Czy menedżer spółki publicznej może odpowiadać za naruszenie dóbr osobistych akcjonariusza, o którym wspomniał w raporcie spółki? Z tym pytaniem zmierzy się niebawem Sąd Okręgowy w Warszawie.

Eksperci, z którymi DGP rozmawiał, przyznają, że sprawa jest nietypowa, ciekawa i może wyznaczyć menedżerom wielu spółek kierunek, w którym powinni podążać.
Z jednej strony mamy bowiem chęć informowania ogółu akcjonariuszy o tym, co dzieje się w zarządzanym podmiocie, co zresztą jest obowiązkiem zarządzających spółką. Z drugiej - obawę o ewentualne konsekwencje związane z opublikowaniem stanowiska niekorzystnego dla jednego z akcjonariuszy.

Bitwa o spółkę

Sprawa, którą zajmie się sąd, dotyczy ASM Group - spółki publicznej zajmującej się m.in. outsourcingiem i pomocą w sprzedaży towarów.
To podmiot trawiony od kilku lat konfliktem pomiędzy największymi akcjonariuszami.
Portal Money.pl niedawno opisał ten spór - w siedzibie spółki, tuż po walnym zgromadzeniu, doszło do bójki, jeden z akcjonariuszy przyprowadził własną ochronę i zatrudnił detektywa do śledzenia innego z akcjonariuszy, byli założyciele biznesu przerzucają się dokumentami, opiniami prawników, powództwami i zawiadomieniami do prokuratury.
W 2021 r. ówczesny zarząd spółki publikował w ESPI (Elektroniczny System Przekazywania Informacji) raporty bieżące, w których wskazywał, że jeden z akcjonariuszy utrudnia prowadzenie biznesu.
Wskazano m.in., że podejmował on bezprawne działania i zakłócał, w tym używając przemocy, przebieg walnych zgromadzeń spółki.
Dziś to właśnie ten akcjonariusz jest wpisany w Krajowym Rejestrze Sądowym jako prezes, choć walka pomiędzy akcjonariuszami o władzę w spółce nadal trwa.
Mężczyzna postanowił pozwać byłą prezes zarządu o naruszenie dóbr osobistych. Jego zdaniem informacje umieszczone w raportach bieżących spółki były niezgodne z prawdą i naruszały jego dobre imię, sławę i reputację.

Wywarcie presji

Profesor Michał Romanowski, partner w kancelarii Romanowski i Wspólnicy, pracujący także w Katedrze Prawa Handlowego Wydziału Prawa i Administracji UW, nie widzi podstaw do uznania przez sąd, że doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych akcjonariusza. Powód?
- ESPI służy do przekazywania przez zarząd emitenta informacji z życia emitenta istotnych dla inwestorów. Przekazanie informacji o poważnym konflikcie, którego miejscem jest walne zgromadzenie akcjonariuszy, a w szczególności gdy walne zgromadzenie akcjonariuszy staje się swoistą areną walki o kontrolę nad spółką, jeżeli informacje te są przekazywane w sposób rzetelny, jest nie tylko prawem, lecz także obowiązkiem zarządu - zaznacza prof. Romanowski.
I dodaje, że skoro na walnym doszło wręcz do bójki, odbywały się równolegle „konkurencyjne” walne zgromadzenia, zatrudniano firmy ochroniarskie, to są to informacje, które mogą, a wręcz powinny zostać ujawnione w ESPI. Mają one bowiem wpływ na podejmowanie decyzji o zainwestowaniu w akcje takiej spółki.
Romanowski twierdzi, że odwoływanie się do ochrony dóbr osobistych czy przestępstwa zniesławienia z art. 212 kodeksu karnego w takich przypadkach stanowi zazwyczaj sposób wywierania presji na zarząd.
- Nie mieszałbym zbrutalizowanej taktyki prawnej ukierunkowanej na osiągnięcie efektu bez względu na metody z koncepcją cywilistyczną i konstytucyjną poszanowania godności człowieka. Niestety, na polskim rynku spółek publicznych zbyt często mamy nadal do czynienia z taktyką prawną rodem z „kultury prawa Wschodu”, gdzie bezrozumna siła ma prymat nad rozumnym argumentem - uważa prof. Michał Romanowski.

Istotny motyw

Radca prawny Łukasz Ozga, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga, ekspert prawny BCC i członek Konwentu BCC, zaznacza, że - rzecz jasna - w przypadku dóbr osobistych nie jest możliwe ustalenie z góry sztywnych granic ich ochrony. Każdorazowo sąd musi to przeanalizować.
- Konieczne stanie się zbadanie, czy osoby reprezentujące emitenta, wypełniając swoje ustawowe obowiązki, informowały o sytuacji w spółce w sposób rzeczowy i obiektywny oraz czy nie wykroczyły poza potrzebę określoną przepisami prawa. Jeśli raport bieżący jest sporządzony w sposób prawdziwy, rzetelny i kompletny, a nie w celu poniżenia czy też ukazania w złym świetle danego akcjonariusza, do naruszenia dóbr osobistych nie dochodzi - wskazuje mec. Ozga.
Istotą jest więc cel działania menedżera spółki: czy chce poinformować rynek o kłopotach występujących w spółce, czy wyłącznie uderzyć w nielubianego akcjonariusza. Jeśli to pierwsze - tematu nie ma.
- Jedną z okoliczności wyłączających bezprawność naruszenia dóbr osobistych jest działanie w ramach obowiązującego porządku prawnego. Zgodnie z przepisami powszechnie obowiązującego prawa menedżerowie spółek publicznych są nie tylko uprawnieni, lecz wręcz zobowiązani do przekazywania raportów bieżących, zawierających informacje odzwierciedlające specyfikę opisywanej sytuacji, a przy tym raporty powinny być sporządzane w sposób prawdziwy, rzetelny i kompletny - zaznacza Łukasz Ozga.
Zdaniem prawników, z którymi rozmawialiśmy, naturalne natomiast jest to, że w trakcie trwania sporu korporacyjnego dwie jego strony postrzegają niektóre kwestie inaczej - i sam fakt innego spojrzenia na sprawę przez akcjonariusza niżeli ten prezentowany przez zarząd to za mało, by mówić o naruszeniu dóbr osobistych, ewentualnie o bezprawności naruszenia, która jest konieczna do wydania wyroku oczekiwanego przez powoda.
Zadaniem sądu będzie więc przede wszystkim ocena motywacji ówczesnej prezes zarządu. Gdyby się bowiem okazało, że kierowały nią wyłącznie złość i chęć pognębienia akcjonariusza, a przekazane informacje nie zostały opublikowane z troską o ogół akcjonariuszy, wówczas powództwo mogłoby zostać uwzględnione. ©℗
Co to jest ESPI / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe