Obecnie tworzenie spółdzielni energetycznych jest możliwe tylko w gminach wiejskich oraz miejsko-wiejskich. Wytworzona w ramach spółdzielni energia jest tańsza, bo korzysta ze zwolnienia z różnych opłat. Dlatego zarządcy wspólnot mieszkaniowych, spółdzielnie mieszkaniowe i samorządy zabiegały, by możliwość zakładania spółdzielni energetycznych mieli też mieszkańcy miast. Przygotowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska projekt ma to umożliwić.
- Oczekuję, że państwo będzie wspierać rozwój energetyki obywatelskiej, a spółdzielnie energetyczne są jej najpopularniejszą formą. W tej chwili w kraju jest ich dokładnie 136 i niemal co tydzień ta liczba powoli rośnie. Nic dziwnego, ponieważ utworzenie spółdzielni energetycznej jest, według relacji tych , który już rozpoczęli takie projekty, na pewno korzystnym rozwiązaniem, pozwalającym obniżyć koszty energii – mówi radczyni prawna Fundacji Frank Bold, Agnieszka Stupkiewicz.
Spółdzielnia energetyczna dla wspólnot mieszkaniowych i sąsiadów
Spółdzielnię będzie mógł założyć praktycznie każdy. Wspólnota mieszkaniowa, spółdzielnia mieszkaniowa czy grupa kilku osób. Projektowane przepisy przewidują również poprawę warunków funkcjonowania prosumenta lokatorskiego. To, na przykład, wspólnota mieszkaniowa, która założy instalację fotowoltaiczną. Projekt zwiększa możliwości lokalizacji instalacji OZE. Ma to być możliwe nie tylko na budynku. Dzięki temu spółdzielnia będzie mogła produkować więcej energii. W projekcie znalazła się też wyczekiwana zmiana, pozwalająca z nadwyżki wyprodukowanej energii opłacić rachunek za energię wykorzystywaną do ogrzania czy oświetlenia części wspólnych budynku czy działania windy.
Spółdzielnie energetyczne mają zwolenników i przeciwników
- Apelowaliśmy o zmianę przepisów od roku. Widząc w niej szansę dla spółdzielni mieszkaniowych i wspólnot w miastach. Jeśli porozumie się kilka wspólnot i utworzą spółdzielnię, to można będzie efektywnie wykorzystać jej potencjał. Nadwyżka energii wyprodukowanej przez fotowoltaikę na niższym budynku będzie mogła być wykorzystana przez wyższy budynek, który ma za małą powierzchnię dachu, by wyprodukować potrzebną ilość energii. Dzisiaj, żeby coś takiego robić, trzeba mieć koncesję na produkcję i sprzedaż energii – mówi Arkadiusz Borek, prezes Instytutu Gospodarki Nieruchomościami.
Nie wszyscy jednak są zwolennikami spółdzielni.
- Słuchając wypowiedzi prezesa PSE, który spółdzielnie energetyczne określił, jako pasożytujące na systemie można się domyślić, że efektem wejścia w życie procedowanych przepisów będzie zmiana sposobu rozliczeń spółdzielni, a tu nabieram wątpliwości, jaki będzie ich ostateczny kształt. Nie powinno być tak, że z jednej strony państwo np. tą nowelizacją, ale też udzielając wsparcia finansowego zachęca obywateli do zakładania spółdzielni i inwestowania w fotowoltaikę, wiatraki czy biogazownie, a z drugiej zmienia reguły gry w trakcie meczu – mówi Agnieszka Stupkiewicz.
Zdaniem ekspertki, to byłoby najgorsze, co mogłoby energetykę obywatelską spotkać.
- Z raportu, który przygotowywałam w czerwcu tego roku wynika jasno, że spółdzielnie, jak każda forma działalności, potrzebują stabilności. Te już działające w gminach wiejskich czy wiejsko-miejskich planują rozwój, by zapewnić sobie zróżnicowanie źródeł energii: budowa wiatraka czy w szczególności biogazowni jest procesem wieloletnim – dodaje.
Fotowoltaika ograniczy ubóstwo
Agnieszka Stupkiewicz zwraca też uwagę, że projektodawca postanowił poprosić Komisji Europejskiej o ocenę czy umożliwienie działania spółdzielniom energetycznym w miastach jest pomocą publiczną, a jeśli tak, to czy zasadną. Być może wiąże się to z tym, że w miastach mieszka więcej osób więc, gdyby powstało dużo takich spółdzielni, to mogłoby to wpłynąć na rynek, ale z drugiej strony, z uzasadnienia do projektu wynika, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie spodziewa się gwałtowanego rozwoju spółdzielni.
- Jej założenie to nie to samo, co montaż fotowlotaiki przez prosumenta. Konieczna jest rejestracja w KRS, statut, stworzenie odpowiednich dokumentów i zasad. W mieście jest też mniejsza dostępność terenów do budowy źródeł wytwórczych: mało miejsca na dachach, ograniczone możliwości w zakresie lokalizowania biogazowni i pewnie praktycznie żadne w zakresie ulokowania elektrowni wiatrowej – mówi radczyni prawna.
Gdy projekt powstał, przeciwko możliwości tworzenia spółdzielni energetycznych w miastach protestował resort rolnictwa tłumacząc, że w tam nie występuje zagrożenie ubóstwem energetycznym.
Na pewno nie zgodziłaby się Krajowa Izba Gospodarki Nieruchomościami ani Związek Rewizyjny Spółdzielni Mieszkaniowych RP. Obie te instytucje ostrzegają przed gwałtownymi podwyżkami kosztów ogrzewania. Powodem jest wygaszenie ustawowych mechanizmów osłonowych. Ich zdaniem skutkiem tego będzie zwiększenie liczby gospodarstw domowych, które doświadczą ubóstwa energetycznego. W gronie najbardziej zagrożonych nim są mieszkańcy słabo ocieplonych, starych budynków. Z danych Krajowego Planu Renowacji Budynków, które przywołuje KIGN, wynika, że blisko jedna trzecia mieszkań w Polsce mieści się w budynkach nieobjętych żadną izolacją cieplną, a ponad 40 proc. ogółu mieszkań wymaga inwestycji w termomodernizację.