Liczba skarg na wyroki Krajowej Izby Odwoławczej wzrosła dwukrotnie. To efekt obniżenia opłat. Trend ten cieszy uczestników rynku, zwłaszcza że towarzyszy mu większa specjalizacja sędziów.

W minionym roku tylko 4 proc. wyroków KIO zostało zaskarżonych do sądów okręgowych. Tak niewielki odsetek nie oznacza, że strony sporów przetargowych akceptują rozstrzygnięcia. Wynikał raczej z wysokich opłat sądowych. Wynosiły one pięciokrotność wpisu od odwołania, a więc od 37,5 tys. zł do 100 tys. zł.
Od początku 2021 r. pobierana jest już tylko trzykrotność, a więc opłaty wynoszą od 22,5 tys. zł do 60 tys. zł. W tym czasie mocno wzrosła liczba skarg na orzeczenia KIO. Do końca kwietnia złożono ich 58, podczas gdy w tym samym okresie ub.r. było ich 27. W tym roku zaskarżono już 7 proc. wszystkich wyroków.
– W sposób oczywisty widać zależność między wysokością opłat a skłonnością przedsiębiorców, bo to oni najczęściej składają skargi, do podejmowania prób podważania rozstrzygnięć przed sądami powszechnymi. Nie dostrzegam innego powodu, chociażby jakiejś kontrowersyjnej linii orzeczniczej, który by mógł powodować tak gwałtowny wzrost liczby skarg – komentuje dr Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna.
Tańsze rozprawy
W grudniu 2020 r. Trybunał Konstytucyjny uznał ówczesny art. 34 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 755 ze zm.) za niezgodny z konstytucją (sygn. akt SK 9/17). Wynikająca z tego przepisu wysokość opłaty miała odstraszać przedsiębiorców od przeciągania postępowań przez składanie nieuzasadnionych skarg. Trybunał uznał jednak, że szybkość przetargów nie jest wartością absolutną, a obciążenia finansowe nie mogą być oderwane od wartości zamówienia i ewentualnych zysków z jego realizacji.
Odsetek skarg na wyroki KIO to kilka procent. Dla porównania w apelacji warszawskiej zaskarża się 12 proc. orzeczeń I instancji
Już wcześniej jednak projektodawcy nowej ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 2019 ze zm.) doszli do podobnych wniosków i zaproponowali zmniejszenie wysokości opłaty do trzykrotności wpisu od odwołania.
– Wzrost liczby skarg, choć znaczący, nie jest niepokojący. Jeśli coś powinno niepokoić, to raczej dotychczasowy, wyjątkowo niski odsetek zaskarżanych wyroków. Nie spodziewam się, by wykonawcy nadużywali tego instrumentu, mówiłbym raczej o zwykłym korzystaniu z prawa do drugiej instancji. To pozytywny trend, bo dodatkowa kontrola orzecznictwa zawsze jest cenna – ocenia Artur Wawryło, ekspert z Kancelarii Zamówień Publicznych.
Mimo skokowego wzrostu odsetek skarg na wyroki KIO jest i tak dużo niższy niż w sądach powszechnych. Dla porównania w apelacji warszawskiej zaskarżanych jest ok. 12 proc. wyroków pierwszej instancji.
Jak wynika z danych za ubiegły rok, zdecydowaną większość skarg (79 proc.) składają przedsiębiorcy. Równe 50 proc. odwołujący, a 26 proc. przystępujący do postępowania odwoławczego. Tylko co piąta skarga pochodziła od zamawiających, przy czym można domniemywać, że w znacznej części od sektorowych (czyli np. spółek energetycznych lub kopalni). Co czwarta skarga w 2020 r. okazała się uzasadniona, gdyż 25 proc. spraw zakończyło się zmianą wyroku KIO. Oddaleniem – 40 proc., odrzuceniem – 25 proc., umorzeniem postępowania – 8 proc., a wycofaniem skargi – 2 proc.
– To i tak lepszy wynik niż w sądach powszechnych, co świadczy o profesjonalizmie Krajowej Izby Odwoławczej. Jak widać, organ wyspecjalizowany w rozstrzyganiu sporów przetargowych, mimo formułowanych przez niektórych zastrzeżeń, sprawdził się w praktyce – zauważa dr Włodzimierz Dzierżanowski.
Dla porównania – aż 38 proc. apelacji rozstrzygniętych w 2020 r. przez Sąd Apelacyjny w Warszawie skończyło się zmianą lub uchyleniem wyroku albo zwrotem sprawy do pierwszej instancji.
Niepełna specjalizacja
Wzrost liczby skarg zbiegł się ze startem sądu wyspecjalizowanego w sprawach zamówień publicznych. Wcześniej sprawy te trafiały do wszystkich sądów okręgowych w Polsce, w zależności od siedziby zamawiającego. Teraz skargi rozpoznaje XXIII Wydział Gospodarczy, Odwoławczy i Zamówień Publicznych w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Zamawiający z innych miast Polski mają więc dalej, ale w zamian mogą oczekiwać lepszego merytorycznie wyroku.
– Daje to nadzieję na większą jednolitość orzecznictwa. Nie jest tajemnicą, że wcześniej sprawy bardzo jednak specjalistyczne trafiały do różnych sędziów, czasem takich, którzy pierwszy raz w życiu mieli do czynienia z zamówieniami publicznymi. To powodowało, że pojawiały się przypadkowe rozstrzygnięcia, co wywoływało konsternację na rynku. Żałuję jednak, że nowy sąd nie zajmuje się wyłącznie sprawami z zakresu zamówień, bo dopiero wtedy można byłoby mówić o pełnej specjalizacji – zwraca uwagę Artur Wawryło.
Sprawy z zakresu zamówień publicznych są kierowane do każdego z 18 sędziów orzekających w XXIII wydziale. To jednak margines przy wielokrotnie większym udziale zwykłych spraw gospodarczych. Widocznie skrócił się zaś czas oczekiwania na rozstrzygnięcie. Wcześniej instrukcyjny termin miesiąca często nie był dochowywany.
Więcej odwołań i skarg w sprawach przetargów