Analizę ryzyka związanego ze szkodliwymi treściami będzie trzeba robić dla prawie wszystkich stron internetowych. Nie wiadomo jak i nie wiadomo po co. Ale za jej brak Urząd Komunikacji Elektronicznej będzie mógł wymierzyć karę do 1 mln zł.
Projekt ustawy o ochronie małoletnich przed dostępem do treści szkodliwych w internecie (nr z wykazu: UD179) przewiduje nie tylko przepisy odnoszące się do stron pornograficznych (co opisywaliśmy w DGP 26 lutego). Nakłada też obowiązki na wszystkich pozostałych usługodawców świadczących usługi drogą elektroniczną. Będą oni musieli przeprowadzać analizę ryzyka związanego z umożliwieniem dzieciom dostępu do treści szkodliwych.
Pierwszą analizę trzeba będzie zrobić w ciągu sześciu miesięcy od dnia ogłoszenia ustawy, a kolejne co dwa lata. Należy uwzględnić poziom prawdopodobieństwa wystąpienia treści szkodliwych w danej usłudze, prawdopodobieństwo, że wśród użytkowników są dzieci oraz że uzyskają one dostęp do treści szkodliwych. Reszta to niewiadoma.
Co to znaczy: treści szkodliwe?
Przede wszystkim projekt nie określa, jakie treści – poza pornograficznymi, które objęto odrębnymi obowiązkami – są szkodliwe.
– Definicji treści szkodliwych nie ma nie tylko w tym projekcie, ale też w żadnym innym akcie prawnym. Usługodawcy będą więc musieli oceniać to intuicyjnie, decydując np., czy szkodliwą dla małoletniego treścią jest wizerunek papieża przygniecionego przez kamień albo książka o queer w księgarni internetowej – wskazuje Jakub Woźny, partner z Kancelarii Prawnej Media.
Ministerstwo Cyfryzacji, które przygotowało projekt, przekazało nam, że zdefiniowanie i ocena treści szkodliwych „mogą być uzależnione od stopnia wrażliwości lub przyzwyczajenia osób wchodzących w interakcję” z nimi. Brak sprecyzowania tego pojęcia „podyktowany był chęcią uniknięcia nadmiernego zawężenia” jego zakresu.
– Zdefiniowanie tego pojęcia byłoby dosyć trudne – mówi Mikołaj Sowiński, radca prawny, partner w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak, doradca Stowarzyszenia Twoja Sprawa, które działa od lat na rzecz ochrony dzieci przed pornografią. – Moim zdaniem właśnie dlatego projekt ustawy, poza sankcją za nieprzeprowadzenie analizy ryzyka, nie zawiera żadnych innych kar w odniesieniu do tych treści. Myślę, że Ministerstwo Cyfryzacji zdawało sobie sprawę, że trudno nakładać sankcje, gdy pojęcie treści szkodliwych jest takie nieostre – uważa.
Ministerstwo Cyfryzacji podaje przykład brytyjski
Mikołaj Sowiński dodaje, że wskazówek w zakresie rozpoznawania treści szkodliwych można szukać w ustawie o radiofonii i telewizji (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1722 ze zm.; dalej: ustawa RTV) i przepisach wykonawczych (patrz: infografika). – Myślę, że zalecenia z ustawy RTV mogłyby być w jakiejś mierze pomocne, choć oczywiście nie mogą być stosowane wprost, jeden do jednego, bo charakter internetu jest inny niż telewizji – mówi Mikołaj Sowiński.
W uzasadnieniu projektu podano przykład ustawy brytyjskiej (Online Safety Act) i wytycznych tamtejszego organu regulacyjnego, zgodnie z którymi szkodliwe są m.in. treści dotyczące samobójstwa. To też pewna wskazówka. Czy jednak, przeprowadzając analizę ryzyka, należy uznać, że recenzja filmu „Sala samobójców” jest treścią szkodliwą?
– Z pewnością nie – mówi Mikołaj Sowiński. – I rzeczywiście można się spodziewać, że identyfikacja treści szkodliwych będzie przysparzała kłopotów przedsiębiorcom przeprowadzającym analizę ryzyka. Ta kwestia prawdopodobnie wybrzmi w konsultacjach i myślę, że ministerstwo weźmie to pod uwagę – dodaje.
Jakub Woźny podkreśla, że problematyczna będzie relacja nowej ustawy do unijnego rozporządzenia – Akt o usługach cyfrowych (DSA) i wdrażającą go nowelizacją ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 344; dalej: u.ś.u.d.e.). – Jeśli treść będzie nielegalna, to będzie podpadała pod DSA i u.ś.u.d.e., a jeżeli będzie legalna, ale szkodliwa, to pod projektowaną ustawę – ocenia Jakub Woźny. – Powiedzmy, że influencer będzie promował na YouTubie ryzykowne diety. Można to pewnie uznać za treść szkodliwą dla małoletnich, więc będzie się mieściło w zakresie projektowanej ustawy. Natomiast reklama energetyków czy alkoholu, jako nielegalna, będzie podlegała zarówno tej ustawie, jak i pod DSA – tłumaczy.
Ochrona dzieci według zaleceń urzędu
Projekt zapowiada wydanie przez ministra cyfryzacji w porozumieniu z Urzędem Komunikacji Elektronicznej (UKE) zaleceń ze szczegółowymi wymaganiami w zakresie analizy ryzyka (art. 5 ust. 2). – Trudno uzasadnić, dlaczego to Ministerstwo Cyfryzacji i UKE mają decydować, co jest szkodliwe dla dzieci – stwierdza dr Iga Małobęcka-Szwast, radca prawny i adiunkt z Wydziału Prawa i Administracji UW.
UKE będzie mógł skontrolować wykonanie i dokumentację analizy. Za niewypełnienie albo nienależyte wypełnienie tego obowiązku grozi kara do 1 mln zł. UKE może też wydać zalecenia pokontrolne, wzywając usługodawcę do usunięcia nieprawidłowości. – Dla małego serwisu internetowego to będzie ogromna kara. W uzasadnieniu projektodawca podaje przykład przewidzianego w DSA obowiązku wykonywania analizy ryzyka systemowego. Tyle że ten wymóg w całej UE dotyczy tylko 25 największych platform i wyszukiwarek. Natomiast projektowana ustawa nałoży obowiązki na każdą najmniejszą stronę internetową. W ten sposób można zrobić więcej złego niż dobrego – uważa dr Małobęcka -Szwast.
Kto będzie musiał analizować ryzyko treści szkodliwych?
Analizę ryzyka będą musieli robić wszyscy usługodawcy. Według u.ś.u.d.e. (art. 2 pkt 6) rozumie się przez to „osobę fizyczną, osobę prawną albo jednostkę organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej, która prowadząc, chociażby ubocznie, działalność zarobkową lub zawodową świadczy usługi drogą elektroniczną”.
– Usługi świadczone w celach niezarobkowych będą z tego wyłączone – wyjaśnia Jakub Woźny. – Analizę ryzyka związanego ze szkodliwymi treściami będzie jednak musiał robić każdy, kto choćby pobocznie na swojej stronie udostępnia klientom funkcję chatu. Na pewno obejmie to też wszystkie sklepy internetowe niezależnie od wielkości. Obowiązek ten będzie też dotyczył wszystkich nadawców udostępniających kontent online, włącznie z Telewizją Polską, TVN Discovery i Polsatem. W ten zakres wchodzą również dostępne w Polsce serwisy streamingowe, serwisy VOD i muzyczne. Także YouTube, TikTok i podobne serwisy, również wtedy, gdy mają tylko postać aplikacji – wylicza Jakub Woźny.
Jak nas informuje resort cyfryzacji, ustawa nie obejmie komunikatorów internetowych i ani poczty elektronicznej. Krajowych podmiotów objętych nowymi obowiązkami będzie ok. 130 tys. Zagranicznych – nie wiadomo ile.
Zdaniem Igi Małobęckiej-Szwast rozszerzenie projektu – który zapowiadano jako chroniący dzieci przed pornografią – na inne treści jest niezrozumiałe. – Tym bardziej że nie wiadomo, jaki jest cel analizy ryzyka w odniesieniu do treści szkodliwych – podkreśla.
Co wyniknie z analiz, których chce Ministerstwo Cyfryzacji?
Projekt nie mówi, jakie kroki trzeba będzie podjąć na podstawie wykonanej analizy. – W DSA konsekwencją analizy ryzyka systemowego jest wprowadzenie środków służących jego zmniejszaniu. Także analiza ryzyka w RODO wiąże się z koniecznością zastosowania odpowiednich środków. Natomiast tutaj brak ciągu dalszego, co sprawia, że projektowany obowiązek będzie bezsensownym obciążeniem – komentuje Iga Małobęcka-Szwast.
Jak stwierdza MC, obowiązek przeprowadzania analizy ryzyka „pozwoli na zwiększenie wiedzy organów o skali dostępności treści szkodliwych oraz adekwatne dostosowanie działań regulacyjnych, informacyjnych i edukacyjnych”. – Rozumiem, że autorzy mieli dobre intencje. Jednak zamiast spójnego, przemyślanego projektu otrzymujemy zlepek rozwiązań sensownych (weryfikacja wieku przy korzystaniu z treści pornograficznych) i dość przypadkowych (dotyczących szerokiego zakresu treści szkodliwych) – komentuje Jakub Woźny.
– Na dodatek nowy projekt pojawia się, gdy projekt nowelizacji u.ś.u.d.e. wdrażającej DSA utknął na etapie prac rządowych. Należałoby najpierw sfinalizować wdrożenie DSA, a potem zdefiniować treści szkodliwe i dostosować obowiązki do wielkości podmiotów – podsumowuje dr Małobęcka-Szwast.
Na 12 marca br. resort cyfryzacji planuje wysłuchanie publiczne stanowisk do projektu. Zapowiada, że po przeanalizowaniu uwag projekt „będzie podlegał odpowiednim modyfikacjom, w tym także – w przypadku zidentyfikowania takiej konieczności – w zakresie pojęcia treści szkodliwych”. ©℗
Podstawa prawna
Etap legislacyjny
Projekt skierowany do opiniowania, konsultacji publicznych i uzgodnień