Będę wspierał rząd i większość parlamentarną we wszystkich zmianach, które powodują, że Polska staje się państwem przyjaznym zwykłym ludziom, a nie tylko wąskim grupom - mówił we wtorek prezydent Andrzej Duda podczas spotkania z mieszkańcami Radzynia Podlaskiego.

Prezydent podkreślał, że "w ciągu ostatnich kilkunastu lat rozwój Polski ukierunkował się na wielkie miasta". Jak wyjaśnił, nie chodzi o to, że "wielkie miasta muszą ucierpieć, czy że powinny się rozwijać gorzej". Tłumaczył, że to bardzo dobrze, że wielkie miasta w Polsce zaczynają wyglądać pięknie, że zaczynają mieć charakter światowy", bo to one stanowią wizytówkę Polski.

Wskazał zarazem, że "Polska nie składa się tylko z wielkich miast". Polska składa się także z mniejszych miejscowości, miast powiatowych, byłych miast wojewódzkich, które najbardziej ucierpiały na zmianach. Do tej Polski wreszcie władza powinna odwrócić się twarzą. Ogromnie cieszę się, że tak się właśnie dzieje, bo to właśnie do państwa między innymi, do wszystkich Polaków, wszystkich polskich rodzin jest skierowany program 500+" - mówił prezydent.

Jak ocenił, ten program nie dzieli Polaków na tych, którzy mieszkają na lepiej czy gorzej rozwiniętych terenach. Tymczasem - według prezydenta - do tej pory państwo "raczej cały czas zabierało niż dawało ludziom cokolwiek w tym w sensie najbardziej wymiernym".

"Chcę jasno i wyraźnie oświadczyć: będę wspierał i polski rząd premier Beaty Szydło, i obecną większość parlamentarną we wszystkich zmianach, które powodują, że Polska staje się państwem przyjaznym zwykłym ludziom, a nie tylko wąskim grupom, bo tego było w Polsce na przestrzeni ostatnich lat za wiele" - powiedział prezydent. Dodał, że "zbyt wielu ludzi przez to ucierpiało", szczególnie młodych, którzy musieli wyjechać za granicę, by tam "poszukiwać lepszego życia".

"Jedyną nadzieją na to, że ten proces uda się odwrócić, jest spojrzenie na Polskę przez pryzmat tak rozumianego zrównoważonego rozwoju. Nie chodzi tylko o kwestię ochrony środowiska i zachowania czegoś dla przyszłych pokoleń. Przyszłe pokolenia muszą być, a tego nam dzisiaj brakuje. A żeby były te przyszłe pokolenia, to musimy myśleć o rodzinie" - mówił prezydent.

Podkreślił, że będzie "zawsze mówił twardo i jednoznacznie nie, jeżeli ktoś będzie chciał dobrym zadaniom przeszkodzić; jeżeli cynicznie będzie się uśmiechał i mówił: Możecie sobie wygrywać wybory, my i tak wam tę, jak to mówicie dobrą zmianę, uniemożliwimy".

Jak zaznaczył, nigdy nie zgodzi się na to, żeby PiS, z którym - jak mówił - przez lata brał udział w polityce i z którego ramienia startował w wyborach prezydenckich - "nie mogło zrealizować swojego programu dlatego, że ktoś mówi nie zrealizujecie tego programu, bo on nam się nie podoba".

"To państwo wybraliście tę władzę, żeby ona zrealizowała swoje zobowiązania i byłbym nieuczciwy, gdybym złamał własne zobowiązanie wyborcze i uniemożliwiał realizację tego, co do czego jestem przekonany, że służy Polsce i moim rodakom" - powiedział Duda.

Przekonywał, że realizacja zobowiązań wyborczych to "kwintesencja uczciwej demokracji, w której potem władza może zostać rozliczona ze swoich zobowiązań". "A nie sytuacja, kiedy kilka osób niewybranych w żadnych wyborach, niemających tak naprawdę legitymacji demokratycznej uśmiechając się mówi: to nie będzie zrealizowane, bo nam się ta dobra zmiana nie podoba".

"Nie oddamy dobrej zmiany, nie oddamy jej za nic w świecie" - podkreślił prezydent.