Na co dzień tylko niejako mimochodem dostrzegamy zachodzące z biegiem czasu różnice w naszych zachowaniach. Zauważamy wtedy, że wiele rzeczy, które były normalnością w czasach młodości starszych z nas, potraktowano by dzisiaj z pewnością jako dziwactwo. I odwrotnie – wiele dzisiejszych zachowań niełatwo jest zaakceptować osobom pamiętającym czasy wcale nie tak odległe, choćby tylko dwie czy trzy dekady wstecz.
Nasze zwyczaje rzeczywiście zmieniają się współcześnie może nie z dnia na dzień, ale jednak relatywnie, w kontekście długości ludzkiego życia, szybciej niż kiedykolwiek w przeszłości. Ta dynamika przemian wręcz domaga się prób głębszego zrozumienia ich charakteru, tylko tak bowiem umożliwiamy sobie wpływ na dalszy charakter i ewentualne wspieranie zmian najbardziej nam odpowiadających. Ciekawym eksperymentem myślowym wydaje się w tej sytuacji dokonanie przeskoku w czasie i wyobrażenie sobie nas samych za np. 1 0 l at. Jacy będziemy za dekadę, co będzie kształtowało nasze zachowania, jak będzie wyglądała nasza praca, jak będziemy spędzać czas wolny? Zaryzykujmy zdefiniowanie paru trendów, których kontynuację można dzisiaj przewidywać ze znaczną dozą prawdopodobieństwa i które w dużym stopniu kształtować będą zapewne nasze przyszłe zachowania.
Nasze życie będzie, znacznie bardziej niż dzisiaj, zależało od możliwości oferowanych przez technologie teleinformatyczne. Informacje płynące ze wszechobecnego internetu łączącego ludzi i rzeczy odgrywać będą ważną rolę w większości naszych codziennych działań. Szybki internet, z którego dziś może korzystać 85 proc. populacji w USA i 75 proc. w Europie, za 1 0 l at na tych kontynentach będzie dostępny dla wszystkich zainteresowanych. Jeszcze większe znaczenie będą miały zmiany w tym zakresie w krajach dzisiaj technologicznie opóźnionych, w których wskaźnik dostępności sieci osiągnie podobnie wysokie wartości i właśnie tam spowoduje prawdziwą rewolucję o globalnych implikacjach społeczno-gospodarczych.
Z pozoru optymistyczny opis tej sytuacji nie powinien usypiać naszej czujności – wyzwania związane z rozwojem społeczeństwa sieciowego dla naszego bezpieczeństwa i prywatności są olbrzymie i tylko od naszych wspólnych, rozumnych działań zależy nasza zdolność do dobrego wykorzystywania sieciowych dobrodziejstw z jednej strony, a skutecznego stawiania czoła zagrożeniom z drugiej. Zagrożeniom takim jak np. przeprowadzanie naznaczonych politycznym populizmem powszechnych referendów w wielu kluczowych sprawach – możliwości wpływania na merytorycznie nieprzygotowanych do podejmowania skomplikowanych decyzji obywateli staną się bowiem olbrzymie.
Istnieje wiele przesłanek wskazujących na to, że znacząca część społeczeństw rozwiniętych porzuci konsumpcyjny styl życia na rzecz kreatywnej produkcji i współpracy. Taki model zachowań będzie efektem nieustających poszukiwań znaczenia terminu „godne i satysfakcjonujące życie”. Istotnym zmianom podlegać będzie cały system edukacji, odwołujący się do coraz szerzej akceptowanego paradygmatu uczenia się literalnie przez całe życie. Coraz większą rolę odegrają działania zgodne z koncepcją tzw. otwartego dostępu. Termin ten, zaczerpnięty z dzisiejszego świata teleinformatyki, odnosić się będzie coraz bardziej do rzeczywistości realnej. Idea ta bazuje na przekonaniu, że twórczy, prospołeczny potencjał osób mających łatwy dostęp do różnorodnych zasobów jest zasadniczo większy od prostej sumy hermetycznie rozgraniczonych możliwości indywidualnych. Prekursorami tej idei są dzisiaj takie instytucje, jak londyński Open Institute czy międzynarodowa fundacja Open Knowledge, pracujące nad stworzeniem podstaw teoretycznych i praktycznej infrastruktury wcielającej w życie rozumianą w ten sposób otwartą edukację, otwartą przedsiębiorczość, otwartą naukę i kulturę. Najkrócej mówiąc, polegać to ma na budowaniu platform zasobów umożliwiających swobodny do nich dostęp każdemu chętnemu. Dla przykładu – powszechny dostęp do najbardziej zaawansowanej aparatury i urządzeń wytwórczych stwarzać ma możliwość angażowania się zainteresowanych osób w realizację swych nawet najdziwniejszych pomysłów. Nie jest to bynajmniej odległa przyszłość – już dzisiaj usługi oferowane przez np. TechShop w Dolinie Krzemowej czy londyński Technology Will Save Us pomogły w powstaniu wielu innowacyjnych przedsiębiorstw. Innym aktualnym przykładem z tej grupy mogą być prowadzone wspólnie przez rzesze ochotników badania naukowe dotyczące różnych globalnych problemów, realizowane najczęściej w ramach koncepcji tzw. crowdfundingu (masowe współfinansowanie). Dalsze pomysły tego typu wydają się tylko kwestią czasu. Także tutaj nie brakuje jednak zagrożeń, wśród których być może najważniejszym jest kłopot z przestrzeganiem praw własności intelektualnej, ważnych przy podejmowaniu wielu rodzajów kreatywnej działalności.
Za kolejny trend rozwojowy społeczeństw rozwiniętych, związany w istocie z poprzednim, uznać należy tzw. sharing (lub collaborative) economy, co można przetłumaczyć jako ekonomię współdzieloną bądź współuczestnictwo w działalności gospodarczej. Hasło zwolenników tego ruchu brzmi: „dostęp ważniejszy od posiadania”. Sektor ten, mający już dzisiaj w Stanach Zjednoczonych wartość rzędu 10 0 m ld dol., polega na dzieleniu się i pożyczaniu sobie najróżniejszych dóbr w miejsce robienia tradycyjnych zakupów. Realizowana w ten sposób idea bazuje na przekonaniu, że w sytuacji coraz większych kłopotów z miejscem do przechowywania produktów (np. parkowania samochodów) czy dostępem do niezbędnych do produkcji surowców (np. pierwiastków rzadkich) współwłasność okazuje się często znacznie wygodniejsza od pełnego posiadania. Realizacja tej idei jest silnie związana z coraz popularniejszym pojęciem innowacji społecznych, oznaczającym nowatorskie rozwiązania wspomagające funkcjonowanie całych grup społecznych. Przy wszystkich przekonujących zaletach filozofii sharing economy znowu nie można jednak nie odwołać się do zagrożeń dotyczących bezpieczeństwa i prywatności. Nie ma wątpliwości, że tylko równoległa dbałość o wymagane gwarancje w tym zakresie zapewnić może rozwój tej idei. Innym problemem jest podszywanie się pod tę nośną ideę pomysłów niemających z nią wiele wspólnego.
Ciekawym, bo niezwykle aktualnym, przykładem jest np. nowy typ transportu na żądanie, opierający się na realizowanej na całym świecie przez firmę Uber koncepcji wynajmowania pojazdów do odbycia krótkich podróży. Można przypuszczać, że w niedalekiej przyszłości system rozszerzony zostanie na wiele działań transportowych i innych, związanych np. z rynkiem zdalnej pracy na żądanie, branżą turystyczną czy dostępem do treści cyfrowych. Trzeba jednak podkreślić, że w istocie płatne przewozy oferowane przez firmę Uber mają niewiele wspólnego z dzieleniem się czymkolwiek, zaś z punktu widzenia użytkownika różnica między ofertą tej firmy a tradycyjną korporacją taksówkarską jest trudno zauważalna. Dobrym przykładem funkcjonowania ekonomii współdzielonej w branży transportowej jest natomiast lokalna, funkcjonująca w Kalifornii na zasadzie „non profit” inicjatywa CityCar Share, odwołująca się do idei „samochód bez właściciela” i udostępniająca samochody za opłatą pokrywającą wyłącznie rzeczywisty koszt przejazdu. Ubodzy klienci, objęci specjalnym stanowym programem pomocy, płacą w dodatku za tę usługę według znacznie zaniżonych stawek. Innym pozytywnym przykładem może być szeroko już rozpowszechnione dzielenie się przez kierowców z chętnymi miejscami w samochodzie na trasie, którą mają zamiar przebyć. Powiedzmy wreszcie w charakterze ciekawostki, łącząc niejako dwa wyżej wymienione wątki, że szanse na stanie się sztandarowym projektem gospodarki współdzielonej mają przyszłe pojazdy bez kierowców – jeśli do tego kiedyś w ogóle dojdzie. Abstrahując bowiem od wielu ciągle nierozwiązanych problemów prawnych i technologicznych, potencjał takich robotaksówek z pasażerem wystukującym na klawiaturze jedynie docelowy adres, pod który dowoziłby nas samodzielnie w pełni zautomatyzowany samochód, byłby zapewne olbrzymi!
Na tym nie koniec przewidywanych zmian w naszej mentalności. Zmieniać się będzie w przyszłości nasze nastawienie do życia – z często dzisiaj w wielu aspektach biernego na silnie proaktywne. Implikacje tej zmiany będą olbrzymie – od pełnej samodzielności w korzystaniu z usług bankowych, prosumenckiej świadomości energetycznej, przemyślanej dbałości o własne zdrowie, lokalnej produkcji żywności aż po zaangażowaną aktywność na rzecz społeczności lokalnych. W tej ostatniej sprawie zauważmy na przykład, iż wiele osób ubolewa nad marnowaniem się ton wyrzucanej żywności, wiedząc jednocześnie, że są w okolicy ludzie, których nie stać na zakup dostatecznej ilości jedzenia – może by więc tak połączyć ze sobą te dwa fakty i znaleźć sposób na wspólne rozwiązanie w tym zakresie?
Nadchodzi czas, w którym znacznie więcej czasu niż dotychczas poświęcać będziemy refleksjom na temat najważniejszych rozwojowych zadań stojących przed społeczeństwem. Z badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii wynika na przykład, że prawie 80 proc. społeczeństwa odczuwa wielki niepokój dotyczący przyszłości, w znacznej mierze powodowany niepewnością co do kierunków rozwoju społecznego. Mniejsze znaczenie przywiązywać będziemy z pewnością do dominującej dzisiaj filozofii PKB jako głównego miernika rozwoju, większe – do innych kryteriów, stosowanych już obecnie z powodzeniem w wielu krajach i odnoszących się do różnie definiowanego dobrostanu człowieka. Kluczowym elementem sukcesu państwa będzie jego zdolność do pobudzania nowego rodzaju przedsiębiorczości, łączącego w sobie trzy cele – finansowy, ekologiczny i społeczny. Wobec niezwykłego postępu medycyny rozszerzać się będzie zakres debat na temat wielkich dylematów moralnych ludzkości, w skrajnych przypadkach takich jak przeszczepianie człowiekowi narządów od zwierząt hodowanych metodami inżynierii genetycznej bądź części ciała mogących istotnie zmienić indywidualną tożsamość biorcy.
Czytelnik zapewne zauważył wysoki poziom optymizmu w powyższej prognozie. Abstrahuje ona intencjonalnie od wojen, terroryzmu wszelkiego rodzaju i innych konfliktów w nadziei, że właśnie tak zarysowane perspektywy naszej przyszłości pomogą nam wszystkim w aktywnym działaniu na rzecz jej pokojowej i solidarnej realizacji.
Artykuł nawiązuje do niedawnych prac unijnego Komitetu Prognostycznego EFFLA (European Forum on Forward Looking Activities), którego członkiem był autor tego tekstu
Znacząca część społeczeństw rozwiniętych porzuci konsumpcyjny styl życia na rzecz kreatywnej produkcji i współpracy