Prezydent USA Barack Obama we wtorek w Hanoi zaapelował do komunistycznych władz Wietnamu o demokrację i poszanowanie wolności słowa, podkreślając, że te wartości nie zagrożą stabilności kraju. Kilku znanym działaczom nie pozwolono na spotkanie z Obamą.

"Gdy kandydaci mogą swobodnie startować w wyborach, kraj jest bardziej stabilny, gdyż obywatele wiedzą, że ich głos się liczy" - podkreślił Obama, zwracając się do 2 tys. osób. Wypowiadał się dwa dni po wyborach, do których nie została dopuszczona większość kandydatów niezależnych.

"Gdy prasa jest wolna, naród ma zaufanie do systemu" - powiedział amerykański prezydent w kraju, gdzie lokalne media są kontrolowane przez władze.

Według Obamy wspieranie tych praw "nie stanowi zagrożenia dla stabilności, lecz wzmacnia stabilność i stanowi fundament dla postępu". "Wietnam zrobi to w inny sposób niż USA (...), ale myślę, że wszyscy musimy próbować pracować nad podstawowymi wartościami i je poprawiać" - dodał.

Wcześniej prezydent spotkał się z sześcioma przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego, w tym działaczami na rzecz osób niepełnosprawnych i mniejszości seksualnych, pastorem i zwolennikami wolności słowa. Ubolewał jednak, że nie mogły w nim wziąć udziału niektóre zaproszone osoby.

"Wietnam poczynił znaczne postępy w wielu aspektach", ale "nadal istnieją obszary, które wywołują znaczny niepokój" - zauważył szef państwa.

Adwokat Ha Huy Son, który bronił wielu działaczy praw człowieka, poinformował, że siły bezpieczeństwa uniemożliwiły mu pójście na spotkanie z Obamą. "Mówią, że mogę pójść, gdzie tylko chcę, lecz nie do ambasady" - powiedział.

Działacze podają w mediach społecznościowych, że dwóch znanych opozycjonistów, były bankier Nguyen Quang A i bloger Pham Doan Trang zostali zatrzymani.

Nguyen Quang A twierdzi, że funkcjonariusze policji zabrali go z domu i wywieźli poza stolicę, by uniemożliwić mu spotkanie z Obamą. Przetrzymywali go przez ponad pięć godzin.

We wtorek, w drugim dniu wizyty w Wietnamie, Obama wezwał też do pokojowego rozwiązania sporów terytorialnych na Morzu Południowochińskim.

"Duże kraje nie powinny zastraszać mniejszych" - powiedział prezydent USA, nawiązując do konfliktu terytorialnego na Morzu Południowochińskim między Chinami a różnymi państwami Azji Południowo-Wschodniej.

Wieloletnie spory Chin i Wietnamu dotyczą archipelagów Spratly i Wysp Paracelskich.

W poniedziałek wieczorem amerykański prezydent w niewielkiej restauracji w Hanoi skosztował tradycyjnego wietnamskiego dania o nazwie bun cha. Towarzyszył mu amerykański szef kuchni, który prowadzi telewizyjny program kulinarno-podróżniczy Anthony Bourdain. "Całkowity koszt kolacji z prezydentem wyniósł 6 dolarów. Uregulowałem rachunek" - skomentował Bourdain.

We wtorek tysiące ludzi zgromadziły się na drodze prowadzącej do lotniska, skąd Obama odleci swoim Air Force One do Ho Chi Minh.

W poniedziałek Obama ogłosił zniesienie embarga na sprzedaż amerykańskiej broni Wietnamowi. Embargo było uznawane za jedną z ostatnich pozostałości wojny między obu państwami, zakończonej w 1975 roku.(PAP)