Donald Trump co chwilę podważa prawdy, które wydawały się niepodważalne. Kandydat republikanów przekonuje, że nic nie jest dane raz na zawsze. On sam wywodzi się z biznesu i dyplomację chce postrzegać jak biznes. Swój biznes. Jeśli wygra wybory prezydenckie, można się spodziewać schröderyzacji polityki amerykańskiej. Tak jak w przypadku byłego kanclerza Niemiec – Gerharda Schrödera – doktryną będzie egoizm. Biznes tu i teraz z konfliktem interesów w tle.
Aby zrozumieć, skąd biorą się kolejne wystąpienia Trumpa, warto przyjrzeć się ludziom, którzy w sprawach zagranicy meblują mu głowę. Dwaj ważni ludzie z jego otoczenia – Paul Manafort i Carter Page – doskonale znają Rosję i były ZSRR. Ich firmom płacili oligarchowie, politycy, Gazprom. Mają ekskluzywną wiedzę na temat regionu, a w nim prywatne interesy, które często są sprzeczne z obecną polityką zagraniczną USA. Jeśli Trump wygra, a oni rozpoczną pracę w Białym Domu, Departamencie Stanu, CIA czy Pentagonie, wiedza o tych interesach pozwoli lepiej zrozumieć ich dążenie do resetu z Rosją w wersji 2.0.
Manafort pracował dla Wiktora Janukowycza, który po porażce w pomarańczowej rewolucji w 2004 r. pięć lat później ostatecznie zdobył prezydenturę, co otworzyło Amerykaninowi drzwi do interesów nad Dnieprem. Robił je zresztą nie tylko z Janukowyczem. Również z Dmytrem Firtaszem, którego w 2014 r. na prośbę FBI umieszczono w areszcie domowym w Wiedniu, i pochodzącym z Doniecka Rinatem Achmetowem. Jego plany wykraczały daleko poza Ukrainę. Manafort współpracował z rosyjskim potentatem w branży aluminiowej Olegiem Dieripaską. Jak pisze „Washington Post”, to właśnie Manafort w 2006 r. organizował spotkanie oligarchy z szykującym się do wyborów prezydenckich republikańskim senatorem Johnem McCainem.
Według „Wall Street Journal” w tym samym czasie Dieripaska miał problemy z wizą amerykańską. Podejrzewano go o związki ze zorganizowaną grupą przestępczą, czemu on sam kategorycznie zaprzeczał. Ostatecznie interesy Manaforta i Dieripaski nie wypaliły (poza spotkaniami z McCainem). Po wybuchu kryzysu w 2008 r. Rosjanin zażądał zwrotu zainwestowanych pieniędzy. Trudno jednak było ustalić, co się z nimi stało. Amerykańsko-rosyjska współpraca z rajami podatkowymi w tle zakończyła się długotrwałym sporem sądowym z inicjatywy Dieripaski. I była jednym z nielicznych przypadków, gdy Amerykanin uczynił rosyjskiego cwaniaka łochem (z rosyjskiego frajerem).
Jeszcze ciekawiej wyglądał jego biznes z Firtaszem, jednym z twórców nieprzejrzystych schematów handlu gazem Ukraina – Rosja, które drenowały budżet rządu w Kijowie. W 2011 r. była premier Julia Tymoszenko przekonywała, że współpraca oligarchy z Manafortem ma na celu zalegalizowanie fortuny Firtasza. Albo mówiąc precyzyjniej, wypranie nielegalnie zarobionych pieniędzy poprzez zainwestowanie ich w nieruchomości. Tymoszenko zabrakło dowodów, by potwierdzić swoją tezę w sądzie. Współpraca Manafort – Firtasz pozostaje jednak faktem.
Jak pisze „Politico”, Manafort to klasyczny najemnik, którego nie interesuje ideologia. Liczy się rywalizacja, zwycięstwo w walce o władzę i zysk bez oglądania się na barwy polityczne. Taka teza znajduje potwierdzenie w jego wcześniejszych zleceniach. Zanim trafił na wschód Europy, w ówczesnym Zairze doradzał prezydentowi Mobutu Sese Seko, w Angoli – liderowi UNITA Jonasowi Savimbiemu, gdy tylko odszedł on od maoizmu i przyjął wiarę w neoliberalizm, a na Filipinach – Ferdinandowi Marcosowi.
Drugiemu z doradców Trumpa – Carterowi Page’owi – również trudno odmówić egzotycznych doświadczeń. Jako pracownik Merrill Lynch współpracował z Gazpromem (np. przy inwestycjach w złoża ropy i gazu na Sachalinie). Po odejściu z banku założył własną firmę, która doradzała Rosjanom przy inwestycjach w złoża ropy w irackim Kurdystanie. Później – już na własny rachunek – podejmował współpracę z Gazpromem, która została przerwana nałożeniem na rosyjskie firmy sankcji w związku z aneksją Krymu. Dziś Page jest znany z krytyki polityki Waszyngtonu wobec Rosji. W wywiadzie dla Bloomberga skarżył się, że wielu jego biznesowych przyjaciół cierpi z jej powodu. Prawda jest jednak taka, że on sam również jest ofiarą sankcji, co w nieco innym świetle stawia jego opinie i rodzi pytanie o konflikt interesów.