W środę Sąd Najwyższy najprawdopodobniej odpowie na pięć pytań zadanych mu przez Sąd Okręgowy w Poznaniu (sygn. akt III CZP 15/25) w sprawie sankcji kredytu darmowego (SKD). Chodzi o interpretację przepisów umożliwiających posiadaczom kredytów konsumenckich o wartości nieprzekraczającej 255 550 zł złożenie pozwu przeciwko bankom, które nie wywiązały się z ciążących na nich obowiązków informacyjnych. Pozytywne dla kredytobiorcy rozpatrzenie sprawy skutkuje zwolnieniem z obowiązku oddania bankowi czegokolwiek ponad pożyczony kapitał.
Od ponad roku liczba spraw dotyczących SKD zaczęła gwałtownie wzrastać, co przełożyło się również na liczne zapytania prejudycjalne kierowane przez polskie sądy do Trybunału Sprawiedliwości UE (patrz: infografika). SO w Poznaniu poszedł inną drogą i zamiast Luksemburga o pomoc poprosił SN. Zadał mu łącznie pięć pytań.
Przełomowe orzeczenie Sądu Najwyższego?
- Rozstrzygnięcie SN może mieć decydujące znaczenie dla wysokiej i rosnącej liczby spraw o SKD toczących się przed polskimi sądami. Mam nadzieję, że orzeczenie to ukróci ekscesy i nadużycia na rynku dochodzenia od kredytodawców roszczeń z tytułu SKD, który jest zdominowany przez parakancelarie (firmy odszkodowawcze), które działają we własnym interesie i dla własnego zysku – mówi reprezentujący banki Wojciech Wandzel, adwokat i lider Praktyki Banking & Finance w kancelarii KKG Legal.
O doniosłej roli tego orzeczenia jest przekonana również Karolina Pilawska, adwokat reprezentująca kredytobiorców i wspólniczka w kancelarii Pilawska Zorski.
- Z perspektywy praktyka, który prowadzi liczne postępowania dotyczące SKD, muszę podkreślić: uchwała SN w tej sprawie może być dla SKD tym, czym wyrok TSUE w sprawie Dziubak był dla spraw frankowych. Jeśli SN zajmie jednoznaczne i odważne stanowisko – zgodne z duchem dyrektyw UE i zasadą ochrony konsumenta jako strony słabszej – będzie to ważny krok w stronę przywracania równowagi na rynku kredytów konsumenckich. A dla wielu klientów banków – także realna szansa na odzyskanie pieniędzy, które nigdy nie powinny były zostać im naliczone – mówi.
Pierwsze pytanie zadane przez poznański SO dotyczy obowiązku badania przez sąd z urzędu tego, czy zachodzą podstawy do zastosowania SKD. Wątpliwości dotyczą tego, czy sędzia jest związany treścią pisemnego oświadczenia kredytobiorcy, czy też może – niezależnie od żądań konsumenta – wskazać i napiętnować uchybienia w wypełnianiu obowiązków informacyjnych.
Zdaniem mec. Pilawskiej odpowiedź na to pytanie będzie zależała od tego, czy SN zdecyduje się na wzmocnienie modelu ochrony prokonsumenckiej i nakaże sądom aktywne działanie, czy też potwierdzi funkcjonujący dziś model. Według naszej rozmówczyni model ten cechuje rażąca asymetria informacji i sił.
- Decyzja o skorzystaniu z SKD, w przypadku zwłaszcza naruszenia przez kredytodawcę obowiązków informacyjnych, należy zawsze do konsumenta. Może on, ale nie musi zdecydować się na korzystanie z tej sankcji. Stąd też w mojej ocenie ta decyzja konsumenta i jej zakres musi być dla sądu wiążąca i sąd nie może sam z siebie decydować o skorzystaniu z tej sankcji z powodów innych niż te, które stały za decyzją kredytobiorcy – kontruje mec. Wandzel.
Do kiedy można skorzystać z sankcji kredytu darmowego?
SO w Poznaniu poprosił SN także o wskazanie jasnego terminu, wraz z którym wygasa możliwość powołania się przez kredytobiorcę na przepisy o SKD. W praktyce sądowej pojawiają się dwie konkurencyjne interpretacje: część sądów uważa, że roczny termin liczony jest od dnia wykonania umowy przez kredytodawcę (np. wypłaty środków), inne – że dopiero od chwili wykonania umowy przez obie strony, czyli również po spłacie całości zobowiązania przez konsumenta.
Karolina Pilawska zwraca uwagę na to, że rozstrzygnięcie SN będzie miało realny wpływ na możliwość dochodzenia roszczeń z SKD, zwłaszcza w sytuacjach, gdy umowa została spłacona dawno temu, ale konsument dopiero niedawno uświadomił sobie, że padł ofiarą nieprawidłowości. Z kolei Wojciech Wandzel uważa, że celem, który powinien przyświecać SN, jest ustabilizowanie stosunków umownych między bankami i kredytobiorcami i zapobiegnięcie ich kwestionowaniu po długim czasie od zawarcia. Według niego termin przedawnienia należy liczyć od wypłaty kredytu, a nie wydłużać go w praktyce nieraz na kilkadziesiąt lat po zawarciu umowy.
Trzecie pytanie dotyczy związku między tzw. klauzulami abuzywnymi a możliwością powołania się na SKD. Chodzi o to, czy w przypadku uznania danych postanowień umownych za niezgodne z zasadami ochrony konsumentów, kredytobiorca będzie mógł następnie powoływać się na to, że bank zamieszczając w umowie tego rodzaju postanowienie, nie dopełnił wobec niego obowiązków informacyjnych. To zaś dawałoby mu podstawy do zastosowania SKD.
- W mojej ocenie sankcje wynikające z tych dwóch dyrektyw UE (chodzi o dyrektywę 93/13 i dyrektywę 2008/48 – red.) są odrębne i nie należy ich ze sobą mieszać. Informacja udzielana kredytobiorcy przed zawarciem umowy powinna odzwierciedlać treść tej umowy. Nawet jeśli postanowienie umowne okaże się abuzywne i przez to niewiążące, nie powoduje to, że informacja o treści umowy jest błędna czy wybrakowana – mówi mec. Wandzel.
- Jeśli SN potwierdzi, że niedozwolone postanowienia umowne (np. dotyczące pozaodsetkowych kosztów kredytu) mogą stanowić podstawę do zastosowania SKD, będzie to potężny oręż dla kredytobiorców, zwłaszcza tych, którzy zawierali kontrakty, w których znajdowały się nieczytelne lub wprowadzające w błąd zapisy. Praktyka pokazuje, że wiele umów konsumenckich naruszało obowiązki informacyjne kredytodawców, a jednocześnie przewidywało wygórowane koszty pozaodsetkowe – często ukrywane pod nazwami „opłaty przygotowawczej” czy „prowizji administracyjnej” – kontruje mec. Pilawska.
Czwarte i piąte pytanie dotyczą tego, czy możliwe jest oprocentowanie części kredytu przeznaczonej na prowizję oraz czy błędne obliczenie RRSO lub całkowitej kwoty do zapłaty (wynikające np. z oprocentowania kosztów pozaodsetkowych) może być samo w sobie podstawą do zastosowania SKD. Zdania sędziów i pełnomocników w tych kwestiach są podzielone. TSUE w wyroku z 13 lutego br. w sprawie C-472/23 uznał, że podanie zawyżonego RRSO nie stanowi samo w sobie podstawy do zastosowania SKD.