Trybunał Sprawiedliwości UE i Sąd Najwyższy mają rozstrzygnąć, czy termin na domaganie się zwrotu kapitału mija trzy lata po uruchomieniu kredytu. Gdyby potwierdziły taką interpretację, to wielu frankowiczów miałoby swoje mieszkania w zasadzie za darmo.

TSUE od kilku lat konsekwentnie rozstrzyga na korzyść frankowiczów. Najpierw przyznał sądom prawo do unieważniania umów kredytowych, w których znalazły się klauzule niedozwolone, następnie wskazał, że bankom należy się zwrot jedynie pożyczonego kapitału, by w końcu uznać, że termin przedawnienia roszczeń konsumenta nie może zacząć biec wcześniej niż analogiczny termin dla banku. Teraz kolejny wniosek prejudycjalny skierował Sąd Apelacyjny w Warszawie. Pyta w nim o moment, od którego biegnie termin przedawnienia roszczeń banku.

W uzasadnieniu do postanowienia (sygn. akt ACa 1242/22) wskazano, że odkąd w grudniu ub.r. TSUE zakwestionował wyznaczony przez SN w uchwale z 7 maja 2021 r. (sygn. akt III CZP 6/21) moment, od którego biegnie termin przedawnienia roszczeń bankowych, powstała próżnia i nie wiadomo, od kiedy należy liczyć czas, który mają banki na wniesienie powództwa o zwrot kapitału.

Kredyt za darmo

Z jednej strony, jak czytamy w uzasadnieniu do postanowienia SA, kredytobiorczyni, której dotyczy sprawa, oraz reprezentujący ją pełnomocnik uważają, że termin przedawnienia roszczeń banku zaczął biec już w chwili wypłaty kredytu. Ta strona sporu dopuszcza także drugi termin, tj. dzień, w którym zawarte w umowie kredytowej postanowienia zostały wpisane przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów do rejestru klauzul niedozwolonych. Przyjęcie przez TSUE takiego rozwiązania powodowałoby w praktyce, że w przypadku umów kredytowych zawartych wcześniej niż przed trzema laty (tyle trwa termin przedawnienia roszczeń bankowych), banki traciłyby prawo do zwrotu nawet pożyczonego kapitału. W konsekwencji kredytobiorca nie musiałby oddawać nie tylko odsetek i opłat, ale nawet samego kapitału.

Przeciwko takiemu rozwiązaniu stanowczo protestuje Związek Banków Polskich (ZBP), który niezmiennie powołuje się na uchwałę SN z 7 maja 2021 r., pomimo jej późniejszego zakwestionowania przez TSUE. „Podkreślić wyraźnie należy, że z uchwały tej jednoznacznie wynika, że bieg przedawnienia roszczenia restytucyjnego banku nie rozpoczyna się z momentem wypłaty kredytu. Dodatkowo, TSUE w grudniowym wyroku C-28/22 potwierdził sankcję trwałej bezskuteczności, o której mowa w uchwale SN. Oznacza to, że termin przedawnienia dla obu stron należy liczyć najwcześniej od złożenia przez klienta wyraźnego oświadczenia, że zna konsekwencje upadku umowy” – czytamy w stanowisku przesłanym DGP przez ZBP.

– Termin przedawnienia nie może być liczony od zawarcia nieważnej umowy albo najpóźniej z chwilą wpisania zawartych w umowie postanowień do rejestru klauzul niedozwolonych prowadzonego przez prezesa UOKiK, jak twierdzi pełnomocnik kredytobiorczyni – przekonuje Tadeusz Białek, prezes ZBP.

Według niego termin przedawnienia roszczeń bankowych powinien być liczony od prawomocnego wyroku, który unieważnia umowę, ponieważ dopiero wtedy strony umowy mają pewność co do roszczeń, które powinny podlegać zwrotowi.

Pierwsze zawiadomienie

Warszawski SA, który zadał TSUE pytania prejudycjalne, zdaje się znajdować kompromisowe rozwiązanie. Jako moment, od którego powinno się liczyć termin przedawnienia dla banku, wskazuje złożenie przez klienta zawiadomienia o występowaniu w umowie klauzul niedozwolonych. Co ciekawe, podobny punkt widzenia prezentuje również wielu prawników reprezentujących frankowiczów.

– Rozpoczęcie biegu terminu przedawnienia roszczeń banku wraz z chwilą zawarcia umowy kredytowej wydaje mi się krokiem idącym za daleko. W praktyce oznaczałoby to przecież, że to bank, a nie klient, powinien wszczynać postępowanie o unieważnienie umowy po to, by nie utracić prawa do zwrotu kapitału – mówi Mariusz Woźniak, radca prawny, który reprezentował frankowicza w postępowaniu przed TSUE w sprawie C-28/22. To właśnie w tym wyroku 12 grudnia 2023 r. TSUE uznał, że termin przedawnienia roszczeń klienta nie może zacząć biec wcześniej niż analogiczny termin dla banku.

Według naszego rozmówcy znacznie więcej argumentów przemawia za rozpoczęciem biegu terminu przedawnienia roszczeń banku w momencie wpisania występujących w umowie kredytowej postanowień do rejestru klauzul abuzywnych. Jednak także w tym rozwiązaniu nasz rozmówca dostrzega wady. Przede wszystkim wiązałoby się ono z obowiązkiem prewencyjnego przeglądania przez banki zawartych z klientami umów, a po odszukaniu w nich klauzul uznanych za niedozwolone – z informowaniem o tym kredytobiorców.

– Najbardziej rozsądne wydaje się powiązanie startu trzyletniego terminu przedawnienia z chwilą zawiadomienia banku przez klienta o wykryciu w umowie klauzul niedozwolonych. Uważam, że przyjęty przez SN w 2021 r. termin, tzn. formalne oświadczenie kredytobiorcy o nieważności umowy złożone przed sądem, jest niezasadny. Zwykłe zawiadomienie banku przez klienta powinno w zupełności wystarczyć – tłumaczy Mariusz Woźniak.

Wcześniej wypowie się SN

Równolegle do TSUE, sprawą przedawnienia roszczeń zajmuje się SN (III CZP 25/22). Chodzi o sześć pytań zadanych przez I prezes SN Izbie Cywilnej, z których jedno również dotyczy momentu, od którego biegnie termin przedawnienia. W wyznaczonym na 25 kwietnia posiedzeniu sędziowie będą musieli rozstrzygnąć: „czy w przypadku nieważności lub bezskuteczności umowy kredytowej z powodu niedozwolonego charakteru niektórych jej postanowień, bieg przedawnienia roszczeń banku o zwrot kwot wypłaconych z tytułu kredytu rozpoczyna się od chwili ich wypłaty”.

Frankowicze w swoich wpisach na forach internetowych nie kryją obaw w związku z przyszłotygodniową decyzją SN, bo jak twierdzą, już w przeszłości polscy sędziowie byli znacznie bardziej przychylni bankom niż ich klientom. Tego punktu widzenia nie podziela adwokat Izabela Kałużyńska, która spodziewa się zgodności uchwały SN z linią TSUE.

– TSUE na przełomie lat 2023 i 2024 wielokrotnie wskazywał, że termin przedawnienia roszczeń stron w sporze frankowym powinien rozpoczynać się w tożsamym momencie, czyli w chwili poinformowania banku przez konsumenta, że jego umowa jest nieważna i z tego powodu żąda on zwrotu nienależnie uiszczonych rat. Dokładnie w tym samym momencie dla banku rozpoczyna się czas na podjęcie ochrony swoich praw, czyli na wezwanie kredytobiorcy do zwrotu wypłaconego kapitału – wyjaśnia Izabela Kałużyńska.©℗

ikona lupy />
Co wynika z dotychczasowego orzecznictwa / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe