Delfiny pływają w ocenach i nie są rybami. Zapewne ich metafizyczna samotność sprawiła, że nieco bez sensu skaczą ponad falami. Hmm, a czy nurtuje was pytanie, jak odróżnić prawicowca od łżeprawicowca? Jeśli tak, to mam łatwy sposób na odróżnienie człowieka prawicy od ławic rządzącej koalicji prawicowej: czym dla delfina skakanie po falach, tym dla prawicowca stosunek do mediów. Ten sposób odróżnienia może się przydać w narodowej debacie na temat stopnia, by tak rzec, koalicyjności Porozumienia Jarosława Gowina.

W skrócie: prawicowiec utyskuje z powodu przekazu mediów prywatnych „głównego nurtu” i „cywilizacji śmierci”. Boli go, że media te lansują groteskową wizję człowieka, który szczęście znajdzie tylko w używkach na wyspach gorących (z pewnych względów bohaterowie mediów nie łapią tam raka skóry, lecz na zmianę radość i depresję). Jednocześnie dostaje piany, widząc, co koalicja dr Kaczyńskiego zrobiła z mediami publicznymi. Łżeprawicowiec rządowy też zrzędzi na upadek obyczajów, zestawia to z antyrządowym krytykanctwem i dowala prywatnym mediom specjalny podatek. A w sprawie mediów publicznych łżeprawicowiec nabiera wody w usta. „Tak, coś jest nie bardzo z TVP, no, ale za bardzo nie oglądam. Ale czy redaktor pamięta materiał TVN z 16 lipca 2007 r.?” – to standardowa odpowiedź na pytanie o stan mediów, które mogły być publiczne, lecz są okropne. Oczywiście są i tacy, którzy po prostu bez mrugnięcia rybim okiem bezstronność i jakość TVP Info chwalą. Szczęśliwi, którzy pożegnali się z sumieniem.
Media publiczne są dla prawicowca ważne, ponieważ w czasach powszechnego zamykania się we własnej przestrzeni to właśnie one mają budować przestrzeń wspólną. Być może nieodległa przyszłość to wiele niewielkich mediów utrzymywanych z opłat słuchaczy/widzów dobieranych dzięki algorytmom Facebooka. Ponadśrodowiskowe media publiczne są (to znaczy akurat nie są) ostatnią wyspą z innego świata, świata, w którym podziały nie niwelują wspólnoty. W ogóle prawica ma za zadanie budować państwo służące wszystkim, lewica zaś wzniecać burdy i rewolucje jednych przeciwko innym. Chyba że nasza prawica zjednoczyła się z tym, co najgorsze w lewicy.