Kobiety protestujące w szkole w Biesłanie, w 12. rocznicę ataku terrorystów, zostały zatrzymane; trzy z nich sąd skazał na karę grzywny - podała w czwartek niezależna "Nowaja Gazieta". Uczestniczkami protestu były kobiety, których dzieci zginęły w ataku.

Gazeta podała, że kobiety zostały zatrzymane już po opuszczeniu terenu szkoły. Relacjonuje, że zatrzymanie było brutalne, i publikuje zdjęcie dwóch kobiet w sali sądowej z siniakami na przedramionach.

Jedną z zatrzymanych jest przywódczyni organizacji Głos Biesłanu Ełła Kiesajewa.

Zarzuty wobec kobiet dotyczą niepodporządkowania się funkcjonariuszom policji i naruszenia trybu przeprowadzania mityngów. Kara grzywny wyniosła 500 rubli (ok. 30 złotych) - podała "Nowaja Gazieta".

Według jej wcześniejszej relacji kobiety podczas obchodów w rocznicę tragedii zdjęły kurtki, pod którymi miały podkoszulki z hasłami oskarżającymi prezydenta Władimira Putina, a akcja protestacyjna miała na celu żądanie wyjaśnienia okoliczności ataku.

W sądzie odczytano raport policyjny głoszący, że funkcjonariuszy wezwano "w celu przerwania działań sprzecznych z prawem", a siły fizycznej podczas zatrzymania użyto zgodnie z przepisami.

Jedna z kobiet, Emma Bietrozowa, powiedziała podczas rozprawy: "Nie jestem przestępczynią, by zabierać mnie samochodem policyjnym z miejsca, gdzie zginęła całą moja rodzina. Uważałam, że to jest miejsce, gdzie nie muszę prosić o to, by tam stać. Straciłam tam najdroższe, co miałam na tej ziemi". W ataku zginął mąż Bietrozowej i dwóch nastoletnich synów.

Zatrzymane w Biesłanie dwie dziennikarki, w tym korespondentka "Nowej Gaziety", zostały zwolnione.

W czwartek rozpoczęły się trzydniowe obchody upamiętniające 12. rocznicę ataku terrorystów na szkołę. Zajęli ją 1 września 2004 roku czeczeńscy rebelianci, domagający się wycofania rosyjskich wojsk federalnych z Czeczenii. Wzięli ponad 1100 zakładników, głównie dzieci, które uczestniczyły w uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego. 3 września rosyjskie siły specjalne zajęły budynek szturmem. Zginęły 334 osoby, w tym 186 dzieci. Rannych zostało 810 osób.

Do zorganizowania ataku przyznał się Szamil Basajew, radykalny czeczeński dowódca polowy, który w Rosji był uważany za terrorystę nr 1. Basajew zginął w 2006 roku w wyniku eksplozji ciężarówki z materiałami wybuchowymi na terytorium Inguszetii, republiki sąsiadującej z Czeczenią. Służby specjalne Rosji utrzymują, że to one go zabiły.

Wiele okoliczności ataku na szkołę w Biesłanie pozostaje niewyjaśnionych, w tym przebieg chaotycznej akcji odbijania zakładników. Komisja parlamentarna w 2006 roku oczyściła z odpowiedzialności resorty siłowe i uznała, że to terroryści, a nie szturmujący szkołę, spowodowali eksplozję w budynku, która pochłonęła dziesiątki ofiar.

Rodziny ofiar zwróciły się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W lipcu zeszłego roku ETPCz dopuścił do rozpatrzenia siedem zbiorowych skarg. Trybunał ma ocenić, czy państwo rosyjskie uczyniło wszystko co możliwe, aby zapobiec atakowi, zminimalizować ofiary wśród zakładników oraz przeprowadzić obiektywne śledztwo w sprawie przyczyn tragedii.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)