Na początku lutego wpłynął do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o zdrowiu publicznym, zakazujący sprzedaży osobom niepełnoletnim napojów energetyzujących z dodatkiem kofeiny lub tauryny. Tego rodzaju napojów nie będzie można sprzedawać na terenie szkół i placówek oświatowych, ani w automatach vendingowych. Sprzedający mieliby także możliwość weryfikacji wieku klienta i zażądania okazania dokumentu potwierdzającego pełnoletność. Projekt przewiduje także zakaz reklamowania i promowania napojów z dodatkiem kofeiny lub tauryny: w telewizji, radiu, kinie i teatrze między godziną 6 a 20. W przedstawionej propozycji zmian czytamy, że zakaz reklamy będzie również obowiązywał w prasie młodzieżowej i dziecięcej, na okładkach dzienników i czasopism czy na plakatach. Z uwagi na reklamodawców z branży napojów energetyzujących, którzy wspierają eventy sportowe, słusznie wprowadzono pewne wyłączenia. Ograniczenie to nie dotyczy reklamy prowadzonej przez organizatora imprezy sportu wyczynowego lub profesjonalnego w trakcie trwania tej imprezy.

O ile problem nadużywania przez dzieci i młodzież napojów zawierających substancje pobudzające takie jak tauryna i kofeina, nie może być bagatelizowany, o tyle próba zastąpienia edukacji restrykcyjną regulacją w ocenie Instytutu Staszica jest niecelowa i nie przyniesie pożądanych skutków. Skąd taki wniosek? Nakłada się na to szereg czynników, począwszy od nieadekwatnych narzędzi egzekucji oczekiwanych od nastolatków zachowań, po wybiórcze podejście do proponowanych rozwiązań.

Zawodzi koncepcja utrzymująca, że prawo stanowione jest odpowiedzią na każdy społeczny problem. Tymczasem nadregulacja jest nadal dominująca w polskim ustawodawstwie. Instytut Staszica wielokrotnie zwracał na nią uwagę w swoich analizach. Dość powiedzieć, że restrykcyjne przepisy nie tylko uderzają w przedsiębiorców, ale też nie rozwiązują problemów społecznych. Mimo to, zbyt często się po nie sięga. Być może łatwiej coś odgórnie zakazać niż kształtować właściwe postawy poprzez systematyczne kampanie społeczne i akcje edukacyjne. Tak jest w przypadku utrzymywanej regulacji alkoholowej, zgodnie z którą alkohol w naszym kraju dzieli się na rzekomo bardziej i rzekomo mniej szkodliwy. Nie inaczej jest z pomysłem zakazania sprzedaży napojów energetycznych osobom poniżej 18. roku życia. Jak w soczewce widać, że chętniej stosuje się rozwiązania ustawowe, aniżeli profilaktyczne (edukacyjne).

Duże wątpliwości budzi sam fakt wybiórczego podejścia do problemu. Zakaz sprzedaży ma objąć producentów jednej kategorii żywności (napojów) i konkretnego jej rodzaju (energetyków, które zawierają kofeinę i taurynę). Trudno powiedzieć, dlaczego projektodawcy nie widzą zagrożenia w tym, że młodzież może bez przeszkód spożywać np. pozostałe gazowane napoje kofeinowe, kawę czy batony i cukierki wysokoenergetyczne. Uchwalenie przepisów w tak uszczuplonym zakresie doprowadziłoby do kuriozalnej sytuacji, w której szesnastolatek nie mógłby kupić napoju energetyzującego, ale bez przeszkód zamówi kawę w kawiarni czy zakupi colę i słodycze kofeinowe w innej sieciówce.

Otwarte pozostaje także pytanie o skalę problemu. Według badań Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, prawie 84% dziewcząt i 78% chłopców w wieku 10-17 lat deklaruje, że nie spożywa napojów energetyzujących w ogóle, albo spożywa je rzadziej, niż raz w miesiącu. Z kolei przedstawiciele Ministerstwa Sportu i Turystyki, które promuje projekt, twierdzą, że po tego rodzaju napoje sięga nawet 40% młodych ludzi. Jak widać, rozbieżność w danych jest całkiem spora. Pozorowane zgłębienie tematu budzi wątpliwości, czy regulacja w takim kształcie ma sens i jakich rezultatów należałoby się po niej spodziewać. Autorzy ustawy nie przedstawili pełnej skali problemu, dlatego nie powinny dziwić głosy sceptyków proponowanych narzędzi.

Zasadniczą częścią projektu ustawy jest także zakaz reklamy napojów energetyzujących. Problem jednak polega na tym, że działania marketingowe globalnych producentów napojów energetyzujących pozostają poza zasięgiem polskiej regulacji. Marki te promują się głównie w social mediach i w Internecie. Zaproponowane w ustawie nośniki, w tym reklama telewizyjna, nie są najważniejszym kanałem dotarcia do młodych ludzi. W ten sposób świadomie czy też nie, zawężono skalę oddziaływania regulacji, powodując, że przepisy są pełne luk, dając możliwość pełnej swobody promocji w atrakcyjnych dla młodzieży kanałach przekazu.

Instytut Staszica dotarł do dokumentu „Kodeks Znakowania i Marketingu Napojów Energetycznych”, z którego wynika, że branża podjęła działania samoregulujące. Jej sygnatariusze przestrzegają zasady, którą ujęto w projekcie ustawy: „wyraźnie zabrania kierowania do dzieci wszelkiego rodzaju marketingu, reklamy i promocji napojów energetyzujących”. Warto przypomnieć, że analogiczne zapisy o nieprowadzeniu działań reklamowych względem dzieci zawarte są Kodeksie Etyki Reklamy. Warto je upowszechniać – w ocenie Instytutu Staszica branża powinna wspólnie podjąć szeroką akcję edukacyjną, ostrzegającą wszystkich konsumentów, nie tylko tych niepełnoletnich, przed skutkami nadużywania napojów zawierających taurynę i kofeinę. Co więcej, nie powinna ograniczać się do napojów energetyzujących, niesłusznie wskazywanych jako jedyne źródło zagrożeń związanych z przekraczaniem dobowych dawek substancji pobudzających. Te znajdziemy w wielu pozostałych kategoriach napojowych, jak również w żywności. Rolą państwa jest zaś wsparcie systemowe i finansowe w tego rodzaju działaniach, a nie próba maskowania problemu poprzez bezskuteczne zakazy.

Z raportu, opracowanego na zlecenie Instytutu Staszica przez Indicator w lutym br. wynika jeszcze jedna ciekawa kwestia. Otóż w Unii Europejskiej nie ma odrębnych regulacji dotyczących rynku sprzedaży napojów energetyzujących. Spośród europejskich krajów, ograniczenia stosują jedynie Finlandia, w której napojów energetyzujących nie kupi legalnie osoba poniżej szesnastego roku życia i Łotwa – z zakazem sprzedaży osobom niepełnoletnim. Co ciekawe, w Norwegii prowadzono konsultacje dotyczące wprowadzenia ustawowej granicy wieku, regulującej możliwość zakupu napojów energetyzujących, ale uznano, że taki środek zapobiegawczy nie jest proporcjonalny i zasadny. Polska wprowadziłaby zatem najbardziej restrykcyjne prawo w Europie.

Zamiast ustawowego limitu wiekowego sprzedaży „energetyków”, lepiej podjąć konkretne działania –edukacyjne (poprzez ogólnopolską kampanię skierowaną do wszystkich konsumentów, uświadamiającą zagrożenia związane z nadużywaniem substancji pobudzających zawartych w napojach), jakościowe (ustalenie dopuszczalnych poziomów substancji pobudzających w napojach). Warto też przedyskutować kwestie zasadności i form regulacji reklamy napojów tak, by były one bardziej skuteczne.

Autorem materiału jest dr Piotr Balcerowski, wiceprezes Instytutu Staszica (IS).