Co najmniej 20 osób zginęło w ciągu ostatniej doby w intensywnych walkach między jemeńskimi siłami rządowymi a szyickimi rebeliantami z ruchu Huti w okolicach miasta Taizz na południowym zachodzie Jemenu - podała w piątek AFP. Ogłoszony rozejm nie funkcjonuje.

Walki trwają, mimo że w czwartek powinien wejść w życie ogłoszony przez sekretarza stanu USA Johna Kerry'ego rozejm. Choć mówił on, że obie strony konfliktu ustaliły, iż będą dążyć do utworzenia rządu jedności narodowej, jemeński rząd odrzucił plan Kerry'ego dotyczący wstrzymania działań zbrojnych.

Według sprzymierzonych z jemeńskim rządem źródeł wojskowych, na które powołuje się AFP, w walkach wokół Taizzu zginęło w ciągu ostatnich 24 godzin 13 rebeliantów. Ponadto rakiety wystrzelone przez Huti w kierunku dzielnicy mieszkalnej w tym mieście zabiły dwóch cywilów i raniły szesnastu.

Z kolei zbliżony do rebeliantów portal informacyjny Sabanews.net informował o bombardowaniach wschodnich części miasta przez siły rządowe. Według portalu jedna z rakiet zabiła 40 osób.

Jednocześnie organizacja Lekarze bez Granic (MsF) wskazała w komunikacie, że do zarządzanego przez nią centrum kryzysowego w Taizzie trafiły ciała 21 ludzi, którzy zginęli w intensywnych walkach, oraz 76 osób rannych.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abda Allaha Salaha położyła kres społeczna rewolta. Tylko część kraju wraz z Adenem podlega rządowi popieranemu przez Arabię Saudyjską, Stany Zjednoczone i arabską koalicję sunnicką.

Według ONZ od czasu interwencji w marcu 2015 roku koalicji pod wodzą Saudyjczyków w wyniku konfliktu w Jemenie zginęło ponad 7 tys. ludzi, a prawie 37 tys. odniosło obrażenia.