Kontrolerzy badają zasady wpisywania przedsiębiorców na listę ostrzeżeń publicznych. Członek Kolegium NIK ujawnił w Sejmie, że wstępne analizy wskazują na występowanie mechanizmów krzywdzących przedsiębiorców.

W maju ub.r. opisywaliśmy w DGP wątpliwości prawników dotyczące mechanizmu działania listy ostrzeżeń publicznych (LOP), czyli rejestru podmiotów, przed którymi ostrzega Komisja Nadzoru Finansowego (KNF). Chodziło m.in. o automatyzm działań KNF, brak możliwości odwołania od wpisu na listę oraz druzgocące dla prowadzonej działalności gospodarczej konsekwencje takiego wpisu dla przedsiębiorcy. Zdaniem Grzegorza Kucy, profesora UJ, brak procedury odwoławczej od wpisu rodzi wątpliwości konstytucyjne.

Temat wzbudził zainteresowanie Najwyższej Izby Kontroli (NIK). Podczas niedawnego posiedzenia podkomisji stałej do spraw instytucji finansowych członek Kolegium NIK ujawnił, że w ramach kontroli dotyczącej m.in. nadzoru KNF nad spółką GetBack kontrolerzy przyglądają się również mechanizmom funkcjonowania LOP. Ich wstępne analizy potwierdzają zjawiska sygnalizowane przez nas w DGP.

Ostrzeżenie dla kontrahentów

W założeniach LOP ma chronić potencjalnych kontrahentów oraz konsumentów przed tymi, którzy mogą narazić ich na poważne straty finansowe. W idealnym modelu przewidzianym przez ustawę o nadzorze nad rynkiem finansowym (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 135) na liście powinni znajdować się tylko ci, którzy najprawdopodobniej popełnili przestępstwo. Problem polega na tym, że na LOP trafia się nie z chwilą postawienia aktu oskarżenia przez prokuratora, tylko już wraz ze złożeniem przez KNF zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.

Procedura wpisu jest automatyczna i, jak wyjaśnia Jacek Barszczewski, dyrektor departamentu komunikacji społecznej KNF, „pracownicy urzędu KNF, mając wiedzę i uzasadnione podejrzenie, że działalność danego podmiotu narusza przepisy prawa, mają prawny obowiązek złożenia zawiadomienia do prokuratury w imieniu KNF. Co więcej, dysponując taką wiedzą, a nie składając zawiadomienia, sami narażają się na odpowiedzialność karną”.

W efekcie od wpisu danego przedsiębiorcy na LOP do zweryfikowania zasadności tej czynności przez prokuratora może minąć nawet kilkanaście miesięcy. Sam wpis jest tzw. czynnością materialno-techniczną, której nie można zaskarżyć.

– Co oznacza wpisanie na tę listę? Zablokowanie kont bankowych, uniemożliwienie prowadzenia jakiejkolwiek działalności z wykorzystaniem instrumentów finansowych i tak naprawdę totalną alienację i ostracyzm tych ludzi w społeczeństwie (…). Mówimy o mechanizmie, który powinien być diagnozowany pod kątem ewentualnej modyfikacji. Z naszej oceny wynika wstępnie, że dzieje się tam dużo rzeczy krzywdzących dla obywateli– mówił podczas posiedzenia sejmowej podkomisji Janusz Pawelczyk, członek Kolegium NIK.

Czy wpis na listę ostrzeżeń to już kara?

Zapytaliśmy KNF, czy jako organ związany przepisami dotyczącymi LOP dostrzega potrzebę zmiany prawa w tym zakresie. W odpowiedzi odesłano nas do wpisu na blogu KNF z maja 2024 r., w którym stwierdzono m.in., że „sam wpis na LOP nie może być utożsamiany z zastosowaniem określonej sankcji administracyjnej, tym bardziej że nie są tam umieszczane informacje o charakterze pejoratywnym, np. o postępowaniach karnych toczących się wobec osób związanych z tymi podmiotami, skargach klientów na te podmioty czy negatywnej ocenie ze strony UKNF”.

Zupełnie inaczej konsekwencje wpisu na LOP postrzega Rafał Wojciechowski, adwokat, szef działu Prawa Rynku Kapitałowego w kancelarii Filipiak Babicz. Naszego rozmówcę cieszy zainteresowanie NIK tym problemem.

– Wpis wywołuje stygmatyzację podmiotu, faktyczną konieczność zaprzestania wykonywania działalności oraz skutkuje wypowiedzeniem wszelkich umów z instytucjami finansowymi, w tym bankami. Brak rachunku bankowego jest równoważny z zakazem prowadzenia działalności gospodarczej, a praktyka pokazuje, że wpis na LOP praktycznie zawsze prowadzi do automatycznego wypowiedzenia umowy, bez względu na kwestie proporcjonalności – mówi mec. Wojciechowski.

O tym, jak dramatyczne mogą być konsekwencje wpisu na LOP, mówił podczas posiedzenia sejmowej podkomisji Janusz Pawelczyk.

– Otóż człowiek, który został wpisany na listę, po sześciu latach nie jest przesłuchany przez prokuraturę ani żadną inną służbę. Jego żona popełniła samobójstwo. Ten mężczyzna chodzi do KNF z prośbą o wykreślenie go, a KNF odpowiada, że złożyła zawiadomienie. To zawiadomienie jest objęte śledztwem, które trwa i skończy się zapewne za kilka lat – mówił Pawelczyk.

Poprosiliśmy NIK o przesłanie nam szczegółów dotyczących kontroli, o których mówił w Sejmie Pawelczyk. W odpowiedzi rzecznik prasowy NIK wskazał, że Izba prowadzi obecnie dwie kontrole związane m.in. z tematem LOP. Delegatura NIK w Białymstoku prowadzi kontrolę doraźną dotyczącą nadzoru KNF nad spółką GetBack S.A. (obecnie Capitea S.A.). Publikacja wyników tej kontroli jest planowana na kwiecień 2025 r. Departament budżetu i finansów NIK prowadzi zaś kontrolę planową dotyczącą działania KNF, prokuratora krajowego i ministra sprawiedliwości oraz jednostek im podległych i nadzorowanych na rzecz zwalczania nadużyć i przestępstw na rynku finansowym. Publikacja wyników tej kontroli jest planowana do końca 2025 r.

„Do czasu publikacji wyników szczegóły dotyczące obydwu kontroli są objęte tajemnicą kontrolerską” – wyjaśnił rzecznik. Zapytana przez nas o te kontrole KNF zapowiedziała, że odniesie się do raportów po ich publikacji.

– Nie ma wątpliwości, że LOP jest potrzebna i pomocna, ale trudno zaakceptować obecne zasady jej funkcjonowania, w szczególności brak możliwości kontroli czy wpis był uzasadniony. Skutki umieszczenia danego podmiotu na liście bardzo często oznaczają dla niego biznesowy koniec – ocenia dr Aleksandra Ossowska, adwokat, wspólnik zarządzający w kancelarii FinLegalTech.

Według niej, z uwagi na praktyczne konsekwencje wpisu na LOP powinna istnieć możliwość jego formalnej i merytorycznej weryfikacji. Mecenas Ossowska wskazuje, że bez tego uprawnienia KNF nabierają charakteru całkowicie arbitralnego.

Wiele spraw do umorzenia

– Nie wszystkie zawiadomienia KNF kończą się skazaniem lub warunkowym umorzeniem postępowania; wiele spraw jest umarzanych lub osoby wpisane na listę są uniewinniane – wskazuje Rafał Wojciechowski.

Świadczą o tym dane, z których wynika, że znacząca część wpisów na LOP nie kończy się następnie wniesieniem przez prokuratora aktu oskarżenia wobec wpisanego podmiotu. We wpisie umieszczonym w maju ub.r. na blogu KNF zarzucono DGP brak rzetelności w ich prezentowaniu. KNF wskazał wówczas, że przytaczamy ogólne dane dotyczące wszystkich zawiadomień składanych przez KNF do prokuratury, a nie jedynie tych, które wiążą się z wpisem na LOP (wymienionych w art. 6b ustawy o nadzorze nad rynkiem finansowym). W odpowiedzi na to w lipcu ub.r. przesłaliśmy do KNF pochodzące z Prokuratury Krajowej dane dotyczące wyłącznie sytuacji wskazanych w art. 6b (patrz: infografika). Liczba spraw, które nie zakończyły się postawieniem zarzutów, była jeszcze większa niż poprzednio.

„O szczegółową ocenę danych, które otrzymał pan z prokuratury oraz o działania prokuratury dotyczące składanych przez UKNF zawiadomień, proszę pytać prokuraturę. Nie widzimy zasadności dalszej dyskusji prowadzonej poprzez media, animowanej przez kancelarie prawne obsługujące podmioty z listy ostrzeżeń publicznych KNF, a więc mające biznesowy interes w uderzaniu w LOP” – odpisała KNF w lipcu ub.r. ©℗

ikona lupy />
Wybrane sprawy z zawiadomienia KNF / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe