Kilkaset osób protestowało w niedzielę w mieście Harmanli na południowym wschodzie Bułgarii przeciw obecności migrantów. Znajduje się tam największy ośrodek dla uchodźców, którzy zdaniem miejscowej ludności stale stwarzają problemy.

Konkretnym powodem protestu - zorganizowanego przez trzy nacjonalistyczne partie WMRO, Ataka i Front Patriotyczny przy poparciu opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej - stała się w ubiegłym tygodniu bójka z udziałem ok. 800 osób w ośrodku dla uchodźców. Do pilnowania porządku skierowano ponad 50 uzbrojonych policjantów i armatki wodne. Uszkodzono radiowozy, kilka osób zostało poturbowanych.

Nie były to pierwsze tego typu zajścia w Harmanli w ostatnich miesiącach, odkąd miejsce syryjskich uchodźców zajęli Afgańczycy, stanowiący obecnie najliczniejszą grupę migrantów w Bułgarii. Mieszkańcy skarżą się na kradzieże w domach i ogrodach, na atmosferę zagrożenia na ulicach.

Pierwotnie demonstracja miała przebiegać pod hasłem żądania przekształcenia ośrodka dla uchodźców w instytucję zamkniętą; obecnie jego mieszkańcy mogą wchodzić i wychodzić z niego bez ograniczeń. Jednak w niedzielę kilkaset osób, które przeszły ulicami Harmanli z transparentami „Migranci precz z Bułgarii”, zaczęło domagać się, by ośrodek zamknięto.

W środę rząd zaaprobował zmiany w regulaminie działania ośrodków dla uchodźców i wprowadził możliwość przekształcenia niektórych w instytucje zamknięte. Umieszczane mają być w nich osoby stwarzające według władz zagrożenie dla porządku publicznego. W pozostałych ośrodkach ma obowiązywać godzina nocna, po której mieszkańcy nie będą mogli opuszczać placówki. Ponadto państwowa Agencja ds. Uchodźców postanowiła podzielić migrantów na grupy etniczne, gdyż do bójek najczęściej dochodzi między przedstawicielami różnych narodowości.

W niedzielę premier Bojko Borysow oświadczył, że Bułgaria nie jest w stanie przyjąć większej liczby migrantów ekonomicznych; do tej grupy zaliczył Afgańczyków. „Europa powinna zamknąć swoje granice (zewnętrzne) i wpuszczać wyłącznie migrantów politycznych” – powiedział. „Bułgaria nie może przekształcić się też w miejsce relokacji migrantów – z tym nie pogodzą się ani władze, ani obywatele” – dodał.

Borysow podkreślił, że UE powinna porozumieć się z Turcją i zrealizować porozumienie z marca, przewidujące zniesienie wiz dla obywateli tureckich w zamian za powstrzymanie przez Ankarę kolejnej fali migracyjnej.

Do czerwca br., gdy Serbia zamknęła granicę z Bułgarią, prawie wszyscy migranci przekraczający granicę z Turcją kierowali się dalej na Zachód. Obecnie są zmuszeni zostawać w Bułgarii, co dla władz tego kraju stanowi coraz większy problem. Ośrodki dla uchodźców są prawie całkowicie zapełnione, co rodzi konieczność ich rozbudowy i stworzenia nowych.

Przed rządem w Sofii stoi również problem odsyłania migrantów na mocy porozumienia dublińskiego, zgodnie z którym migranci mają być odsyłani do pierwszego kraju Unii Europejskiej, w którym zostali rejestrowani. Borysow wielokrotnie mówił, że jego kraj nie przyjmie takich migrantów.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)