Zdobywające popularność tokeny coraz częściej stanowią utrapienie dla właścicieli praw autorskich. Firmy powinny już dziś pomyśleć o zabezpieczeniu swoich marek.

Wartość cyfrowych obrazków z kolekcji Bored Ape Yacht Club przekroczyła już miliard dolarów. Jej sukces spowodował, że na giełdach NFT pojawiło się tysiące podobnych serii. A łatwość tworzenia własnych tokenów sprawiła, że w tej formie wystawia się wszystko, czego dusza zapragnie: części ciała celebrytów, memy, tiktoki czy tweety. Francuski chirurg ortopedyczny próbował nawet spieniężyć zdjęcie rentgenowskie kobiety postrzelonej podczas zamachu terrorystycznego w sali koncertowej Bataclan.
Choć coraz więcej dużych firm próbuje wykorzystać popularność trendu, wystawiając na sprzedaż własne „markowe” NFT, to - na razie - giełdy tokenów zalewają głównie oferty naruszające ich prawa własności intelektualnej. Potwierdza to rosnąca liczba informacji o pozwach wytoczonych w związku ze sprzedażą NFT. Z głośniejszych spraw: studio Miramax Films pozwało reżysera Quentina Tarantino za planowaną przez niego aukcję tokenów związanych z filmem „Pulp Fiction” (1994 r.). Kilka dni temu amerykański producent odzieży Nike pozwał zaś giełdę StockX za sprzedaż NFT naruszających prawa do znaków towarowych. Przy czym warto zauważyć, że Nike żywo interesuje się samodzielną sprzedażą takich dóbr, jako że pod koniec ubiegłego roku przejęło firmę tworzącą wirtualną odzież w formie tokenów.
O ile dochodzenie swoich praw na terenie Unii Europejskiej czy w Stanach Zjednoczonych nie powinno przysporzyć kłopotów, o tyle inaczej może być w przypadku rynków egzotycznych np. w Chinach
Ostatnio o NFT było też głośno w Polsce, kiedy kilku polskich celebrytów promowało cyfrowe grafiki ze swoimi podobiznami w formie rysunkowych misiów. Reklamowali oni możliwość zakupu NFT tych grafik za równowartość kilku tysięcy złotych. Media informowały wówczas, że akcji promocyjnej przygląda się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. W tym czasie organ nadzorczy prowadził zresztą kampanię zachęcającą konsumentów do zgłaszania przez nich przypadków promowania oszustw przez influencerów. Trzeba bowiem wyraźnie podkreślić, że kupowanie cyfrowych obrazków w formie NFT trudno nazwać bezpieczną inwestycją. Obrót nimi opiera się głównie na zasadzie spekulacji.
Interpretacja czy naruszenie
Niezwykle ciekawy z perspektywy europejskich firm może okazać się rezultat pozwu złożonego w nowojorskim sądzie przez luksusowy francuski dom mody Hermès International w związku z naruszeniem praw własności intelektualnej przez Masona Rothschilda. Pozwany wystawił kolekcję 100 zdjęć torebek Hermèsa z serii Birkin na giełdzie NFT. Kolekcja o nazwie MetaBirkins szybko zyskała popularność - pierwsza wirtualna torebka została zakupiona za równowartość 42 tys. dol. Przedstawiciele Hermèsa w treści skargi wskazali, że Rothschild nie ma żadnych praw do sprzedaży tego typu kolekcji. Ten opublikował zaś stanowisko, w którym przekonuje, że uprawnia go do tego amerykańska konstytucja. Ma ona umożliwiać dokonywanie artystycznej reinterpretacji otaczającego świata.
Doktor Anna Sokołowska-Ławniczak, rzeczniczka patentowa i partner w kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy, nie ma jednak wątpliwości, że wystawienie NFT na aukcji bez zgody prawa do znaku towarowego narusza prawa tego, do kogo znak należy.
- Taka czynność stanowi używanie oznaczenia w obrocie gospodarczym - mówi ekspertka. Przy czym zaznacza, że aby stwierdzić naruszenie, muszą być spełnione również inne przesłanki, np. identyczność albo podobieństwo towarów lub usług i możliwość wprowadzenia konsumentów w błąd.
W przypadku znaków renomowanych (symbolizujących potwierdzoną jakość towarów lub usług) ochrona wykracza poza zakres specjalizacji i wykazanie naruszenia jest dodatkowo ułatwione. Czyli przykładowo znak twórcy z branży modowej może być zarejestrowany tylko w klasie odnoszącej się do torebek czy odzieży, ale i tak token NFT przypisany do zdjęć tych produktów może stanowić naruszenie praw właściciela znaku.
Kłopot znanych marek
Polskie firmy posiadające produkty rozpoznawalne na całym świecie też mogą mieć problemy z naruszycielami chcącymi pasożytować na ich renomie. Przykładowo na giełdach NFT wręcz roi się od aukcji obrazków wykorzystujących elementy z gier komputerowych „Wiedźmin” oraz „Cyberpunk 2077” wyprodukowanych przez rodzime studio CD Projekt RED. Zapytaliśmy spółkę, czy w związku z tym podejmują bądź planują podjąć jakieś działania prawne względem użytkowników wykorzystujących renomę ich marek. Do zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
AKTUALIZACJA: Po zamknięciu numeru Marta Piwońska, PR project manager spółki odpowiedziała nam, że tego typu inicjatywy na giełdach NFT nie są oficjalnymi działaniami studia CD PROJEKT RED. Są więc podejmowane w ich kierunku kroki natury prawnej.
Marcin Wychota, doradca techniczny i aplikant rzecznikowski, mówi, że o ile dochodzenie swoich praw na terenie Unii Europejskiej czy w Stanach Zjednoczonych nie powinno przysporzyć wielu kłopotów, o tyle inaczej może być w przypadku rynków egzotycznych np. w Chinach.
Pęczniejąca bańka spekulacyjna / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe
W Państwie Środka prawa ochronne przyznawane są bardzo wąsko.
- Czyli przedsiębiorca musi zarejestrować swoje produkty w określonej formie, klasie, kategorii i podgrupie, by tamtejszy urząd patentowy mógł uznać, że dochodzi do naruszenia znaku towarowego przez konkurencję - mówi Wychota.
Na przykładzie rodzimych spółek tworzących gry - może okazać się niewystarczające, że ich znaki towarowe są przypisane np. do klasy produktów z segmentu elektronicznej rozrywki, by uznać, iż wystawiona przez kogoś aukcja NFT np. w Chinach zawierająca odwołania do tych gier na pewno narusza prawa ochronne.
- Oczywiście przedsiębiorca miałby jeszcze szansę przekonywać, że taka aukcja narusza renomę znaku, jednak musiałby dostarczyć przekonujący zestaw dowodów, iż takie oznaczenie faktycznie jest rozpoznawalne na danym rynku - wskazuje Marcin Wychota. ©℗
Rynek sztuki ery internetu
NFT - Non-Fungible Token (ang. niewymienialny token) to jednostka danych zapisywana w blockchainie (cyfrowym łańcuchu bloków). Ma służyć jako potwierdzenie autentyczności bądź dowód własności dobra cyfrowego. Kupujący kopię tego dobra nabywa jego cyfrową wersję o określonym numerze seryjnym, nie uzyskując jednak de facto praw autorskich do kupionego dzieła.
Sprzedaż NFT odbywa się najczęściej na wyspecjalizowanych giełdach (np. OpenSea, Axie Infinity), a transakcji dokonuje się za pomocą kryptowaluty Ethereum. Informacja o dokonanej sprzedaży zostaje zapisana w blockchainie, który - co do zasady - chroni przed fałszerstwem. To dlatego zwolennicy NFT uważają, że - choć na giełdzie NFT kupuje się tylko limitowaną kopię cyfrowego dobra - to uzyskuje się unikalne dla danej transakcji potwierdzenie. Mówiąc bardzo ogólnie - nabywca otrzymuje unikalny link np. do obrazka, którym może handlować, a informacje o transakcjach związanych z tym są zapisywane w rejestrze cyfrowym.