Karol Tatara: Popularność uproszczonego postępowania restrukturyzacyjnego wynika z łatwości i szybkości uruchamiania tej procedury. Nie jest tutaj konieczne angażowanie sądów, które niestety działają znacznie wolniej.

Uproszczone postępowanie restrukturyzacyjne (UPR) zostało przyjęte ustawą z 19 czerwca 2020 r. Zgodnie ze stanem na 31 grudnia 2020 r. odnotowano 396 tego typu postępowań. Dużo to czy mało?

To połowa wszystkich restrukturyzacji uruchomionych w Polsce w zeszłym roku. Widać zatem jak na dłoni, że uproszczone postępowanie restrukturyzacyjne jest najpopularniejszym mechanizmem restrukturyzacyjnym. Wstępna analiza danych statystycznych pozwala na stwierdzenie, że postępowanie to cieszy się popularnością głównie wśród małych przedsiębiorstw, przede wszystkim jednoosobowych działalności gospodarczych.
Z czego to może wynikać, że już ponad połowa wszystkich otwieranych postępowań to UPR?
Z przygotowywanego przez nas co kwartał raportu wynika, że UPR stanowi już ponad 75 proc. wszystkich restrukturyzacji. Popularność uproszczonego postępowania wynika w mojej ocenie z łatwości i szybkości uruchamiania tej procedury. Nie jest tutaj konieczne angażowanie sądów, które niestety działają znacznie wolniej. Co równie ważne, UPR zapewnia dłużnikowi ochronę przed egzekucją od momentu uruchomienia postępowania. Dodatkowo popularność tego instrumentu to oczywiście efekt załamania gospodarczego, które przyczynia się do większego zainteresowania możliwościami restrukturyzacji. Dość powiedzieć, że w 2020 r. otwarto prawie 800 wszystkich restrukturyzacji, podczas gdy w 2019 r. tylko 470. To prawie dwa razy więcej.
Przed wejściem w życie nowych przepisów organizacje biznesu miały zastrzeżenia, że będą one nadmiernie korzystne dla dłużników kosztem wierzycieli. Potwierdziły się te obawy?
Dane pokazują, że te obawy się nie potwierdziły. Uchwalone przepisy zapewniają już ochronę wierzycieli. Takim narzędziem jest wniosek do sądu o uchylenie skutków otwarcia postępowania, jeżeli jego skutki prowadziłyby do pokrzywdzenia wierzycieli. W analizowanym półroczu były tylko dwie takie decyzje sądów – a zatem zupełny margines w porównaniu z ogólną liczbą otwartych postępowań (prawie 400). Przede wszystkim jednak to wierzyciele przecież mają decydujący głos, jeśli chodzi o restrukturyzację, bo to ich głosami jest przyjmowany układ. Forma prawna restrukturyzacji ma tutaj znaczenie wtórne, natomiast rzeczywiście istotna jest transparentność tego procesu. Nadzór sądowy pozostaje na samym końcu – w postaci kognicji sądu co do zatwierdzenia zawartego układu. Głównym problemem sądowych postępowań jest przede wszystkim ich przewlekłość. Najszybsze sądowe postępowanie restrukturyzacyjne – przyspieszone postępowanie układowe – modelowo powinno trwać kilka miesięcy, a standardowo trwa około roku. Istnieją postępowania sanacyjne trwające kilka lat. Czas trwania UPR ma z kolei charakter ustawowy – 4 miesiące i ani dnia więcej. Czy to za dużo, czy za mało czasu na zawarcie układu – odpowiedź da nam dopiero analiza rocznego funkcjonowania tego narzędzia.
Czy w uproszczonym postępowaniu restrukturyzacyjnym chodzi o zawarcie układu, czy o danie dłużnikom oddechu? Bo z jednej strony każde postępowanie restrukturyzacyjne powinno zmierzać do porozumienia się dłużnika z wierzycielami, z drugiej – Ministerstwo Sprawiedliwości nie ukrywało, że chodzi także o wytchnienie w trudnym dla wielu przedsiębiorców czasie pandemii.
Celem każdej restrukturyzacji jest prawomocne zawarcie układu, a nie tylko samo uruchomienie postępowania. W analizowanym okresie w 60 proc. otwartych postępowań został zawarty układ. To wysoki wskaźnik. Czekamy teraz na wskaźnik zatwierdzeń przez sądy. A wracając do pytania – dla mnie jasnym było, że ustawodawcy chodziło o udrożnienie możliwości restrukturyzacji, a nie tylko „danie oddechu” przedsiębiorcom. Co więcej, jeżeli układ nie zostanie zawarty, to dłużnik może być w gorszej sytuacji, niż był przed wszczęciem postępowania, ponieważ informacja o niepowodzeniu uproszczonej restrukturyzacji jest powszechnie dostępna w Monitorze Sądowym i Gospodarczym. Formalnie niepowodzenie UPR nie wyłącza możliwości uruchomienia restrukturyzacji sądowej, niemniej jednak sąd restrukturyzacyjny może się zastanawiać, co było powodem niepowodzenia poprzedniej restrukturyzacji. Pytanie też, dlaczego wierzyciele mieliby zagłosować inaczej w restrukturyzacji sądowej? Choć oczywiście mogą się też zmienić okoliczności. W tym kontekście prawdziwym sukcesem jest w zasadzie dopiero wykonanie układu, który będzie satysfakcjonował zarówno dłużnika, jak i jego wierzycieli, wykazujących się odpowiedzialną postawą i rozumiejących, że restrukturyzacja jest immamentnie związana z gospodarką rynkową. Równie dobrze sami mogą się znaleźć za parę lat na miejscu dłużnika.
Ustawodawca odciążył sądy, za to powierzył więcej zadań doradcom restrukturyzacyjnym. Niektórzy przed wejściem w życie przepisów uważali, że może to skutkować przypadkami nieprawidłowości, gdyż doradcę przecież wybiera dłużnik. Półroczne doświadczenia potwierdziły, że niektórzy doradcy działają nieetycznie?
W mojej ocenie nie ma alternatywy dla obranego kierunku. Przy tak wąskim gardle – mamy tylko 30 sądów restrukturyzacyjnych, a przedsiębiorców w Polsce jest ok. 3 mln – obsługa rosnącego zapotrzebowania na restrukturyzację jest przez sądy po prostu niemożliwa. Sąd powinien zajmować się rozstrzyganiem sporów prawnych, a nie administracją i kwestiami technicznymi związanymi z przeprowadzeniem głosowania. Tym powinien zajmować się doradca restrukturyzacyjny posiadający profesjonalne biuro. Jeżeli chodzi o potencjalne nieprawidłowości, uważam, że będzie to margines. Pamiętajmy, iż długofalowym celem dłużnika nie jest tylko wstrzymanie egzekucji, ale uratowanie przedsiębiorstwa. Doradca restrukturyzacyjny również ma długofalowy cel w postaci zachowania licencji – obecnie doradcy znajdują się przecież pod dodatkowym nadzorem Ministerstwa Sprawiedliwości. Zatem nadużycia nie leżą w interesie doradcy. Nie mam żadnych informacji na temat nieprawidłowości – to wymagałoby badania ankietowego przypadków, w których układ nie został zawarty lub zatwierdzony. Wreszcie uważam, że nie ma alternatywy dla mechanizmu wyboru doradcy przez dłużnika. Kto inny ma go wybierać? Wierzyciele? Obecnie nie ma przeszkód prawnych, aby wierzyciele uczestniczyli w procesie wyboru doradcy – jeżeli istnieje zaufanie pomiędzy dłużnikiem a wierzycielami. Niemniej jednak powinna być to kompetencja dłużnika. Po pierwsze, uruchomienie restrukturyzacji jest prawem dłużnika, a nie jego prawnym obowiązkiem. Po drugie, moim zdaniem prawo do wyboru doradcy wynika systemowo z konstytucyjnej ochrony prawa własności. Restrukturyzacja jest formą ochrony prawa własności – alternatywą jest upadłość, gdy co do zasady właściciel zostaje wywłaszczony. W takim przypadku proces zostaje przeprowadzony przez syndyka wyznaczanego przez sąd.
Czy jest coś, co można by w przepisach poprawić? Bo wiadomo, że rząd planuje niebawem przyjrzeć się dokładniej ustawie, m.in. w związku z koniecznością implementacji unijnej dyrektywy.
Moim zdaniem powinno być jasno uregulowane, że w przypadku zawarcia układu nadzorca powinien obowiązkowo złożyć wniosek o jego zatwierdzenie przez sąd. Obecnie leży to w kompetencji dłużnika. Tymczasem restrukturyzacja, choć przez niego inicjowana, wiąże się jednak z ograniczeniem praw wierzycieli. Dlatego też zawarty układ nie jest już tylko „własnością” dłużnika. Nie powinno być również tak restrykcyjnych ograniczeń w przypadku emitentów obligacji – w ich wypadku jest możliwy tylko układ częściowy. Ta kwestia powinna być rozwiązana systemowo poprzez możliwość powołania przez sąd kuratora dla obligatariuszy na początku uproszczonej restrukturyzacji.
Rozmawiał Patryk Słowik