Regulator proponuje ograniczenie sprzedaży praw uczestnictwa w alternatywnych spółkach inwestycyjnych klientom detalicznym i zakaz zaciągania pożyczek od osób fizycznych. Zdaniem ekspertów to wylewanie dziecka z kąpielą.

Postulaty Komisji Nadzoru Finansowego przedstawiono w ramach konsultacji społecznych projektu nowelizacji niektórych ustaw w związku z zapewnieniem rozwoju rynku finansowego oraz ochrony inwestorów na tym rynku. Zdaniem prawników współpracujących z ASI pomysły regulatora mogą mieć bardzo negatywne konsekwencje.
- Postulowane przez KNF zmiany są zagrożeniem dla całego rynku ASI i venture capital - komentuje Jarosław Rudy, radca prawny oraz wspólnik zarządzający Kancelarią Żyglicka i Wspólnicy.
- Pomysły wydają się nieadekwatne do zakładanych celów, które same w sobie są słuszne. Mogą bowiem spowodować prawie całkowite zatrzymanie inwestycji przez ASI - mówi z kolei radca prawny Tomasz Jabłoński, counsel w ALTO Legal Orczykowski sp.k.

Niedoskonały nadzór

Czym jest ASI? W skrócie to rodzaj alternatywnej dla funduszy instytucji, zbierającej pieniądze od inwestorów w celu ich lokowania zgodnie z określoną polityką inwestycyjną. Ich działalność reguluje ustawa o funduszach inwestycyjnych i zarządzaniu alternatywnymi funduszami inwestycyjnymi (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1523 ze zm.; dalej: ustawa o funduszach).
Zarządzający ASI (ZASI) z portfelami inwestycyjnymi o wartości nieprzekraczającej 100 mln euro (a gdy nie stosują dźwigni finansowej - nawet 500 mln euro) podlegają wpisowi do rejestru KNF. Organ nadzorczy nie weryfikuje jednak sprawozdań finansowych ZASI, nie nadzoruje też składu ich portfela inwestycyjnego, a także zmian w dokumentach wewnętrznych. Przepisy nie nakładają też ograniczeń co do składu tego portfela.
Jacek Barszczewski, rzecznik prasowy KNF, we wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych wskazuje, że ASI mogą przez to mieć dużą ekspozycję na skrajnie ryzykowne aktywa oraz stosować znaczną dźwignię finansową. Rodzi to ryzyko utraty płynności, a tym samym i środków. O ile inwestor profesjonalny może poradzić sobie z tym ryzykiem, o tyle laik - zdaniem KNF - niekoniecznie.

Tylko dla profesjonalistów

Regulator proponuje, aby wkład do ASI podlegającemu wpisowi do rejestru KNF, w zamian za prawa uczestnictwa tej spółki, mógł wnieść tylko klient profesjonalny. Osoba fizyczna mogłaby wykupić udziały tylko w ASI mającym zezwolenie organu nadzorczego (w Polsce jest jeden taki podmiot). Za klienta profesjonalnego uważać miałoby się osobę dysponującą wiedzą pozwalającą na podejmowanie właściwych decyzji inwestycyjnych oraz - co ważne - wnoszącą do ASI kwotę wynoszącą równowartość co najmniej 100 tys. euro.
Urzędnicy twierdzą, że obecnie powszechną praktyką jest oferowanie praw uczestnictwa ASI osobom fizycznym. Na rynku pojawiły się nawet wyspecjalizowane kancelarie prawne czerpiące dochody z ułatwiania osobom fizycznym zakładania lub przystępowania do ASI, nawet w sytuacji dysponowania przez te osoby relatywnie niewielkimi środkami finansowymi. Jacek Barszczewski wyjaśnia, że uznawanie przeciętnego Kowalskiego za inwestora profesjonalnego jest niezgodne z intencją unijnych przepisów (tzw. dyrektywą ZAFI).
Jarosław Rudy twierdzi, że rzekoma powszechność praktyki nie musi oznaczać, że na rynku dzieje się źle. Prawnik przywołuje dane, które jego kancelaria uzyskała od KNF w trybie dostępu do informacji publicznej. Otóż w latach 2016-2021 urząd skierował do prokuratury trzy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, w związku z naruszeniem przez ASI przepisów ustawy o funduszach.
- Można mieć wątpliwości, czy taka skala nieprawidłowości uzasadnia wprowadzanie dalece idących ograniczeń dla rynku - podkreśla mecenas Rudy.
Podobnego zdania jest Tomasz Jabłoński.
- Urzędnicy nie biorą pod uwagę, jakie konsekwencje mogą mieć ich pomysły - uważa prawnik.
Zwraca uwagę na to, że często podmiotami chcącymi zainwestować w obiecujące start-upy są niewielkie grupy osób fizycznych, dysponujące niekoniecznie imponującym kapitałem i świadomie akceptujące dany poziom ryzyka. Ten wysoki poziom ryzyka jest ograniczany właśnie m.in. relatywnie niską kwotą inwestycji. Korzystnym, a często jedynym prawnie dopuszczalnym rozwiązaniem dla takiej grupy jest właśnie ASI.
- Wprowadzenie ograniczenia w postaci konieczności wniesienia co najmniej 100 tys. euro dla większości klientów detalicznych zainteresowanych lokowaniem części swojego kapitału może oznaczać konieczność całkowitego zrezygnowania z inwestycji - przestrzega mecenas Jabłoński.

Koniec pożyczek

KNF chce również zakazu zawierania umowy pożyczki lub innej podobnej umowy z osobami fizycznymi. Przeciętni inwestorzy nie mogliby też nabywać obligacji albo innych papierów wartościowych niebędących prawami uczestnictwa ASI.
Urząd argumentuje, że na rynku powszechne jest zjawisko polegające na korzystaniu przez ASI z pożyczek, w tym też tzw. weksli inwestycyjnych do finansowania swojej działalności, gdzie pożyczkodawcami są najczęściej osoby fizyczne. Skutkuje to - zdaniem KNF - przenoszeniem na konsumentów ryzyka związanego z prowadzoną przez ASI działalnością inwestycyjną.
Jarosław Rudy mówi, że jeśli na rynku faktycznie miały miejsce sytuacje, że ASI obciążały środki konsumentów zbyt wysokim ryzykiem, to można rozważyć wprowadzenie limitu na pożyczki od osób fizycznych niebędących wspólnikami np. na poziomie 50 tys. zł. - W polskich warunkach konsumenci rzadko dysponują takim kapitałem inwestycyjnym - wskazuje mecenas Rudy.
Z kolei Tomasz Jabłoński wskazuje, że jeżeli ASI nie informuje należycie o ryzyku inwestycyjnym, nie przeprowadza rzeczowego badania potrzeb inwestora, a reklamuje tylko potencjalne zalety inwestycji, np. atrakcyjne stopy zwrotu, to możemy mieć do czynienia z wprowadzeniem konsumentów w błąd, co podlega kontroli Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jeżeli zaś ASI świadomie nakłania osoby fizyczne do lokowania kapitału w nierentowny i mało obiecujący biznes, to zachodzi podejrzenie oszustwa.
- Oba działania są naganne, naruszają przepisy i powinny być piętnowane. Wykluczenie znacznej grupy potencjalnych inwestorów przez wysoki próg wejścia nie zapobiegnie jednak żadnemu z nich - konkluduje mecenas Jabłoński.
Rosnąca konkurencja dla funduszy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe