Chcemy, by były to najlepsze mistrzostwa pod każdym względem – zapewnia szef komitetu organizacyjnego Euro 2016 Jacques Lambert.
Lambert miał na myśli przede wszystkim względy organizacyjne, choć wizyta w strefie kibica pod wieżą Eiffla sugeruje, że – wbrew pozorom – na dwa dni przed startem piłkarskich mistrzostw Europy nie wszystko jest jeszcze gotowe. Podobnie jak wizyta na Stade de France, gdzie odbyła się w środę zapowiadająca turniej konferencja prasowa. Problemem nie do przebrnięcia dla wielu przedstawicieli mediów było... dotarcie na nią, bo oznakowania wokół stadionu bynajmniej nie ułatwiały zadania. Podobnie jak znajomość języków wśród miejscowej obsługi – tu mógł się przypomnieć stary dowcip rodem z PRL o tym, że milicjanci chodzą na patrole parami, bo jeden umie czytać, a drugi pisać.
W tutejszych warunkach wygląda to z kolei tak, że tylko co drugi przedstawiciel służb porządkowych włada językiem angielskim, a zaledwie co piąty w stopniu umożliwiającym swobodną konwersację. Masz szczęście – dotrzesz, gdzie potrzebujesz. Nie masz – masz problem, bo usłyszysz co najwyżej wypowiedziane z szerokim uśmiechem „No English”. I nie jest to bynajmniej codzienność tylko na tym stadionie, bo to samo usłyszałem we wtorek przy wejściu dla mediów na Parc des Princes.
To tak na wszelki wypadek, jakby ktoś miał jeszcze kaca po naszych (prawdziwych czy wydumanych) wpadkach przy organizacji poprzednich mistrzostw Europy. Naprawdę nie było źle. Potwierdził to zresztą spotkany przeze mnie (podczas spaceru wokół stadionu do biura prasowego – a jakże) brytyjski dziennikarz, którego poznałem podczas Euro 2012. – I to się ich zdaniem nazywa organizacja międzynarodowego turnieju. Ci Francuzi mogliby się od was dużo nauczyć w tej kwestii – rzucił z przekąsem, ciągnąc po chodniku okazałą walizkę.
– Przyjechałem prosto z dworca. Nie chciałem jechać najpierw do hotelu, bo się bałem, że nie dotrę na czas przez te strajki – wyjaśnił. O strajkach kolejarzy (jakkolwiek długo potrwają, bo tutejsze związki zawodowe nie zamierzają ich przerywać w związku z Euro) powinni pamiętać wybierający się na Stade de France kibice, bo z ich powodu dojazd na stadion może się wydłużyć. Linia kolejki RER B kursuje normalnym trybem tylko w obrębie miasta. Po dojechaniu na Gare du Nord trzeba się przesiąść do innego pociągu (tej samej linii) kursującego między tym dworcem a lotniskiem Roissy-Charles de Gaulle. Niby nic, problem w tym, że na tym odcinku RER B kursuje znacznie rzadziej (mniej więcej co 20 minut), a w dodatku dostanie się do niego może być trudne albo wręcz niemożliwe, bo w godzinach szczytu po brzegi pociąg wypełniają mieszkańcy podparyskich miasteczek, dla których jest to najszybszy (nadal mimo wszystko) sposób powrotu do domu. Warto mieć to na uwadze.
Podobnie jak wzmożone kontrole pod stadionem, o których mówił w środę dyrektor turnieju z ramienia UEFA Martin Kallen. – Apeluję do kibiców, przyjdźcie na stadion wcześniej – podkreślał. Nie bez racji, bo zagrożenie atakami terrorystycznymi zmusiło organizatorów turnieju do szczególnych środków ostrożności. Udający się na stadion fani będą poddani dwustopniowej kontroli. Pierwsza, jeszcze daleko przed stadionem, pod kątem tego, czy nie mają przy sobie broni albo materiałów wybuchowych. W ruch pójdą wykrywacze metali, a każda torba i plecak zostaną drobiazgowo przeszukane – wszystko pod okiem antyterrorystów z bronią gotową do strzału. Podczas zakończonego kilka dni temu Roland Garros kibice musieli również rozpinać kurtki, co budziło konsternację zwłaszcza u przedstawicielek płci pięknej. Druga kontrola, już przy wejściu na stadion, będzie bardziej konwencjonalna. Za każdym razem trzeba będzie jednak okazać bilet, niektórzy (wybór będzie losowy) zostaną również dodatkowo przeszukani.
– Bezpieczeństwo jest problemem, z którym musieliśmy się mierzyć od ubiegłorocznych zamachów w Paryżu. To było duże wyzwanie, bo przez ostatnie osiem miesięcy musieliśmy walczyć ze spiralą negatywnego myślenia, jaka towarzyszyła przygotowaniom do turnieju. Chcemy jednak, by były to najlepsze mistrzostwa pod każdym względem, bezpieczeństwa również – tłumaczył Jacques Lambert. – Wejście na stadion zajmie kibicom więcej czasu, ale bramy będą otwarte na trzy godziny przed początkiem meczu, więc nie to powinno być problemem – dodał szef komitetu organizacyjnego Euro. Zapewnił, że według informacji, jakimi dysponuje miejscowa policja, nie ma na razie meczów podwyższonego ryzyka (brytyjska prasa uważa za takie mecz Anglia – Rosja w Marsylii). Na wszelki wypadek nad bezpieczeństwem kibiców czuwać będą nie tylko policja i antyterroryści, lecz także 10 tys. tajnych agentów na stadionach i poza nimi.