do schyłkowych rządów Platformy, efektem kryzysu gospodarczego lat 2008–2009, który odbił się na kondycji finansowej rodzin. Nie bez znaczenia były straszenie migrantami i organizowane od 2011 r. przez Stowarzyszenie Marsz Niepodległości manifestacje na ulicach Warszawy – mówi. W tym czasie lewicowe poglądy zostały zepchnięte w pole irracjonalności. W narracji konserwatystów „lewicowość” brzmiała jak inwektywa. Przekonywano, że „lewactwo” nie ma tożsamości, korzeni, a jego jedynym celem jest zamach na polskość. Co jest na swój sposób zrozumiałe, bo przeciwnik polityczny zawsze stawia sobie za cel dyskredytowanie oponentów.
Jest nieco racji w przekonaniu prawicowych polityków, że Netflix, Facebook, Twitter itd. „psują” polską młodzież. – Globalizacja spowodowała, że dystans kulturowy między społeczeństwami Zachodu zmalał. Internet dostarcza inną wizję świata i siebie w nim, niż serwują konserwatywni politycy. Młodzi myślą: dlaczego mam żyć pod dyktando tej partii, skoro mogę inaczej? Dzięki temu otwarciu młodzi są też wrażliwi na problemy, które albo umykały władzy, albo były przez nią traktowane marginalnie – mówi dr Maranowski.
Zaraz jednak zwraca uwagę na paradoks tej sytuacji. Z jednej strony pokolenie Z, czyli ludzie, którzy rodzili się po 1995 r., ma w sobie lewicową wrażliwość na kwestie równości, praw człowieka i zwierząt, z drugiej nie brakuje badań ukazujących ich egotyzm i roszczeniowość. Skąd się bierze ów paradoks? – To pokolenie wychowane na sukcesie gospodarczym III RP. Które, jeśli o czymś zamarzyło, to rodzice stawali na głowie, by to dostało. Nie chodzi o to, że rozpuszczone. Bardziej o to, że jeszcze nieraz będzie musiało zderzyć się z rzeczywistością, która zmusi ich „ja” i „moje” do zejścia na drugi plan – ocenia.
Młodzieży deklarującej poglądy lewicowe przybyło nie tylko w największych miastach, lecz także w miasteczkach i wsiach. A to niebezpieczne dla konserwatystów zjawisko, bo prowincja była ich bastionem. Wychowująca się tam młodzież znajdowała się pod silnym wpływem małych społeczności, w których co niedziela chodzi się do kościoła, ogląda te same programy i czyta te same gazety. Skąd więc wyłom – a przynajmniej rysa – w tym schemacie?
– Najprawdopodobniej znów dyfuzja. W tym sensie młode pokolenie okazuje się odważniejsze (być może też mądrzejsze) od starszego: wychylając głowę ze swojej bańki, przekracza swoje granice poznawcze – mówi dr Maranowski. – Warto jednak, by wychodząc z jednej, nie trafiło do kolejnej. Skoro walczą z prawicowymi politykami, zarzucając im arbitralność decyzji i uchylanie się od dialogu społecznego, oby sami nie zaczęli z czasem popełniać tego błędu.
Zdaniem socjologów lewicowa oferta jest też dla młodzieży… fajna. I fajnie się sprzedaje: kończymy z husarią, muralami z żołnierzami wyklętymi, znajdujemy punkt w historii, od którego zaczynamy budować swoją tożsamość. – Przeszło 15 lat temu młodzież, którą nazwano pokoleniem JPII, mówiła dużo o tym, jak wielką wartością dla papieża była tolerancja wyrażana poprzez otwartość i chęć pojednania z innymi religiami. Dziś lewicująca młodzież mówi równie wiele o tolerancji, ale Jan Paweł II z autorytetu stał się dla nich inspiracją do memów. Czy więc chodzi tu o jakąś inną tolerancję? Myślę, że młodzi ludzie są surowi w ocenach. Nie potrafią podejść bezkrytycznie do postaci, o której słyszą skrajnie odmienne od dotąd głoszonych w kraju opinie – zastanawia się dr Maranowski.
Jego zdaniem pewne jest to, że lewicowość nie jest krótkotrwałym wytworem chwili. Gdyby teraz młodzi zaczęli wymiękać, zaprzeczyliby sami sobie. Na ile są świadomi tego, w czym uczestniczą – to już inna kwestia. Na pewno część podąża za modą, ale moda ma szansę przekształcić się w trwałe poglądy polityczne. Dlatego jest to stracone pokolenie dla polityków, którzy są teraz u władzy. I ci ostatni doskonale zdają sobie z tego sprawę.
W świecie bez granic
Profesor Radosław Marzęcki, politolog z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, podkreśla, że gdy idzie o zmianę poglądów, nie ma jednoczynnikowych wyjaśnień. A teza, że młodzież skręca radykalnie w lewo, jest dość ryzykowna. Jednocześnie jednak kilka kluczowych elementów badań CBOS nie pozwala zignorować zjawiska. Pierwszy to historycznie wysoki poziom lewicowych deklaracji. Owszem, obserwowaliśmy wcześniej pewne cykle koniunkturalne, np. związane z trendem dokładnie przeciwnym do obecnego, kiedy przy wyjątkowo złej pogodzie dla lewicy mieliśmy w 2015 r. szczyt identyfikacji prawicowych. Drugi element obecnego zjawiska to spadek identyfikacji centrowych. A także braku orientacji w kwestiach politycznych, co w sondażach przekładało się zwyczajowo na odpowiedzi: trudno powiedzieć. Takie wskazania to zwykle deklaracja apolityczności. Była ona wyraźna wśród młodzieży jeszcze do 2019 r., po czym zaczęła słabnąć. A dowodem zmiany okazały się ostatnie wybory prezydenckie, historyczne z uwagi na wysoki w nich udział właśnie młodzieży.
– Dziś ludzie czują, że muszą się „zapisać” do któregoś z walczących obozów, mają w sobie potrzebę określenia politycznej tożsamości. Trzeba być z kimś przeciwko komuś. To swoista choroba demokracji. Radykalizują się więc i młodzi, co jest zjawiskiem wtórnym wobec tego, co tkwi w społeczeństwie. I co jest również wynikiem antagonistycznej polityki i stylu jej prowadzenia. Takie jej wydanie to dla młodszego pokolenia normalność, skoro dorastało w świecie zdominowanym przez spór PO-PiS – zastrzega prof. Marzęcki. Przekonuje, że obserwujemy powtórkę z 2016 r., choć w radykalniejszej formie. Wówczas też wzrastały identyfikacje lewicowe, a w październiku przetoczyły się przez kraj czarne protesty. Sondaże pokazywały to zjawisko. Wtedy, między marcem a październikiem, CBOS dwa razy badał stosunek do aborcji. Okazało się, że wśród młodzieży spadła radykalnie (aż o 20 pkt proc.) liczba zwolenników ograniczania prawa do zabiegu przerwania ciąży, a wzrósł znacząco wynik tych, którzy bronili ówczesnej ustawy.
– W 2015 r., gdy dominowały deklaracje prawicowe, dyskutowaliśmy o skręcie młodzieży w tym kierunku. Wtedy też podkreślałem, że nie można wyciągać generalnych wniosków – mówi politolog. W jego badaniach, skupiających się na studentach, da się wyróżnić trzy grupy. Jedną trzecią ogółu młodego pokolenia stanowią osoby bardziej konserwatywne, lojalne wobec obecnej władzy, wysoko stawiające w hierarchii wartości takie kwestie jak poczucie dumy narodowej, przywiązanie do religii. Druga grupa, ok. 40 proc., to obywatele krytyczni. Ich poglądy są bardziej lewicowe. Wyznają patriotyzm obywatelski, nie romantyczny, są bardziej zaangażowani społecznie, zlaicyzowani, mają poczucie wyższej kompetencji politycznej. Są też nieufni wobec politycznej elity. I trzecia grupa – ok. 30 proc. – to osoby ambiwalentne, bez sprecyzowanych poglądów w społeczno-politycznych kwestiach. O nich niewiele wiemy, bo są wycofane, choć w kluczowych sytuacjach, gdy zachodzi głęboki konflikt, w części przyłączają się do jednego z obozów. – Gdy więc sześć lat temu mówiliśmy o brunatnej, ksenofobicznej młodzieży, wnioskowaliśmy po tym, co działo się na ulicach. Widzieliśmy marsze, powiewające flagi ONR. Przeszacowaliśmy i dziś popełniamy ten sam błąd, mówiąc, że młodzież jest nadmiernie lewicowa. W obu przypadkach to forma buntu wobec porządku politycznego. Kontekst polityczny tworzy zachętę do tego, by się przeciwstawiać. Ekspresja prawicowa była buntem przeciwko ładowi z lat 2007–2015 – ocenia prof. Marzęcki.
Przyznaje jednak, że o nastrojach demonstrowanych od października 2020 r. można powiedzieć, że to zjawisko bez precedensu. Utrzymanie przez tyle tygodni wysokiej aktywności młodzieży z dużym ładunkiem emocjonalnym nie miało miejsca nigdy dotąd. Ale prof. Marzęcki zastrzega, że chodzi nie tyle o narastającą lewicowość, ile o reakcję na styl sprawowania władzy, ferowania arbitralnych rozwiązań w chwilach, kiedy przydałaby się debata w wielu sprawach ważnych dla młodych. – Starsze pokolenie patrzy teraz na młodzież i doświadcza szoku kulturowego. Bo ta młodzież jest zupełnie inaczej chowana niż ludzie pamiętający 1989 r. To pierwsze pokolenie, które urodziło się w prawdziwym świecie bez granic, w gospodarce rynkowej, w globalnej wiosce. Nie mają kompleksów, nie żyją przeszłością, za to systematycznie są marginalizowani. A nikt nie lubi, by decydować o nim bez niego.