Co dalej w relacjach Rosji z Zachodem? Czy uda się wyjść ze spirali niechęci i narastającej konfrontacji? A może przeciwnie – rozejście się Rosji i Zachodu ma cechy autentycznie trwałe, obliczone na lata, nawet na całe dekady? Te pytania stawiają sobie nie tylko eksperci i znawcy Rosji, ale niemal wszyscy interesujący się polityką zagraniczną.



Perspektywa długofalowej polaryzacji między Europą i Ameryką z jednej strony a Rosją z drugiej może rzucać cień na politykę europejską i globalną, nie tylko w bliskim sąsiedztwie Federacji Rosyjskiej. Zdaniem rosyjskich elit konflikt z Zachodem ma charakter trwały i systemowy. Rosja zdecydowała się na odbudowę pozycji światowego mocarstwa poprzez podsycanie konfliktu ukraińskiego i interwencję wojskową w Syrii. Rosjanie wierzą, że ich prezydent Władimir Putin ponownie zmusił Zachód do szanowania ich kraju, który w ten sposób wrócił do grona wiodących państw świata. Widziany z Zachodu stan rosyjskiego państwa i gospodarki może tego kompletnie nie uzasadniać, ale Rosjanie tak widzą obecną sytuację i chcą postrzegać swoje państwo jako jedno z globalnych imperiów.
Uzasadnienia dla takiego obrazu dostarczają teksty zamieszczane w prestiżowym piśmie „Rossija w Głobalnoj Politikie”. Pismo czytane także na Zachodzie dostarcza kremlowskim elitom i dodatkowo także elitom zachodnim odpowiednich wykładni ideologicznej polityki zagranicznej Rosji Putina. Taki wykład podstaw ideologicznych przedstawia w niedawnym artykule Siergiej Karaganow, jeden z czołowych rosyjskich strategów i ekspertów. Jego zdaniem definitywnie skończył się czas, w którym Rosjanie pragnęli integracji z Zachodem. To już przeszłość. Teraz Rosja buduje własną tożsamość i rośnie w siłę, a Europa wraz z Ameryką znalazły się – jak pisze Karaganow – także z własnej winy, w stanie schyłkowym.
Po upadku Związku Sowieckiego Zachód, a szczególnie Ameryka, był globalnym hegemonem. Model zachodni wydawał się optymalny dla rozwoju świata. Dlatego Rosjanie po bankructwie komunizmu chętnie przyjęli zachodnie wzorce polityczne, społeczne i gospodarcze. Według Karaganowa doprowadziło to do katastrofalnego upadku Rosji, ale ten proces udaje się odwrócić. Dlaczego? Otóż Europa Zachodnia, wbrew własnym społeczeństwom, odrzuciła konserwatywne, chrześcijańskie wartości, zaczęła promować homoseksualizm, laicyzm itd., powodując upadek siły Zachodu. Na dodatek stała się pacyfistyczna i miękka, nie potrafiła obronić swojej tożsamości w starciu z masową imigracją ze świata bliskowschodniego. Widząc to, Rosjanie odwrócili się od Zachodu. Jak twierdzi Karaganow, nie z takim Zachodem chcieli się integrować po upadku ZSRR, ale z Europą chrześcijańską i konserwatywną. Teraz konfrontacja tradycyjnego, opartego na silnej tożsamości modelu rosyjskiego z dekadenckim, upadającym modelem zachodnim, zwłaszcza europejskim, będzie się nasilać.
Ileż tu podobieństw do tez, jakie powszechnie wygłaszają siły skrajnie prawicowe i skrajnie konserwatywne w Europie, które nawołują np. do zastąpienia Unii Europejskiej jakimś nowym układem z „wielką Rosją” Putina. Dostrzegając te sentymenty, Siergiej Karaganow kontynuuje: „po zbrojnej odpowiedzi Rosji na ekspansję Zachodu na Ukrainie niemiecka kanclerz Angela Merkel miała oskarżyć przywódcę Rosji o to, że żyje w nierealnym świecie”. Ale wydaje się – podkreśla rosyjski strateg – że „to niemiecka kanclerz żyje w takowym nierealnym świecie i dopiero teraz otrzymała wezwania do przebudzenia”. I tu Karaganow konkluduje: „oczywiście, dobrze byłoby żyć w świecie postmodernistycznym, humanistycznym, świecie bez przemocy i tolerancyjnym, ale te marzenia się nie spełniły”.
Wnioski z tej sytuacji prezentuje w innym artykule kolejny uznany także na Zachodzie rosyjski ekspert i komentator Fiodor Łukjanow, redaktor naczelny wspomnianego pisma. W tekście „Polityka zagraniczna Putina” ostrzega, że Rosja nie podporządkuje się zachodniemu, europejskiemu porządkowi, w którym Federacja Rosyjska będzie odgrywać rolę regionalnego mocarstwa. Moskwa może i zaakceptowała poszerzenie Zachodu poprzez przyjęcie krajów między Rosją a Niemcami do UE i NATO, ale akceptacja nie oznacza zgody politycznej.
Aby odzyskać swoją globalną rolę, jak przed 1991 r., Kreml skieruje swoją uwagę na sprawy globalne, jak Syria. W ten sposób zabezpieczy – sądzi Łukjanow – własne interesy u swoich granic. Ale wytrawny analityk dostrzega także, że dla Moskwy odgrywanie roli mocarstwa światowego nie może opierać się wyłącznie na sile militarnej, lecz do tego musi być niejako dołożona siła gospodarcza i polityczna. O nią będzie trudniej – uważa autor – choć ocenia, że do 2018 r., czyli do wyborów prezydenckich, które niemal na pewno wygra obecny prezydent, sam Putin nie rozpocznie znaczących reform. Oczekiwania co do wielkomocarstwowych zadań mogą się rozjechać z siłami ekonomicznymi – ostrzega Fiodor Łukjanow.
I na koniec, sięgając do jednego z najlepszych źródeł, czyli do samego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa, dostajemy wytłumaczenie, dlaczego Moskwa wrogo odnosi się do Zachodu i liczy na schyłek zachodniego modelu, podsycając antyzachodnie nastroje w Europie, w tym w Europie Środkowej. W swoim artykule „Rosyjska polityka zagraniczna w historycznej perspektywie” Ławrow przebiegle stwierdza: „jeśli popatrzymy na dawne kraje Układu Warszawskiego, które weszły do NATO i UE, widać wyraźnie, że nie przeszły one drogi od podporządkowania Moskwie do wolności, jak twierdzą zachodni ideologowie. Rosyjski prezydent trafnie zauważył: przedstawiciele tych państw w prywatnych rozmowach przyznają, że nie mogą podjąć żadnych decyzji bez zgody Waszyngtonu i Brukseli”. Czytając te słowa, błyskawicznie zrozumiałem, w jaki sposób skarży się w Moskwie na okropny Zachód premier Węgier Viktor Orbán.