Po zatrzymaniu trzech osób po "czarnym proteście" w Poznaniu wojewoda Zbigniew Hoffman oświadczył, że prawo publicznego prezentowania światopoglądu nie może godzić w bezpieczeństwo i porządek publiczny. Prezydent miasta Jacek Jaśkowiak chce wyjaśnień od policji .

Z kolei oburzenie wobec "bezkrytycznych wypowiedzi polityków, którzy zarzucają policji brutalność” wyrazili policyjni związkowcy.

W poniedziałek w Poznaniu po zakończeniu protestu przeciw projektowi zaostrzenia przepisów aborcyjnych grupa manifestujących przeszła z placu Mickiewicza w kierunku ul. Św. Marcin, pod mieszczącą się tam siedzibę PiS. Jak poinformowała policja, kilka osób w kominiarkach zaczęło rzucać w funkcjonariuszy kamieniami, racami i petardami. Rannych zostało pięciu policjantów.

Jak mówił komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk, to atak na policjantów był powodem do podjęcia interwencji, w wyniku której zatrzymano trzy najbardziej agresywne osoby; dwóch mężczyzn w wieku 27 i 44 lat oraz 34-letnią kobietę. Kilkudziesięcioosobowa grupa próbowała uniemożliwić policjantom wykonywanie czynności; funkcjonariusze użyli gazu pieprzowego. We wtorek zatrzymani usłyszeli zarzut naruszenia nietykalności cielesnej policjanta podczas pełnienia obowiązków służbowych. Grozi im do trzech lat więzienia.

We wtorek prezydent Poznania w liście do Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu domagał się wyjaśnień ws. zajścia i pytał, czy działania oddziałów prewencji były adekwatne do zaistniałej sytuacji. "Czy uczestniczący w +czarnym Proteście+ - głównie kobiety - stanowili realne zagrożenie dla osób ewentualnie przebywających w biurze poselskim PiS, w pobliżu którego zgromadzili się po przejściu z placu Mickiewicza?” – pytał.

Do sprawy odniósł się także wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffmann. W przesłanym PAP oświadczeniu podkreślił, że w jego ocenie „manifestowanie poglądów poprzez niszczenie mienia oraz atakowanie służb policji stoi w sprzeczności z zasadą demokratycznego państwa prawa”.

„Prawo do publicznego prezentowania swojego światopoglądu nie może obejmować działań godzących w bezpieczeństwo i porządek publiczny” – oświadczył wojewoda. Dodał także, że oczekuje od środowisk zaangażowanych w promowanie i nagłaśnianie poniedziałkowego protestu „zaangażowania w wyrażanie zdecydowanego sprzeciwu wobec przypadków łamania prawa przez radykalne środowiska lewicowe w trakcie wczorajszej ulicznej manifestacji”.

Przewodniczący ZW NSZZ P województwa wielkopolskiego podinsp. Andrzej Szary w przesłanym PAP komunikacie wyraził „oburzenie wobec bezkrytycznych wypowiedzi polityków, którzy zarzucają policji brutalność”.

„Policjanci wykorzystując adekwatne do sytuacji siły i środki, narażając własne życie i zdrowie zapobiegli naruszeniu prawa przez prowokatorów (…) Funkcjonariusze bez żadnego powodu, zaatakowani przez zamaskowanych chuliganów racami, butelkami i kamieniami doznali obrażeń ciała i wymagali natychmiastowej pomocy lekarskiej” – podkreślił.

„Nikt z wypowiadających się krytycznie polityków nie był zatroskany o los poszkodowanych policjantów, co świadczy, że zależy im na upolitycznieniu działań policji i wykorzystywaniu jej wyłącznie do swoich politycznych interesów” – dodał.

W środę na konferencji prasowej do sprawy odniosła się sama zatrzymana – Gosia C., działaczka Federacji Anarchistycznej. Kobieta podkreślała, że „nie zrobiła nikomu krzywdy”, a została zatrzymana „przypadkowo”. „Zostałam zgarnięta, bo byłam blisko tego zamieszania. Policja nie podała mi podstawy prawnej, na podstawie której mnie zatrzymano przez jakieś cztery godziny. Uważam, że moje zatrzymanie było nielegalne, bezpodstawne i bezprawne” – mówiła.

Według niej, działania funkcjonariuszy „uwłaczały godności zatrzymanych”. Policja miała odmawiać im wody, a do kobiety zwracano się m.in. słowami „śmieć” i „brudas”.

Rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak odnosząc się do tych zarzutów powiedział PAP, że „powątpiewa w relację kobiety”. „Byłem w tym czasie w jednostce policyjnej i również osobiście rozmawiałem z tą kobietą, nie uskarżała się na nic. Te słowa idealnie wpisują się w tzw. poradnik anarchistyczny dla osób zatrzymanych, który mówi o tym, że policję należy atakować, zatrzymanych odbijać, a ci, którzy wyjdą z aresztu mają mówić, że byli bici, źle traktowani i że nie zrobili nic złego” – powiedział Borowiak.

Podkreślił także, że policjanci, którzy brali udział w zażegnaniu ataków na funkcjonariuszy zatrzymywali wyłącznie osoby, które łamały prawo. „Ta pani też została zatrzymana ponieważ łamała prawo, a cały materiał dowodowy znajduje się w materiałach z dochodzenia” – powiedział.

W poniedziałkowym "czarnym proteście" w Poznaniu brało udział, według szacunków policji, ok. 8 tys. osób. (PAP)