ikona lupy />
DOMINIK JĘDRZEJKO adwokat, partner w Kancelarii Kaszubiak Jędrzejko Adwokaci sp.p., autor bloga Nieuczciwe Praktyki Rynkowe.pl / Materiały prasowe
Implementacja unijnej dyrektywy Omnibus wiąże się przede wszystkim z koniecznością aktualizacji obowiązków informacyjnych oraz zmianą niektórych procedur konsumenckich. Wbrew pozorom zmiany te nie będą ograniczały się wyłącznie do uzupełnienia regulaminów. Wymagać mogą ingerencji w całą strukturę sklepu internetowego, a także weryfikacji polityki cenowej i reklamowej.
Wydaje się, że najbardziej problematyczna będzie koordynacja ewentualnych zmian. Przykładowo dostosowanie komunikatów dotyczących ceny i promocji wymaga podjęcia decyzji biznesowej, a następnie wdrożenia informatycznego, a nawet zmian graficznych.
Podobnie w przypadku systemu opinii i komentarzy - zdecydowanie o korzystaniu z tzw. zaufanych komentarzy łączy się automatycznie z wdrożeniem odpowiedniej procedury weryfikacji użytkowników. Wydaje się jednak, że mniejsi przedsiębiorcy będą korzystać z ujednoliconych rozwiązań dostarczanych przykładowo przez dostawców oprogramowania.
No właśnie, za nieuczciwą praktykę rynkową ma być uznawane zamieszczanie lub zlecanie zamieszczania nieprawdziwych opinii lub rekomendacji klientów albo zniekształcanie recenzji w celu promowania produktów. O ile zakaz kupowania fałszywych opinii jest zrozumiały, o tyle pojawiają się pytania o moderację komentarzy. Jakie wpisy będzie mógł ukrywać sklep internetowy? Czy tylko te zawierające np. niedozwolone linki albo wulgaryzmy?
Nie widzę problemu z pewną ingerencją w treść komentarzy i opinii, pod warunkiem że przedsiębiorca odpowiednio zrealizuje obowiązek informacyjny. Chodzi w gruncie rzeczy o to, by konsument był jasno i czytelnie poinformowany, że opinie, z którymi się zapoznaje, mogą być moderowane w określonym zakresie. Dla mnie ten obowiązek wyraża się w tym, że wiem, jaki rodzaj treści może zostać usunięty. Jako konsument nie mam problemu z odbiorem opinii, z której wyeliminowano linki czy też wulgaryzmy, jeśli mam na ten temat rzetelną wiedzę.
Można wyobrazić sobie teoretycznie sytuację, w której przedsiębiorca zakłada, że publikowane będą tylko pozytywne opinie, i w mojej ocenie ma do tego prawo. Pod warunkiem że nie wprowadza nikogo w błąd i jasno informuje, że produkty zawierają jedynie opinie tych użytkowników, którzy wypowiedzieli się pozytywnie, a negatywne recenzje nie są publikowane. Inną sprawą jest ocena skuteczności marketingowej takiego rozwiązania.
Projektowane przepisy wprowadzają także zmiany w zakresie zawierania umów na pokazach. Jakie są najważniejsze z nich? I czy nie są aby zbyt dotkliwe dla branży?
Wdrożenie tych zmian nie wynika z dyrektywy Omnibus - jest to autorska koncepcja prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. To ważne, bo mówimy o zmianach, które są dla branży sprzedaży bezpośredniej olbrzymim obciążeniem.
Już dziś mamy niemal całkowity zakaz sprzedaży wyrobów medycznych w tej formie, a projektowane rozwiązania w zasadzie eliminują możliwość racjonalnej biznesowo sprzedaży na pokazach. Kluczowy jest w tym wypadku zakaz możliwości zawarcia umowy dotyczącej usług finansowych, co uniemożliwia sfinansowanie takiego zakupu kredytem. W połączeniu z zakazem pobrania zapłaty od konsumenta do czasu upływu okresu odstąpienia od umowy, przedsiębiorca będzie musiał w zasadzie bez jakichkolwiek zabezpieczeń wydać towar i liczyć na to, że konsument za niego zapłaci w przyszłości. Należy przypomnieć, że w przypadku umów zawieranych na pokazach, wycieczkach czy w ramach akwizycji pobranie zapłaty od konsumenta w okresie przysługującego mu odstąpienia od umowy stanowić będzie wykroczenie.
Podsumowując, w założeniu ustawodawcy przedsiębiorca ma wydać towar i trzymać kciuki już nie tylko za brak odstąpienia od umowy, ale również za to, że w takiej sytuacji towar do przedsiębiorcy wróci. Oczywiste jest, że dotychczasowe uprawnienie do wstrzymania się ze zwrotem ceny sprzedaży do czasu odesłania towaru miało fundamentalne znacznie dla faktycznego dokonywania zwrotu towaru przez konsumenta. Gdyby wyobrazić sobie, że sklep internetowy ma nam każdorazowo dostarczyć towar, a zapłatę może pobrać dopiero po 14 dniach pod warunkiem braku odstąpienia, rozwiązanie to wydałoby się absurdalne.
Obawiam się, że projektowane rozwiązania dotyczące sprzedaży bezpośredniej nie ukrócą patologii na rynku, ale jedynie skrajnie utrudnią funkcjonowanie rzetelnym przedsiębiorcom i uniemożliwią im konkurencję z podmiotami nieuczciwymi.
Rozmawiał Jakub Styczyński