Ameryka nie ma automatycznych zobowiązań wobec swoich sojuszników w NATO. Należy rozważyć sens utrzymywania wojsk USA za granicą. I zastanowić się nad statusem Krymu. Warto też, by rosyjscy hakerzy zajęli się skrzynką mailową kandydatki demokratów Hillary Clinton.
Donald Trump co chwilę podważa prawdy, które wydawały się niepodważalne. Kandydat republikanów przekonuje, że nic nie jest dane raz na zawsze. On sam wywodzi się z biznesu i dyplomację chce postrzegać jak biznes. Swój biznes. Jeśli wygra wybory prezydenckie, można się spodziewać schröderyzacji polityki amerykańskiej. Tak jak w przypadku byłego kanclerza Niemiec – Gerharda Schrödera – doktryną będzie egoizm. Biznes tu i teraz z konfliktem interesów w tle.
Aby zrozumieć, skąd biorą się kolejne wystąpienia Trumpa, warto przyjrzeć się ludziom, którzy w sprawach zagranicy meblują mu głowę. Dwaj ważni ludzie z jego otoczenia – Paul Manafort i Carter Page – doskonale znają Rosję i były ZSRR. Ich firmom płacili oligarchowie, politycy, Gazprom. Mają ekskluzywną wiedzę na temat regionu, a w nim prywatne interesy, które często są sprzeczne z obecną polityką zagraniczną USA. Jeśli Trump wygra, a oni rozpoczną pracę w Białym Domu, Departamencie Stanu, CIA czy Pentagonie, wiedza o tych interesach pozwoli lepiej zrozumieć ich dążenie do resetu z Rosją w wersji 2.0.
Manafort pracował dla Wiktora Janukowycza, który po porażce w pomarańczowej rewolucji w 2004 r. pięć lat później ostatecznie zdobył prezydenturę, co otworzyło Amerykaninowi drzwi do interesów nad Dnieprem. Robił je zresztą nie tylko z Janukowyczem. Również z Dmytrem Firtaszem, którego w 2014 r. na prośbę FBI umieszczono w areszcie domowym w Wiedniu, i pochodzącym z Doniecka Rinatem Achmetowem. Jego plany wykraczały daleko poza Ukrainę. Manafort współpracował z rosyjskim potentatem w branży aluminiowej Olegiem Dieripaską. Jak pisze „Washington Post”, to właśnie Manafort w 2006 r. organizował spotkanie oligarchy z szykującym się do wyborów prezydenckich republikańskim senatorem Johnem McCainem.
Według „Wall Street Journal” w tym samym czasie Dieripaska miał problemy z wizą amerykańską. Podejrzewano go o związki ze zorganizowaną grupą przestępczą, czemu on sam kategorycznie zaprzeczał. Ostatecznie interesy Manaforta i Dieripaski nie wypaliły (poza spotkaniami z McCainem). Po wybuchu kryzysu w 2008 r. Rosjanin zażądał zwrotu zainwestowanych pieniędzy. Trudno jednak było ustalić, co się z nimi stało. Amerykańsko-rosyjska współpraca z rajami podatkowymi w tle zakończyła się długotrwałym sporem sądowym z inicjatywy Dieripaski. I była jednym z nielicznych przypadków, gdy Amerykanin uczynił rosyjskiego cwaniaka łochem (z rosyjskiego frajerem).
Jeszcze ciekawiej wyglądał jego biznes z Firtaszem, jednym z twórców nieprzejrzystych schematów handlu gazem Ukraina – Rosja, które drenowały budżet rządu w Kijowie. W 2011 r. była premier Julia Tymoszenko przekonywała, że współpraca oligarchy z Manafortem ma na celu zalegalizowanie fortuny Firtasza. Albo mówiąc precyzyjniej, wypranie nielegalnie zarobionych pieniędzy poprzez zainwestowanie ich w nieruchomości. Tymoszenko zabrakło dowodów, by potwierdzić swoją tezę w sądzie. Współpraca Manafort – Firtasz pozostaje jednak faktem.
Jak pisze „Politico”, Manafort to klasyczny najemnik, którego nie interesuje ideologia. Liczy się rywalizacja, zwycięstwo w walce o władzę i zysk bez oglądania się na barwy polityczne. Taka teza znajduje potwierdzenie w jego wcześniejszych zleceniach. Zanim trafił na wschód Europy, w ówczesnym Zairze doradzał prezydentowi Mobutu Sese Seko, w Angoli – liderowi UNITA Jonasowi Savimbiemu, gdy tylko odszedł on od maoizmu i przyjął wiarę w neoliberalizm, a na Filipinach – Ferdinandowi Marcosowi.
Drugiemu z doradców Trumpa – Carterowi Page’owi – również trudno odmówić egzotycznych doświadczeń. Jako pracownik Merrill Lynch współpracował z Gazpromem (np. przy inwestycjach w złoża ropy i gazu na Sachalinie). Po odejściu z banku założył własną firmę, która doradzała Rosjanom przy inwestycjach w złoża ropy w irackim Kurdystanie. Później – już na własny rachunek – podejmował współpracę z Gazpromem, która została przerwana nałożeniem na rosyjskie firmy sankcji w związku z aneksją Krymu. Dziś Page jest znany z krytyki polityki Waszyngtonu wobec Rosji. W wywiadzie dla Bloomberga skarżył się, że wielu jego biznesowych przyjaciół cierpi z jej powodu. Prawda jest jednak taka, że on sam również jest ofiarą sankcji, co w nieco innym świetle stawia jego opinie i rodzi pytanie o konflikt interesów.