Na ulice francuskich miast wyszli w czwartek emeryci w proteście - jak mówią - "przeciw zubożeniu" i domagając się rewaloryzacji emerytur. We Francji świadczenia emerytalne praktycznie od trzech lat nie były podwyższane.

W czwartek rano sekretarz stanu do spraw budżetu w ministerstwie finansów Christian Eckert odebrał emerytom resztki nadziei na zmiany, ogłaszając, że ich świadczenia nie zostaną podwyższone, ponieważ inflacja jest niemal równa zeru. Podwyżka emerytur tradycyjnie następuje we Francji 1 października.

Michel Dagomet, członek władz Krajowego Związku Emerytów i Osób Starszych (UNRPA), powiedział przed rozpoczęciem paryskiej manifestacji, że "emerytury są praktycznie zamrożone od 2013 roku". "Ostatnia podwyżka wynosiła 0,1 proc., to mniej niż cena jednej bagietki (...). Rozpiętość między pensjami a emeryturami wciąż rośnie" – ubolewał.

Zastępca sekretarza Konfederacyjnego Związku Emerytów przy związku zawodowym Force Ouvriere (FO) Didier Hotte poinformował w wywiadzie dla rozgłośni France-Info, że od 8 do 10 proc., czyli około miliona emerytów we Francji żyje poniżej progu ubóstwa. Wezwał rząd do rezygnacji z indeksowania świadczeń według inflacji. Według Hotte'a miernikiem powinno być średnie wynagrodzenie krajowe.

"Jaki jest interes gospodarczy w zubażaniu 16 milionów osób" - pytał retorycznie Hotte. Zasugerował, że z "40 mld euro, jakie największe notowane na giełdzie (francuskie) firmy wypłaciły akcjonariuszom, można by uszczknąć coś dla emerytów".

Według danych państwowego Instytutu Statystyki i Badań Ekonomicznych (INSEE) średnia pensja we Francji w 2013 roku wynosiła 2 874 euro, a średnia emerytura 1 306 euro. Kobiety otrzymują przeciętnie emeryturę o 26 proc. niższą niż mężczyźni.

"Nie możemy już strajkować, więc rząd myśli, że nie musi się z nami liczyć" – powiedziała PAP Genevieve Lalay, która przepracowała 40 lat w dziale handlowym wielkiego dealera samochodowego.

Choć do manifestacji wezwało aż dziewięć organizacji związkowych, szeregi protestujących w Paryżu były dosyć przerzedzone. Według mediów podobnie było w innych miastach w kraju, gdzie delegacje emerytów przyjmowali często niżsi urzędnicy prefektur.

Z Paryża Ludwik Lewin (PAP)